Ta strona dostępna jest tylko dla naszych klientów. Zaloguj się jako klient lub dołącz do kursu, jeśli jeszcze nie masz dostępu.
Miesiąc 12021-03-09T12:12:10+01:00
Ta strona dostępna jest tylko dla naszych klientów. Zaloguj się jako klient lub dołącz do kursu, jeśli jeszcze nie masz dostępu.
Twoje odpowiedzi nie są widoczne dla osób, które nie są członkami Źródła. Treści tej strony oraz komentarzy i forum nie widać też, gdy NIE JESTEŚ zalogowana. Zachęcamy do pozostawienia tutaj Twoich przemyśleń. <3
Miewam stan jakim jest poczucie winy. Najczęściej pojawia się tuż po sytuacji, w której poczułam, że mogłam inaczej. Jednak już w następnej chwili przychodzi do mnie zrozumienie, że w danym momencie, w tamtej właśnie sytuacji czy wydarzeniu.. to było moje 100% samej siebie. Taka była moja gotowość na tamten moment i w przyszłości po prostu uczynię inaczej. W skali ze 100% to byłby bardzo mało procent pomiędzy 6-10%
Nie pamiętam kiedy czułam wstyd.
Kiedyś to było przytłaczające mnie uczucie, jak byłam dzieckiem lub wczesno dorosła. Nawet jeszcze kilka temu wstyd często zaglądał do mnie.
Teraz lubię siebie taką, jaką jestem. Całą siebie. Lubię i cenię swoje ciało, każdy najmniejszy fragment. Bo to jestem ja. Żyję i czuję. Dbam o siebie z miłością i szczodrością serca.
Daję sobie pełne prawo aby czegoś nie wiedzieć, nie rozumieć, nie znać terminów czy słów, nie orientować się, nie brać odpowiedzialności za kogoś na siebie ..być w odróżnieniu od znajomych w odmiennej sytuacji finansowej czy rodzinnej. Uczę się wyznaczać granice mojej osobistej przestrzeni i pielęgnować swoją prywatność.
Zachowam jednak zdrowy margines na te sytuacje, których teraz nie przypominam sobie, i przyjmuję że jest we mnie jakiś obszar wstydu. Niech to będzie na poziomie 6-7%. Tak, na tę dokładnie chwilę tak czuję siebie.
A te 6-7% na jaką emocję i umiejętność chciałabyś najczęściej zamienić, gdy wstyd się pojawia?
Szukam w sobie zgody na to, co akuratnie czuję, nie wypieram, nie neguję.. przyglądam się co czuję i skąd to pochodzi lub co chce do mnie przekazać. Często odkrywam wtedy kolejną, zapomnianą historię z dzieciństwa lub przeszłości nie tak odległej. Z udziałem kogoś, kto w tamtej chwili stanowił dla mnie autorytet.
Pytam siebie: kto we mnie – jaka część mnie wstydzi się teraz? Kto to jest? Podążam za sobą zanurzając się w odczuwaniu.
Najczęściej odnajduję niezagojone rany, więc otaczam je z taką miłością i czułością, na jaką znajduję w sobie przestrzeń.
Jestem ze sobą. Wsłuchuję się w tę ranę z przeszłości. Na tamten czas takie było moje 100%, teraz mogę inaczej i wybieram inaczej.
Uczę się siebie. nieustannie w uważności na moje odczucia, słowa i działania.
więc odpowiadając na Wasze pytanie: najczęściej chcę zamienić wstyd (jeśli się pojawia) na zrozumienie, skąd pochodzi i co niesie w sobie, oraz na wdzięczność za doświadczenie.
Odczuwam siebie aż się wypełni.. nie wiem jak to wyrazić.. aż poczuję w sobie spokój, taki stan w którym nie ma potrzeby już na żadne słowa i emocje, kiedy dzieje się tylko cisza, bowiem wszystko co było związane z tym, co przyniosło wstyd, zostało już przeze mnie objęte zrozumieniem i miłością. I przychodzi spokój i ulga.
Tak, tak jestem doświadczaniu siebie w stanie wstydu, co czasami trwa jakiś czas, bo to jest mój proces i pozwalam aby być w tej uważności tak długo, jak jest to optymalnie właściwie.
Tak jestem ze sobą i dla siebie na teraz.
Myślałam, że mniej – ale jednak wstyd i poczucie winy to około 20% moich emocji.
Poczucie winy jest głównie związane z tym, że moje dzieci nie mają pełnej rodziny. Mam poczucie, że zamieniłam im jedną niezdrową sytuację, na drugą.
Najwieksze wtydy mam dwa: Wstydzę się tego, że mogłam w życiu więcej osiągnąć, a zatrzymała mnie niedojrzałość.
Wstydzę się tego, że nie udało mi się powstrzymać spirali toksyczności w mojej rodzinie.
Wiesz co, takie pytania mi przyszły do Ciebie. Na ile czujesz, że potrzebujesz odgrywać rolę zbawiciela i cierpiętnika w rodzinie? Nie obraź się za to pytanie, to jest bardziej do Twojej podświadomości, nie chodzi zupełnie o ego.
Drugie pytanie: Co Twoje dzieci mają, na co pracujesz? I czy naprawdę potrzebują pełnej rodziny czy kompletnej mamy, która bardziej wierzy w siebie?
Nie musisz tutaj odpowiadać, sobie odpowiedz w spokoju i z miłością. Ściskam. Honia
Dziękuję. Myślę, że bardzo potrzebowałam zadać sobie te pytania. Rzeczywiście, w głębi duszy to bym tak chciała, żeby wszyscy grzecznie poszli na terapię (co mnie zaskoczyło, bo myślałam, że już sobie dawno wytłumaczyłam, że to nie jest moja rola). A pytanie dotyczące dzieci skłoniło mnie do refleksji. Teraz siedzę i dumam, co dla mnie oznacza bycie kompletną.
Super, dobry wstęp do kolejnych ćwiczeń, które się zaraz pojawią :) Cudownych odkryć tymczasem. Zapisuj je sobie, abyś miała do czego wracać, zwłaszcza gdy umysł czasem będzie zapominał.
Wow, ale piękne otwierające pytania. Bardzo pomocne dla mnie. Dziękuję
Super, cieszymy się! Witamy i życzymy dalszych pięknych doświadczeń i wglądów w siebie
U mnie wstyd to.. część mnie, która włącza się bardzo często. Myślę, że wstyd, wadliwość czy niepełnowartościowość to 50% moich emocji. Wiem, że to dużo.
Poczucie winy również się uaktywnia, zwłaszcza w relacjach z rodzicami. Sprawiają, że czuję się „inna”, „nie taka jak powinnam”..
Bardzo pragnę czuć się po postu „OKej”. Ja nie chcę czuć się super czy fantastycznie. Mi wystarczy po prostu „jestem OKej” czy „jestem w porządku” z głębokim spokojem i wiarą, że faktycznie tak jest.. ;)
Mam wrażenie, że przez to poczucie „nie OK” dużo rzeczy mi ucieka, dużo rzeczy robię siłowo, żeby udowodnić sobie i innym, że jestem super, gdy pod skórą czuję wstyd i poczucie, że jestem oszustką i ktoś to odkryje.. Bardzo to wpływa na moją pracę czy relacje z przyjaciółmi bądź kimś, kto chce stworzyć ze mną relację (w zasadzie nikogo teraz nie mam, bo się po prostu boję cokolwiek rozpocząć).
Dziękujemy, że się z nami dzielisz czymś co jest dla Ciebie na ten moment ciężkim uczuciem. Większość z nas ludzi ma takie poczucie bycia nie takim jak powinno być, bo od dziecka ktoś próbuje nas „poprawić” lub „naprawić”. Kluczem jest przyjęcie siebie takim jak się jest i oddzielenie się od oczekiwań innych.
Oczywiście to jest trudne, ale wykonalne ;)
W tym też w czasem pomoże ten proces w którym jesteś tu w Źródle. <3
Najważniejsze jest to, że zaczęłaś szukać i widzisz to już :)
Moc miłości wysyłamy
Czasami poczucie winy cale biore na siebie… za to, ze jestem gruba, mam malo wiedzy, niewiele robie ostatnio w swoim zyciu… Obwiniam siebie za to, ze jestem sama, ze nikt mnie nie chce pokochac… Choc wiem, ze powinnam zaczac od siebie i probuje, ale jakos takos ciagle mi nie wychodzi… Potem to zaczyna bolec… I w takim bolu i smutku tkwie od kilku tygodni i nie potrafie z tego wybrnac… Wstydze sie swojego ciala, za co winie leki, a w ostatecznosci siebie…. Nawet teraz lzy splywaja mi po policzkach, bo znowu mam poczucie winy, za to, ze tkwie w tym wlasnie miejscu…
Jest mi zle i nie potrafie z tego wybrnac, a jesli nawet mi sie udaje, to na jakas mala chwile…
Wszedzie dookola widze tyle milosci, kazdy mowi: zajmij sie soba, badz wdzieczna – oczywiscie probuje, ale nadal jestem samotna… samotna ze soba…
Kochana to jest taki moment przełomowy w którym umysł nam podpowiada, że jest źle. W dalszych materiałach bedziesz mogła przejść przez proces uznania emocji i pozwolenia się im wypalić. Bo pierwszy krok to zobaczenie tych emocji. Jesteś tu więc podjęłaś pierwszy krok. Cieszymy się, że jesteś tu, podążał dalej i obserwuj cały czas zmiany. Przejdź sobie do ćwiczenia i medytacji one na pewno cię wzmocnią. Wszystkie zewnętrzne objawy są odbiciem tego, co w środku. Naszych emocji. Za nie nie trzeba się wstydzić tylko wziąć odpowiedzialność i po prostu zmieniać ich wibracje żeby zmienić to co na zewnątrz. Dlatego tak ważne jest, żeby teraz dbać o emocje. I właśnie to robisz :) Pisz na forum i dziel się tym co przychodzi, to też pomaga, bo przestajesz czuć, że jesteś w tym sama. Z miłością dla Ciebie <3
Dziękuję kochane :)
Az sie zbuczalam czytajac swoj komentarz ;) I sie ukocham z tego miejsca… ilez empati do tamtej Pati ;)
I Was ukochuje – te nie cale 3 lata, moze nie tu stricte w Źródle, a jednak w Źródle i dużo z Wami i nie tylko – wdziecznam za te drogowskazy, podpowiedzi i przypominajki…
Se wpisze na te złota 50tke, bo teraz czuje, ze empatia czyni mnie dobra :)
No i o – kolejny strumień myśli. Wstydzę się swojej dzisiejszej irytacji, złości. I niby wiem, że praca, że to „się dzieje” i dużo za mną, ale gdzieś siedzi ten głos: „no tyle zrobiłaś i tak się zachowujesz?”. Staję z boku i obracam to uczucie, pytam siebie w środku: „dlaczego? skąd to płynie?”. Kawał pokory, niełatwy do przełknięcia, ale ważny. I uwalniający, piękny: ta droga nie ma końca, nie ma pewności zrobionego etapu. Jak na obrazach M. C. Eschera: można z najwyższego stopnia zejść jednym krokiem daleko w dół. „Puść to, Kasia, płyń i czuj.” Macie w tym swój udział. Dziękuję.
W poszerzaniu świadomości często nasze ego za tym nie nadąża i wtedy reaguje ze starego programu. Jest to całkiem normalne. Właśnie puszczenie tego i nie ciosanie sobie kołków na głowie za to jest kluczowe :)
Cześć ,witajcie źródlana rodzino:)
Jestem tu od paru dni i powoli się rozgaszczam.
Sylwio i Honorato-poznałam Was poprzez „Younity”.
Zarezonowało.:)
Ciągle odkrywam siebie . Chociaż myślałam, że już dużo wiem ,stosuję i wiodę szczęśliwe życie, to przy odkryciu wierzchniej warstwy-są pokłady starych traum i blokad do przepracowania czy uzdrowienia. Finanse , związki z mężczyznami.
Morsuję , ćwiczę , kocham być w naturze, ,medytuję,czytam( najbliżsi memu sercu to Dispenza, Tolle) Jutro skończę 56 lat i „Źródło ” to mój prezent urodzinowy.
Pozdrawiam wszystkich ciepło.
Jola
Cudnie.
Wszystkiego co najlepsze. Niech Wszechświat zawsze Ci sprzyja.
Piękny prezent :)
Wszystkiego co najlepsze :) jesteśmy rówieśniczkami . Ja będąc w żródle od 3 mcy dopiero dziś wystartowałam z lekcjami, więc jesteśmy w podobnym miejscu. Powodzenia !
Wzajemnie:)
Cześć, Mam na imię Marlena i witam się z Wami po raz drugi. Zapisałam się do Źródła chyba w marcu/ kwietniu. I odpuściłam. Zrobiłam kilka zadan i poczułam się sfrustrowana, że innym tak dobrze idzie, potrafią sobie pomóc a ja nie rozumiem nawet zadań. W ciągu tych kilku miesięcy przerwy w moim życiu nic się samo nie naprawiło ani nie poprawiło. Zrozumiałam, że potrzebuje coś z siebie dać, bardziej się postarać, by móc sobie pomóc, by odmienić swoje życie. Zrozumiałam i dostrzegłam, że jestem jedną z tych osób, które brną w teorię i oczekują zmian w życiu.
Wstyd i poczucie winy to moim zdaniem ok 70% moich emocji. Czuję je na każdym kroku, przy każdej najmniuejszej decyzji, gdy wyrzucam jedzenie do kosza, gdy ze zmęczenia odmawiam dziecku przeczytania książki na dobranoc, gdy nie chce mi się zadzwonić do Mamy, bo wiem, że będzie gadać półtorej godziny, a ja mam mnóstwo pracy. Gdy piszę coś sprawdzam wyrazy, żeby nie zrobić błędu, bo przecież jestem polonistką. Czuję wstyd, gdy zagadam sie z koleżanką i zacznę jej opowiadać o sobie, bo przecież nie wypada tak o sobie gadać, należy słuchać drugiej osoby. Wiecznie te emocje odpycham i ukrywam, by nie przysłaniały perfekcyjnego obrazu mnie jaki sobie wykreowałam, by inni mnie akceptowali, kochali itd
Odczuwam juz jednak, że dłużej tak nie dam rady. Te emocje weszły już na sferę fizyczną. Jestem zdeterminowana by sobie pomóc. Staram się regularnie medytować, afirmować, pytam siebie kilka razy w ciągu dnia co czuję, próbuję wyłapywać negatywne myśli i świadomie wprowadzać pozytywne i dopiero teraz widzę jak jestem uzależniona od negatywnego myślenia..
Jestem tutaj i pracuję. Wierzę w siebie. I wierzę w Was, że Wam również uda się osiągnąć swoje cele.
O swoim największym wstydzie nie jestem w stanie Wam jeszcze opowiedzieć choć nie jest to nic nietypowego, ale sam fakt, że ja, Pani idealna, się tego dopuściłam zamyka mi krtań. Wiele pracy przede mną. Do dzieła! :-)
❤
Czyli jednak coś się zadziało tylko w inny sposób niż przypuszczałaś. Ale proces się rozpoczął bo uruchomił się program porównywania :)
Pamiętaj, że nikt tu nikogo nie ocenia i każdy jest w swojej drodze. Przechodzi swoje wzloty i niedoloty :)
Pomóżcie proszę zrozumieć skąd się bierze „wstyd za kogoś”, za coś, co zrobił ktoś inny, bliski mi, a czego ja nigdy nie zrobiłabym, bo jest to sprzeczne z moimi wartościami? Nie potrafię dojść do tego czy jest to rzeczywiście wstyd, czy inne emocje się pod tym kryją? Może nieprzepracowane przekonanie „ co ludzie powiedzą”, bo reakcja innych na to co się zostało zrobione/powiedziane może dotknąć najbliżej rodziny, a ja obawiam się, że będę postrzegana przez pryzmat nie swojego zachowania? No uwiera, a nie wiem jak to ugryźć i przepracować, a nie jest to pierwsza tego typu sytuacja…
Emocje są zawsze nasze.
Nie wstydzimy się za kogoś.
Wstydzimy się często, co o nas to pokaże.
A więc, czego o sobie wstydzisz się dowiedzieć, a co może wynikać z zachowania tej osoby ;)
Zawsze szukaj co Ci to wskazuje o Tobie, nie o innych.
Jeśli boisz się, ze będziesz oceniona przez pryzmat danego zachowania przez kogoś. To dlaczego boisz się tej oceny. Przeciecz ona nie ma znaczenia kiedy znasz swoją wartość i intencje. <3
Trochę trwało, ale chyba zrozumiałam o co tutaj chodzi, tak, oczywiście macie rację, spod wstydu wylazł kolejny MÓJ temat do przepracowania…Dziękuję 🙌❤️
Cześć,
Myślałam prawie dwa dni co napisać, żeby się nie rozpisywać. Więc napiszę tak krótko jak mi się uda. Za chwilę skończę pół wieku, piękny wiek 50 ! :)
O świadomości i rozwoju osobistym zaczęłam czytać jakieś 11 lat temu, gdy dostałam drugą szansę na życie. W 2010r. przeszłam operację serca i mam wszczepioną sztuczną zastawkę. Moje życie dzielę na dwa okresy przed i po operacji. Dlatego, że po operacji uznałam, że nie będę robić w życiu już nic wbrew sobie. I stąd wynikło wiele trudności w życiu, najpierw zawodowych a później osobistych. Zaczęłam medytować, żeby pozbyć się lęku. Pomogło więc od kilku lat medytuję, ostatnio joga kundalini mnie zainteresowała. Od jakiegoś czasu także czytam Vadima Zelanda i Transerfing Rzeczywistości, nawet warsztaty mam zaliczone z tego tematu.
Do pracy idę i staram się wykonywać pracę najlepiej jak potrafię, ale czuje, że powinnam coś zmienić. Pracuję z bardzo trudną młodzieżą i już dawno myślę, że psychologia chyba nie ogarnia ich problemów. Z jednej strony chciałabym im pomóc a z drugiej czuje ograniczenia przez system.
Poszukuje dalej swojego celu w życiu. Ukończyłam po drodze dietetykę i interesuje mnie nadal ten temat. Powoli staram się także odgrzebać stare zainteresowania czyli fotografię, kupiłam nawet nowy aparat. Ciągle poszukuje czegoś nowego. Kolega kiedyś powiedział, że mam kolorową i niespokojną duszę. Aktualnie zastanawiam się nad moją tzw. szkolną przyjaźnią. Bo zauważyłam już dawno, że się nie dogadujemy, a słuchanie między innymi tekstów typu „że mam dużo czasu bo czytam i słucham gówien” już mnie przestało bawić. Zmęczyło mnie jej osądzanie, porównywanie, słuchanie o problemach bez chęci ich rozwiązania. Poczułam, że mnie nie wspiera, gdy tego potrzebuje, a raczej ciągnie w dół. Więc na razie postanowiłam, że lepiej odpocząć od takiej przyjaźni. Czy tak zostanie tego nie wiem, bo współczuję przyjaciółce, ma trudne życie.
Od jakiegoś miesiąca słucham Waszych podcastów i wiele wniosków mi się nasunęło. Bardzo jasno mówicie dziewczyny o sprawach trudnych. A przepracowanie tych spraw należy już do każdego indywidulanie według potrzeb. Zainteresowały mnie także Wasze piękne medytacje, wiec je kupiłam no i tak dotarłam do Źródła :)
Na co dzień żyję sobie z moją uroczą sunią. Nie mam dzieci i męża bo to nigdy nie była moja bajka. Niestety wspomniana przyjaciółka uważa, że z tego powodu zapewne jestem nieszczęśliwa, bo ona by była. A ja wręcz przeciwnie jestem zadowolona i nie czuję się gorsza od innych.
A i jeszcze na koniec dodam, że zaczęłam jeździć do stadniny bo uwielbiam zwierzęta a konie zawsze mnie fascynowały. I taka to jestem niespokojna dusza :)
Cieszę się, że mi Wszechświat wskazał Was na mojej drodze.
Pozdrawiam serdecznie :)
Cieszymy się, że jesteś z nami i przede wszystkim ze sobą :)
Wszystko się cały czas transformuje. A obecnie nie ma już miejsca na nic co nie pochodzi z bezwarunkowej miłości.
Jeśli chodzi o relacje, zdrowie czy finanse. Cokolwiek jeszcze z niej nie płynie, naturalnie ulegnie oczyszczeniu :)
No długa i pracowita droga jeszcze przede mną. Przy Waszym wsparciu napewno będzie dobrze.
Dziękuję :)
witajcie, temat wstydu przyszedł do mnie dzisiaj, a raczej dzisiaj świadomość odebrała ten sygnał, dzięki kartom z którymi pracuję, bo od 1.1.2021 pojawiło się we mnie bardzo dużo niezrozumiałych emocji, których kompletnie nie potrafiłam do niczego przyczepić. Byłam na sylwestra z przyjaciółką u jej przyjaciółki ogólnie pierwsze wrażenia super, nie pojawiały się żadne dziwne emocje, natomiast w nowy rok, kiedy po imprezie dochodziłyśmy do siebie we 3 fajnie sobie rozmawiając, dołączyła do nas sąsiadka, dodam, że oprócz mojej przyjaciółki pierwszy raz spotkałam się z tamtymi dziewczynami.
Moja przyjaciółka i te 2 dziewczyny złapały wspólne tematy, a ja właściwie tylko słuchałam, z każdą godziną miałam coraz gorsze samopoczucie, bo zauważyłam, że one opowiadając te różne sytuacje, nawet na mnie nie patrzą, a siedziałyśmy przy wspólnym stole, fakt, że ja byłam bierna i zdawałam sobie sprawę z tego, że to jak wygląda obecna sytuacja wiąże się z czymś co jest we mnie. Zaczęło wzbierać we mnie poczucie, że jestem nieważna, słuchając ich miałam poczucie, że w sumie nawet za bardzo nie mam im co opowiadać bo nie mam takich przeżyć jak one, później z kolei czułam, że tak mało w życiu doświadczyłam (zdrowotnie), później poczułam, że już mi się nawet za bardzo nie chce na siłę próbować wdawać się w dyskusję, ale po tym wszystkim zaczęłam zadawać sobie pytanie co jest we mnie takiego, że tak się ostatnimi czasy dystansuje, podobną sytuację miałam na wczasach na które pojechałam z ludźmi których nie znam, ale z jedną koleżanką. Dodam, że kiedy jesteś wśród zupełnie nieznanych mi ludzi, np na jakichś warsztatach, czy grupach rozwojowych to zupełnie nie mam problemu z tym, żeby uczestniczyć w rozmowach. W tych dwóch sytuacjach czułam ogromnie poczucie odrzucenia, choćby przez sam fakt, że żadna z nich na mnie nie patrzy, że interakcja zadziewa się poza moją osobą, a z drugiej strony miałam tak silne przeświadczenie, że nie mam w ogóle potrzeby żeby w tym uczestniczyć, że po prostu mam już inne spojrzenie na świat i nie odnajduję się w takich przyziemnych sytuacjach jak np picie alkoholu, chodzenie na imprezy. Z jednej strony nie mam nic przeciwko siedzeniu samotnie w domu, a z drugiej strony mam ogromny lęk przed tym, że zostanę sama.
Mam wrażenie, że w środku zaczynam się wstydzić swojej odmienności, tego, że z ekstrawertycznej szalonej dziewczyny stałam się taka zdystansowana. Czuje w sobie taki konflikt, bo z jednej strony mam poczucie, że po prostu dojrzewam i nie potrzebuje pewnych sytuacji w swoim życiu, a z drugiej strony czuję się jak dziwoląg i nie wiem czy to jest pewnego rodzaju ucieczka przed światem i ludźmi z obawy przed czymś. Mam poczucie, że jestem w jakiejś stagnacji, że utknęłam, że nie żyję pełnią życia, a z drugiej mam świadomość, że w swojej przestrzeni dużo przepracowuje i jestem bardzo blisko siebie. Będę Wam wdzięczna za jakiś komentarz :) Jak Wy to widzicie. Pozdrawiam Serdecznie
Cześć nazywam się Małgorzata mam 34 lata. Cieszę się że tu trafiłam bo chciałabym odnaleźć spokój i harmonię mojego ciała i duszy chciałabym nauczyć się żyć z emocjami ukochać je. Alby te emocje które tak bardzo są we mnie a jest to wstyd strach lęk obawa przed odrzuceniem i poczucie niewystarczalności przestały mieć nademna tak ogromna władze. Odkąd pamiętam czułam wstyd myślę że jest to około 20-30 procent czasem może nawet i większy. Przez sytuację w dzieciństwie które miało miejsce. Myślę że w jakiś sposób one we mnie narosły i narastały z wiekiem. Ale bardziej nieświadomie. Z jednej strony były to jakiejś sytuację ze strony rodziny że jesteś taka i taka a Twój brat jest taki zaradny. Małgosia była Małgosia a brat był idealny. Kiedyś nawet powiedziałam mojej mamie że wydaje mi się że on jest kochany bardziej niż ja. To zaczęła się śmiać i mówiła że przesadzam. Zawstydzanie mnie przed innymi odegrała myślę też swoją rolę specjalne -nie specjalnie ale w głowie zostało wyjawiane pewnych sytuacji na forum rodzinnym. Opowiadanie rozterek dojrzewającej dziewczynki , nastolatki od tak żeby były anegdotki rodzinne. Czasem szukając większej atencji starałam się przypodobać i zmieniałam zdanie. Albo po prostu siedziałam cicho i przytakiwalam. Och bardzo często się czułam jak czarna owca rodziny bo coś nawywijam i jeszcze do tego gruba. I to ciągle musisz schudnąć nic na ciebie nie pasuje jak Ty wyglądasz. Pamiętam jak dziś słowa znajomego moich rodziców ,, Gośka Ty nie możesz tak wyglądać musisz być idealna szczuplejsza… I mimo wieku te słowa bardzo często wracały do mojej głowy. Bo jako już mała dziewczynka byłaś niewystarczająco dobra to kto Cię później zechce jeszcze grubą.( A najśmieszniejsze było w tym wszystkim to że jak mi ktoś tak powiedział że jestem ,,za,, to moja odpowiedź była to nie patrzeć) a ile komentarzy które słyszałam gdzieś mimo chodem jak ktoś mówił o mnie to udawałam że nie słyszę. Do zeszłego roku tak żyłam przez 3O parę lat. Dosłownie nic mi nie wychodziło króliczek mi uciekał dosłownie przed nosem. W życiu , w relacjach ,w pracy.( Ale przecież jesteś niewystarczająco dobrą) Ot taki Twój urok pechowa jesteś…Ale sytuacja z zeszłego roku dopiero sprawiła że zaczełam i szukać co jest ze mną nie tak. Kosztowało mnie to tyle emocji, energii ze zadałam sobie pytanie o co tu kurde chodzi. Co spowodowało że chce to wszystko poukładać??? Mężczyzna z którym znajomość zaczela się od głowy od godzin rozmów do rana. Patrzenia się w oczy i poczucia takiego błogiego stanu w sercu. Poczucia że on mnie akceptuje taka jaka jestem Co było dziwne bo nie czułam leku tylko spokój i takie napięcie. Kiedy doszło do intymnych sytuacji czułam że mu się podobam że lubi moje ciało. Że lubi ze mną być. Do momentu kiedy raz siedzieliśmy i rozmawialiśmy zacząć się śmiać i powiedział. ,,ale wszyscy będą w szoku jak się o nas dowiedzą ( z takim przeogromnym uśmiechem na twarzy) a z moich ust wypadło ,,ale o czym przecież to tylko sex,, ja sama nie mogłam uwierzyć że to powiedziałam bo to dosłownie wypadło ze mnie. I nie mogłam zrozumieć jakim cudem byłam w stanie powiedzieć coś takiego. On zauważył że coś się zmienio bo powiedział że zmieniły mi się oczy że zrobiły się takie smutne. Tylko z czasem się odsuną bo chciał czegoś więcej. A ja chociaż starałam mu się to wytłumaczyć po miesiącu to już zamkną się na mnie.. I zaczęłam szukać o co tu chodzi dlaczego coś takiego się zrobiło. Teraz już wiem że to były słowa mojego wewnętrznego dziecka. Małej zleknionej Małgosi. Od stycznia staram się rozumieć więcej bardziej i mocniej.Ale potrzebuje pomocy i prowadzenia.Bardzo chciałabym naprawić to co popsułam i uleczyć siebie🥰
No cześć.Fajnie, że jesteś. Przede wszystkim pamiętaj, że nie musisz się naprawiać bo nie jesteś zepsuta. Ani leczyć, bo nie jesteś chora. Po prostu każdy z nas potrzebuje wrócić do siebie :)
Mam pytanie odczuwam silny ból na lewej łopatce który promieniuje do serca oraz na rękę. Albo od serca na łopatkęi dodatkowo na rękę. O której czakrze to może informować.? Która się odzywa
Ogólnie to każda po trochu. Bardziej zwróciłabym uwagę na to skąd płynie twój brak poczucia własnej wartości. Bo stronie można zinterpretować, że chodzi o relacje z mamą, linię żeńską i energię żeńską. Czyli wyrównanie tej energii plus stanięcie w swojej mocy i wartości.
Ile wstydu i poczucia winy? Coraz mniej… zdecydowanie mniej! Podczas tego miesiąca przyszła do mnie historia z dzieciństwa… właśnie o poczuciu winy i wstydzie! Kompletnie o niej zapomniałam… okazało się, że to właśnie ona najbardziej odcisnęła na mnie piętno wstydu, poczucia winy i pragnienia nie popełniania błędów w życiu!!! Dziękuję za ten miesiąc! Odkopać coś, co z dużym prawdopodobieństwem uwolniło mnie!
Niech to uwalnianie Cię niesie :)
Cześć, mam na imię Iwona. Kilka lat temu znalazłam się na ,,życiowym zakręcie”, który po prostu zmusił mnie do zajęcia się sobą. Zaczęłam pracować i z każdym rokiem efekty pojawiały się szybciej – do tego stopnia, że w pewnym momencie poczułam się na tyle silna, aby całkowicie wywrócić moje życie ,,do góry nogami”. Rozwiodłam się, rzuciłam pracę w korporacji, zaczęłam się intensywnie uczyć i aktualnie pracuję jako trener Radykalnego Wybaczania. I z tym w pewien sposób łączy się mój największy wstyd – pomagam innym, jestem w tym dobra, relacje u mnie ok, natomiast mam olbrzymią trudność w rzuceniu papierosów :( I bardzo mi się to kłóci, wizerunkowo i wibracyjnie, z tym co robię. A więc jestem tutaj aby dotrzeć do tego, co mnie ogranicza i czego jeszcze nie dostrzegłam.
Jest na naszym kanale takie video o uzależnieniu :)
Dziękuję, poszukam!
Znalazłam, wysłuchałam – i dziękuję za każde słowo tego podcastu <3. Sylwia, Twoja historia z dzieciństwa jest mi bardzo bliska… Czuję, że jestem w dobrym miejscu i chcę spokojnie, z troską opatrywać moje rany, które do tej pory pomijałam. Dziękuję za to, co robicie <3
<3
Hej :) kurs zakupiłem 3 miesiącu temu, aż głupio mi że tak późno zacząłem. Nazywam się Dominik, mam 29 lat. Ostatnio w moim życiu pojawiły sie problemy zdrowotne, dzięki którym trochę zwolniłem i postanowiłem ten czas bardziej poświęcić na odkrywanie siebie, zastanowieniem się nad swoimi lękami, potrzebami, zaletami i wadami. Podcastu słuchałem już dawna, o „Źródle” słyszałem i stwierdziłem że to coś dla mnie. Jeśli chodzi o największy wstyd to chyba to, że nie jestem wystarczająco „męski” oraz atrakcyjny fizycznie, to wartości, które w jakiś sposób wpoiłem z pomocą otaczającego środowiska.
Wszystko zależy czego to dotyczy…
Są sprawy, w których bywam bezwstydna i wywalam jak leci 0% wstydu.
Są sprawy, w których nie ujawniam prawdziwego stanu rzeczy bo na 100% mi wstyd.
Są takie sfery mojej egzystencji, gdzie manipuluję dozowaniem prawdy od 1% – do 99%.
Wszystko zależy od ludzi z jakimi jestem.
Byłam jedynaczką wśród siedmiorga dorosłych ludzi do 5 roku życia i nauczyłam się zadowalać wszystkich.
Gorzej było, gdy pojawiała się moja osobowość (7 – 13 lat) przestawali mnie lubić bo zdradzałam własne pragnienia i potrzeby, a to był dla jednych wstyd, dla drugich splendor, więc nauczyłam się pływać między nimi.
Po 13 tym roku dostałam po dupsku od życia za tę umiejętność manipulacji, a teraz się uzdrawiam od wielu lat.
— Ale wstyd tak wywalić kawę na ławę, nieprawdaż? Hahaha!!!
:)
No cóż uczy się nas tej manipulacji która daje akceptację i przynależność.
Ale za to jak lekko się człowiek czuje kiedy uwalnia się od niej i jest 100% w prawdzie :)
Cześć, nazywam się Katarzyna.
Dostęp do Źródła wykupiłam już jakiś czas temu, spontanicznie, pod wpływem impulsu, po wysłuchaniu jednego z wideo na kanale YT, oczywiście mam na myśli kanał Honoraty i Sylwii. Od jakiegoś czasu interesuję się tematyką związaną z rozwojem osobistym, psychologią i rozwojem duchowym. Do tej pory tylko czytałam i słuchałam interesujących mnie rzeczy, a teraz postanowiłam wskoczyć na nieco wyższy poziom, bardziej zagłębić się w siebie i skorzystać z proponowanych tutaj ćwiczeń i prowadzenia.
Moje opóźnienie pomiędzy otrzymaniem dostępu do Źródła, a rozpoczęciem lekcji wyniknęło z długiego, bo miesięcznego urlopu, kiedy to podróżowałam po wspaniałych zakątkach naszej planety. Wróciłam nieco odmieniona i gotowa na bardziej efektywną i systematyczną pracę nad sobą. Dlatego jestem tutaj, z wami.
Jeżeli chodzi o pytanie, czym się zajmuję, to od wielu lat prowadzę własny biznes : niewielki pensjonat dla gości w malutkiej miejscowości nadmorskiej, do niedawna również sklep papierniczy, który niestety musiałam zamknąć z uwagi na trudną sytuację na rynku. Ale widocznie tak miało być, bo mam teraz dużo więcej czasu i mogę wreszcie rozwijać swoje pasje i zainteresowania. Moja sytuacja rodzinna również mi na to pozwala.
Kiedy zaczęłam pierwszą lekcję i tematykę związaną ze wstydem i poczuciem winy, myślałam, że to mnie nie dotyczy, ale moje ciało zaprotestowało, odczuwałam silny ból kręgosłupa w okolicy lędźwiowej i teraz po rzetelnej analizie myślę, że te emocje są obecne we mnie, będę nad tym jeszcze pracować i kopać głębiej w sobie.
Na razie to tyle czym chciałam się podzielić z wami. Pozdrawiam wszystkich.
Dobry wieczor Zródlo i wszyscy ktorzy tu jestescie i byc moze wspomozecie mnie w mojej potrzebie.
Przepraszam ze to nie bedzie na temat -ale dzis czytajac posty z uczestnikow facebooka -ze duzo sie dzieje podczas wchodzenia do Zrodla-ja zaznacze ze jeszcze nie otworzylam zadnego tematu i to jest moj pierwszy raz(choc mam kupione jeszcze inne kursy) ale do rzeczy-dzis mam ogromne parcie zeby to napisac a nie chce tam przy 6 tysiacach-Raczej nie wiazalam tego co dzieje sie w moim zyciu ostatnio z praca ze soba i szukaniem siebie(moze odrobine-bo pracuje ze soba juz dobrych pare lat ale bardzo powoli). Ale te posty dzisiejsze daja mi tak do myslenia…
Bo nie nie wiem czy wiazac to ze moja corunia walczyla o zycie dokladnie 3 lata temu(sepsa i zapalenie otrzewnej po operacji zoladka) z moim jakims tam rozwojem- mam tu na mysli ze szukam siebie ot tak dla siebie dla odwagi dla pozbycia sie leku wstydu poczucia winy itd..
tym bardziej ze kilka dni temu moje dziecko znow bylo w ogromnym niebezpieczenstwie -zablokowal sie jej kamien w przewodzie zolciowym, a po wczesniejszych przejsciach bylo to dla niej bardzo bardzo niebezpieczne przeprowadzac jakakolwiek operacje.
Nie wiem ja po prostu czasem mysle, ze to nie moje zycie ,ze to niemozliwe ze to sie nie dzieje naprawde. tym bardziej ,ze ona mieszka juz 14 lat w Australi a ja w uk- i to jest dodatkowo strasznie ciezkie.Tym bardziej ze ja tez 4 miesiace temu zaliczylam bardzo silny bol chyba kregoslup lub tez trzustka-tego nie wiem, po miesiacu znowu zaliczylam szpital- 1,5 dnia utrata pamieci z tym ze odpowiadalam na pytania zadane mi prawidlowo-to nazwali transient global amnezia-ale to naprawde nie bylo przyjemne no i teraz mam problem z uchem-wiem wiem to trzeba isc do lekarza :)
ale to nie o to chodzi prosze jesli mozecie napiszcie czy to ma jakis zwiazek z tzw stawaniem za soba- mocno ucze sie tego teraz bo nigdy nie umialam, zawsze bylam tchorzem zeby sie obronic-ale nie chodze nie krzycze po ulicach ze teraz ja i tylko ja
Czy mam cos przerobic jeszcze a juz nie wiem co? czy to zwykle choroby?jak niektorzy maja-czy to przypadek ze tak sie stalo? choc wiem ze nie ma przypadkow? ale licze na to ,ze powiecie mi ze sa -bo to wole-choc nie wiem,i nie wiem czy jest sens pracowac w zrodle jesli maja sie wydarzac jeszcze jakies inne rzeczy? Albo ktos mnie bardzo przeklal co? co myslicie? albo sobie nazbieralam przez cale zycie-co ja takiego moglam zrobic ze tak bardzo cierpiaa moje dzieci? moze jest w tym jakis sens choc nie wiem czy go chce zobaczyc-a moze jak zobacze to to sie skonczy? i wszystko sie unormuje? tym bardziej licze na jakies podpowiedzi-i juz z ogromna wdziecznoscia dziekuje
Cześć mam na imię Ewa. Do Źródła sprowadziła mnie chęć poznania samej siebie, tego kim jestem, co lubię, co mnie interesuje. Myślę, że w moim życiu wstyd i poczucie winy zajmują 99,99% dlatego nie wiem kim jestem. W dzieciństwie wpojono mi, że wszystko absolutnie wszystko co się dzieje jest moją winą. Mój ojciec był mistrzem udowadnianiu mi, że nawet jeśli mnie nie było w domu i np. stłukła się szklanka to była to moja wina. Efektem takiego wychowania jest to, że czuje się winna nie tylko za swoje działania, ale też za działania innych ludzi nawet zupełnie obcych. Całe życie przepraszam wszystkich i za wszystko… jeśli któryś z moich znajomych się pomyli np. w pracy to ja czuje się winna i hitem jest to, że potrafię znaleźć powód dla którego to ja zawiniłam… niestety nie potrafię się tego oduczyć..to taki mechanizm totalnie bezwarunkowy… Moje życie polega w 99% na pomaganiu wszystkim wokół, na rozwiązywaniu ich problemów, na poświęcaniu swojego czasu, pieniędzy, energii innym… Dlatego nie wiem kim jestem, co lubię, jaka jestem, czy mam jakieś zainteresowania, co lubię jeść, słuchać oglądać… w moim życiu do tej pory nigdy nie byłam sama.. wpadałam z jednego związku w drugi… schemat bardzo prosty, poznaje kogoś od raz na początku daje 100% siebie, rozwiązuje problemy partnera, organizuje mu czas kiedy się nudzi, lubie filmy i muzykę taką jak on lubi, jego pasje to również i moje pasje, niestety często utrzymuje finansowo swoich partnerów…zwykle po jakimś czasie jestem już tak zmęczona i wykończona, że odchodzę… a może dochodzę do wniosku, że nie mogę dać więcej więc czuje się niewystarczająca wolę odejść zanim on mnie zostawi…Od kilku miesięcy jestem sama, jest mi z tym potwornie źle, ciągle płaczę i czuje się już totalnie do niczego, dlatego jestem w Źródle, dlatego medytuje, dużo czytam o energii, czakrach… i czasem bywa już ciut lepiej…ale i tak zdarzają się dni kiedy płaczę bez przerwy…Mam córkę ma 18 lat, z jej tatą rozwiodłam się jak ona miała 2 latka, mamy oczywiście świetne relacje..bo jakby inaczej…jak trzeba to zawsze mu we wszystkim pomogę i wszystko załatwię. Córka też ma świetny kontakt z ojcem. W mojej rodzinie od zawsze funkcjonuje pojęcie, że córka jest z „rozbitej rodziny” i wszystko złe co się dzieje w jej życiu to moja wina. Tak jest od 18 lat więc już się przyzwyczaiłam… całe moje życie jest podporządkowane jej, przez co jest totalnie rozpieszczona…ma absolutnie wszystko jeśli nie ode mnie, bo np. naprawdę już nie mam pieniędzy to dostaje to od dziadków…Naprawdę dochodzi do absurdalnych sytuacji, kiedy mi brakuje na jedzenie a kupuje jej firmowe buty, ciuchy czy wakacje.. od niedawna zaczęłam to dostrzegać, bo pomyślałam sobie, że w sumie to ma już 18 lat i powinna sobie sama radzić np. coś posprzątać, załatwić sobie gdzieś jakiś transport, zorganizować sobie czas kiedy akurat się nudzi…Tylko, że to też dzieje się z automatu, bo te 18 lat słyszałam jaka ona jest biedna bo wychowuje się bez ojca. To okrutne co teraz napiszę, ale uwielbiam chwile kiedy jej nie ma w domu.. i ogólnie chwile kiedy mogę być totalnie sama ze sobą i nikt nic ode mnie nie chce… tylko niestety w tych chwilach pojawiają się emocje no i płaczę… bardzo bym chciała się przeprogramować, żyć dla siebie i mieć satysfakcję z życia…tylko to jest potwornie trudne, próbuje wsłuchać się w głos serca, ale ono milczy… próbuje medytować, ale to też różnie wychodzi… udało mi się przejść proces 3 listów radykalnego wybaczania i to bardzo mi pomogło, udało mi się też nawiązać kontakt z wewnętrznym dzieckiem i to też mnie cieszy…co wieczór razem z moim wew.dzieckiem analizujemy dzień pod kątem tego czego się nauczyłyśmy… niestety tych automatów, które mam wprogramowane nie umiem się pozbyć…i wiem jak się powinnam zachować i mój umysł wie jak się zachować w konkretnych sytuacjach, ale jak tylko ktoś zadzwoni i tylko wspomni, że ma jakiś kłopot to ja już od razu to przejmuje automatem oferuje pomoc i czuje się tak jakby ta konkretna sprawa dotyczyła mnie…Szukam sposobu, drogi żeby wyrwać się z tego schematu….
Cześć. Zyczymy pięknego odkrywania siebie :)
Witm wszystkich, mam na imie Kasia i mam 44 lata. Do zrodla dolaczylam bo jestem od jakiegos czasu w procesie rozwoju i pragne prawdziwie pokochac siebie. Wstyd i poczucie winy towarzysza mi od dziecinstwa, gdzie bylam krytykowana i zawstydzana szczegolnie przez moja Mame. Poczawszy od wygladu a skonczywszy na moich wyborach zyciowych. Sama tez wstydzilam sie rodziny i zawsze czulam sie inna. Moja mama wiecznie sie na nas wydzierala, co bylo slychac na caly blok. Czulam sie wtedy okropnie. Najwiekszym wstydem byl jednak moj starszy brat, ktory byl uznany za osiedlowego glupka. Zachowywal sie infantylnie i wybieral towarzystwo mlodszych dzieci. Nigdy nie byl zdiagnozowany i chodzil do normalnej szkoly gdzie ledwo konczyl z klasy do klasy tylko za sprawa mojego ojca ktory udzielal sie w szkole zeby tylko nie szedl do specjalnej. Jak mialam moze 8 lat to brat przychodzil w nocy i mnie dotykal, Powinnam napisac molestowal ale nigdy na to tak nie patrzalam. Niedawno to do mnie wrocilo bo jakos wyparlam to w sobie. Doszlo do mnie, ze nie mam do niego zalu tylko do Mamy ze go bronila przed ojcem i byla zla ze skarze na brata.. To sie wiazalo z powaznym laniem, bo tata probowal wychowac moich braci twarda reka.. Przez to wszystko zawsze sie czulam gorsza i tez tak bylam traktowana z taka rezerwa, bo to siostra tego glupka.. Dopiero jak zmienilam szkole na taka gdzie nikt nie zna mojej rodziny, odkrylam ze dzieci traktuja mnie inaczej. Bylam lubiana i mialam powodzenie u chlopcow. Czulam sie wtedy jak oszustka bo wiedzialam, ze oni nie wiedza kim jestem.. Zrobilam studia i wyjechalam za granice. Chcialam byc jak najdalej od domu. Oczywiscie nieswiadomie. Zwiazalam sie z osoba, ktora rowniez mnie krytykowala na kazdym kroku jak moja matka. Niewazne jakbym sie starala, zawsze bylo niewystarczajaco dobrze. Bylam powodem zartow i traktowana bez szacunku. Ale najgorsza obelga byla taka, ze myslenie nie jest moja mocna strona. Ex partner doskonale wiedzial w jaka czula strune przywalic zeby zabolalo najbardziej. Po latach zebrania o milosc i akceptacje, odeszlam od meza i zaczelam budowac zycie od nowa. Jestem wdzieczna za to gdzie jestem teraz i za moje cudowne dzieci ktore sa moja sila. Wiem jednak,ze jest jeszcze robota do zrobienia. Dlatego tu jestem. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Xx
Pozdrawiamy <3
Dzień dobry, mam na imię Anna i w sierpniu kończę 40 lat. Mam drugiego męża i dwoje dzieci z pierwszego małżeństwa. Od 15 roku życia leczę się na nerwice lękową i depresję. Kiedyś miałam mocno rozwiniętą intuicje, częstszy kontakt ze Źródłem lub jego wysłannikami w postaci moich babć. Wszystko zatrzymało się od momentu, gdy zostawił mnie drugi mąż i zaczęłam układać sobie życie na nowo. Myślę, że to kwestia mocniejszych tabletek , żeby ten okres przetrwać i być nadal mamą dla moich dzieci.
W tym roku gdy poczułam oddech 40 lat na karku, postanowiłam, że zaczynam żyć.
Zaczęłam się ponownie interesować rozwojem , kartami. Tak też trafiłam po nitce do kłębka, czyli do Was 🙂
Wstydziłam się od dzieciństwa swojej wagi (byłam większa od innych dzieci. Zachorowałam ma anoreksję. Ciągle tyłam i chudłam). Aktualnie przepracowałam w sobie parę rzeczy i nie zwracam już na to tak dużej wagi jak kiedyś. Nie chcę czuć się ograniczana i nie chcę odczuwać właśnie wstydu.
Wstydziłam się i miałam poczucie winy, gdy mama porównywała moje oceny z innymi, podkreślając jak to oni się świetnie uczą.
Często słyszałam, że sobie w życiu nie dam rady.
Ogromny wstyd czułam, gdy mąż mnie zostawił.
Na pewno znalazło by się tego więcej, ale na chwilę obecną wydaje mi się, że te sytuacje najbardziej wpłynęły na budowanie własnej osobowości.
Podkreślam, że obecnie mam już dużo rzeczy przepracowanych, staram się każdego dnia. Nie chcę już marnować swojego życia i walczę o moje samopoczucie.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie 🙂
Niech sie wstydzi ten kto widzi i nie rob tego bo beda sie z ciebie smiali. Co inni o mnie pomysla i zeby sie tylko nie smieli. Tak mysle ze jakies 90% moich emocji to wstyd i poczucie winy przy ciaglej probie bycia akceptowana. Duzo przemyslen przedemna. Zycze wszystkim milego dnia
Od kilka dni pracowałem nad poczuciem winy – dzisiejszy dzień mógłbym porównać do uczucia umierania , ale do pewnego momentu, ponieważ . . . teraz…
Czuję nieodczuwaną już od dawna lekkość, jakbym coś uwolnił, dał czemuś ujść sobie wolno. Poświęcił temu czas, oświetlił, podarował uwagę. To jest niesamowite.
Cześć,
Moja intencja to skupienie się na sobie i swoich emocjach z odwagą i czułością do siebie
Jestem na 1 tygodniu wstydu i poczucia winy.
Nie udzielam się nigdy na żadnych grupach, ale tu zrobię wyjątek. Zrobię coś inaczej, z odwagą ;)
Mam tak, że nawet jak coś zrobię super, to następnym razem podważam swoje umiejętności i nie wierzę, że to zrobię dobrze lub że zrobię w ogóle. Wiem już skąd to się bierze, oczywiście z dzieciństwa.
Chciałam prosić o wskazówki czy idę w dobrym kierunku z pracą z emocjami:
Znalazłam aktualną sytuację – echo, które zawsze wywołuje te same emocje i doznania w ciele.
Zadaję sobie pytanie w co wierzę/jakie są moje przekonania?:
1.Nie będą potrafiła tego zrobić.
2.Zrobię to źle.
Opisuję odczucia w ciele: silny ucisk w żołądku
Emocje: wstyd, bo:
1.wyda się, że jestem głupsza niż ktoś o mnie myślał wcześniej
2.rozczaruję kogoś
3.zostanę skrytykowana.
Uznaję, że moje przekonania są błędne i je podważam:
Po pierwsze umiem to zrobić, bo już to robiłam sama, znam ten temat i czuję, że jest mi bliski.
Nawet jeżeli będą miała trudności, aby to wykonać to zawsze mogę poprosić o pomoc, wskazówki.
Nie jestem głupia, bo już to robiłam, zostałam pochwalona przez osoby o większych umiejętnościach, a moja praca była znacząco doceniona w szerokim gronie.
Pamiętam, że czułam się pewna siebie i szczęśliwa jak to robiłam.
Zrobiłam to sama, a więc mam w sobie wystarczająco kompetencji, odwagi i umiejętności, aby to zrobić.
Nie muszę zawsze być perfekt, bo ktoś inny może mieć inną wizję i punkt widzenia.
To nie oznacza, że zrobiłam źle, tylko inaczej. Jestem innym człowiek i odrębną jednostką. Uff, podważone.
Zagłębiłam się w medytację czucia i rozumienia emocji i ucisk w żołądki podczas transformacji przeszedł wyżej i wyżej, aż pojawiły się łzy, a potem spokój i czułość do siebie.
Moje poszerzenie widzenia tej sytuacji (tak jakbym sobie doradzała): Jestem mądra i wystarczająca.
Podejmuję się zadań, aby się rozwijać, dzielić swoją wartością i umiejętnościami.
Wykonuję pracę starannie i daję z siebie 100%.
Każdy feedback przyjmuję jako cenne wskazówki do rozwoju.
Ponowne wywołanie wizji tej sytuacji nie wywołuje takiego nieprzyjemnego ucisku w żołądku, a raczej spokój i większą pewność siebie, nawet czuję się z tym nieswojo, jakbym nie potrafiła się odnaleźć z nowym uczuciem.
To pewnie odzywa się Ego;)
Mam nadzieję, że o to chodzi, a mój przykład może komuś pomoże w pracy ze sobą.
Może mogę zrobić coś inaczej?
Pozdrawiam ciepło Wszystkich w procesie;)
Piękna praca i proces. :)
mam podobnie w kwestiach zawodowych: mam wrażenie, że ludzie myślą że jestem mądrzejsza lub bardziej kompetentna niż jestem i boje się, że rozczaruję ich sobą. ponoć to tzw. syndrom oszusta. mimo, że osiągam zwykle to co sobie zaplanowałam/wymarzyłam w życiu zawodowym. trzymaj się ciepło ❤️
Witajcie, bardzo cieszę się że tu jestem.
Kiedy sluchałam nagrania, przypomniała mi się historia z dzieciństwa. Popłynęliśmy rowerami wodnymi z ciocią z jednego ośrodka do drugiego (pamiętacie pewnie wczasy pracownicze i ośrodki domków nad jeziorami w latach 90.) Mój kuzyn, w którego byłam zapatrzona bo był superfajny i chciałam być taka jak on, wskoczył z roweru do wody, a ja za nim. Jego rodzice mieli domek w tym ośrodku, a moi w ośrodku obok. I jego poszli przebrać w suche ciuchy, a ja, goła, zostałam zaprowadzona do naszego ośrodka. Przechodziliśmy obok domku przed którym siedziałą grupa dorosłych, którzy zaczęli się śmiać, jeden powiedział, że takiego golasa to jeszcze nie widział. I wtedy poznałam co to wstyd, a miałam może 5-6 lat. Byłam też raczej pulchnym dzieckiem, więc nasłuchałam się wielu uwag na temat wyglądu od mojej mamy. I choć relacje z mamą mam teraz bardzo dobre, przez lata borykałam się z zaburzeniami odżywiania, dysmorfofobią i niską samooceną. Teraz jest dużo lepiej, ale nie idealnie. Na pewno pomógł bardzo cierpliwy i rozumny partner, który respektuje moje granice i pozwala otwierać się w swoim tempie.
Mam też dwa duże tematy do przerobienia, choć nie wiem czy to na zahacza o wstyd i poczucie winy. Jeden temat to kreatywność, która we mnie aż się gotuje, bo jestem artystyczną duszą, ale sobie na nią nie pozwalam. W szkole byłam świetna z plastyki, ale zawsze nie na wprost krytykowana. A to że trzeba inne rzeczy zrobić najpierw, a to czemu te chinskie lalki rysuje (uwielbiałam mangę jako nastolatka). Dostałam też kategoryczny zakaz składania papierów do liceum plastycznego, bo to nie zawód i z tego się nie wyżyje. A druga to zmiana ścieżki zawodowej. Mam wykupiony pewien kurs, ale zrobiłam w swojej głowie z tego tak wielki i ważny projekt, że nawet tego nie dotykam, „bo i tak się nie uda”. Takie myślenie to z kolei pokłosie dekad słuchania mojego taty, któremu nie chciało się nic robić, więc oświadczał że „to się nie może udać”.
Generalnie to czuję że mogę i chcę wiecej od życia, ale że sama sobie stoję na drodze. Mam jakąś tam świadomość co z czego wynika, ale jeszcze nie do końca wiem, jak to ugryżć.
Pozdrawiam ciepło <3
<3
Mam wrażenie, że wstyd i poczucie winy towarzyszyły mi od zawsze. Wstydziłam się, wszystkiego, że mam, że nie mam, umiem, nie umiem, mam wrażenie, że wstydziłam się tego że jestem… Sporo pracy już za mną. W tym momencie a jestem tuż przed 50 urodzinami czuję wstyd głównie w związku z moją sytuacją finansową obecnie jest raczej tragiczna. wstyd mi kiedy muszę poprosić o pomoc np. rodziców, Ale to i tak dużo mniejszy poziom wstydu niż dawniej.
Wielu rzeczy wstydziłam się w moim życiu, ale w drodze rozwoju zaczęłam opowiadać o nich i rozmawiać z czasem coraz odważniej i właściwie chyba nie czuję wstydu, nie w taki sposób jak dawniej :-)
Poczucie winy również było moim ulubionym uczuciem, czułam się winna za wszystko i wszystkich, często brałam winę brata na siebie jako dziecko, albo byłam nią obarczana przez rodziców i tak się nauczyłam z tym żyć, że zawsze i za wszystko brałam winę na siebie i tak sobie byłam z tym poczuciem winy. Przepracowałam sporo i teraz kiedy pojawia się takie uczucie potrafię się mu przyjrzeć, chyba najbardziej pomogła mi w tym praca nad poczuciem własnej wartości.