Od kilkunastu dni intuicyjnie robiłam coś o czym mówicie. Z mojej perspektywy było to “lustro na warsztat”. Przy sytuacjach kryzysowych ( a było tego sporo w trakcie edukacji zdalnej) dzieciaki dawały tak popalić, że hej. Każdy miał swój udział. Wziełam się za siebie i obserwowałam co się dzieje. Tyle ile teraz odkryłam to przez lata nie docierało do mnie. I to było szukanie podobieństw. Zadawałam sobie pytania w stylu: w jakiej sytuacji ja podobnie robię, reaguję. Dzieci są naprawde cudownymi obserwatorami. Wcześniej nie miałam tej otwartości by usłyszeć co mówią. A jak już usłyszałam od córki, że sie z niczego nie cieszę to tak jakby wyłożyła mi na stół brakującą kartę. Teraz jeszcze potrzebuję “odkryć” tą radość w sobie, nie ukrywam że to trudne dla mnie. To tak jakby radość była oddzielną częścią mnie. Przestałam się cieszyć “jak dziecko” . Dziś zrobiłam krok do przodu I zadzwoniłam do przyjaciółki żeby jej opowiedzieć o moim niesamowitym odkryciu. Przekonaniu blokującym przepływ pieniedzy. I cieszyłam się na maxa. Słyszałam swoją radość I czułam w ciele naprawde wysokie wibracje :)
Dziekuję,
ściskam Was mocno :*
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Czerpię z niej przesłanie, by zwrócić uwagę na to, aby bardziej się cieszyć w moim życiu w tym momencie, w jakim jestem. Czuję wdzięczność :)
Barbara Pioch
20 lipca 2021 13:17
Świetne to z szukaniem podobieństw w innych!
Ja ze strachu przed odrzuceniem trzymałam inne osoby na dystans.
Bo jeśli ich nie dopuszczę zbyt blisko, to nie będą mogli mnie zranić.
Długo też przekonywałam siebie samą, że ja nie lubię ludzi i tak naprawdę nie chce mieć z nimi zbyt dużo wspólnego. Lubiłam przebywać między ludźmi, ale z boku, bardziej jako obserwator.
Dopiero jakiś czas temu uświadomiłam sobie, iż to był strach, że nie będę zaakceptowana, że co ja właściwe mogłabym im zaoferować…
Zaczęłam to zmieniać. Jeszcze mam taki wewnętrzny opór, ale idę w to i jestem pod wrażeniem jaka to piękna wymiana energii 🙌
Po roku w źródle wracam intuicyjnie do tego rozdziału. Przeżyłam bardzo boleśnie odrzucenie w przyjacielskiej relacji . Dotarło do mnie że to jest to czego najbardziej się boję. W dzieciństwie byłam nagminnie odrzucana przez moją starszą siostrę . Wyobrażała sobie ze jestem jej służącą i wszystko robię źle . A jak tak bardzo chciałam żeby mnie akceptowała . Na dzisiaj już wiem że to było z zazdrości o mnie , lecz to że wiele razy płakałam , kiedy nie miałam jej akceptacji , wciąż odrzucana (chociażby w zbiorowych zabawach na podwórku , powtarzała z nią się nie bawimy – mówiła do wszystkich koleżanek , wyśmiewanie publiczne i negowanie , złośliwe uwagi ) widzę że nadal są sytuacje w których za wszelką cenę chce być akceptowana i zgadzam się na wiele żeby tak było, lecz dzięki źródle wkoncu to dostrzegłam i świadomie zaczynam być bardziej asertywna ! Poraz pierwszy w życiu . Dziękuje Wam za to ogromnie !
I właśnie doznałam olśnienia po przesłuchaniu podcastu poraz kolejny że nie mogę iść dalej w rozwoju , bo odrzucam poczucie samotności ze świadomością odrzucenia mnie samej przez ludzi którzy mniej znają , kiedy nie widza tego co ja . Dostrzegam dużo więcej od kiedy zaczęłam prace w źródle i boje sie że będę samotna z moim innym zrozumieniem życia zwłaszcza z najbliższymi osobami a zwłaszcza z mężem , który mówi w skrócie że mam „swój świat „ . Mam poczucie że nie nadąża za mną i to nas dzieli . Czy to normalne że tak czuje ?
Hej. Cudownie, że tyle już zintegrowałaś. To co wybija jeszcze z wypowiedzi, to próba szukania na zewnątrz winnych tego co czujesz. Jeśli chodzi o odrzucenie, to nikt nie może nas odrzucić jeśli nie odrzucamy siebie. Przyjrzyj się relacji z samą sobą i obserwuj gdzie sama siebie odrzucasz. W relacjach z innymi doznajemy ucieleśnienia tego co przeważa w nas emocjonalnie, najczęściej w stosunku do samych siebie. Nasze emocje w stosunku do siebie – tu odrzucanie siebie, albo jakiejś części siebie, powoduje, że wysyłasz takie a nie inne wibracje. I dostajesz dokładnie to czym wibrujesz.
Jeśli chcesz do zmienić, wystarczy tylko i aż, zająć się akceptacją każdej części siebie.
Mąż nie musi za Tobą nadążać, każdy ma swój sposób i tempo odkrywania różnych rzeczy i każdy ma za zadanie wziąć odpowiedzialność tylko za siebie. ;)
Zajmując się sobą, powodujemy zmiany na zewnątrz.
Taki efekt motyla.
Pozdrawiamy
Dziekuje bardzo za odpowiedz . Tak myśle że dokładnie tak jest , zauważam to coraz bardziej .Zawsze wydawało mi się że dbam o swoje potrzeby ale napewno zawsze i wciąż mam zastrzeżenia do swojego ciała (konkretnie brzucha ). Zawsze tez miałam problem z wyrażeniem siebie , co teraz powoli się zmienia . Nawet ostatnio mam momenty dumy , kiedy staje za sobą , gdzie kiedyś napewno bym odrzuciła .Wspaniałe że udało mi się wogóle to dostrzec i procesować. Dziękuje za to że jesteście i za to że trafiłam do Was ☺️
Świetny materiał jak zawsze. Dziękuję.❤️
Najpierw odsłuchałam, a za drugim razem dopiero robiłam notatki. Jakiś smutek mnie ogarnął przy tym drugim razie.
Nie wiem czemu akurat przy tej lekcji zastanawiałam się po raz kolejny dlaczego nie potrafię (mimo tylu emocji, wrażeń, wniosków, odkryć, aha momentów i czego tam jeszcze) na zoomie wypowiedzieć tego wszystkiego. Kilka zdań, szybkich by nie zajmować czasu i już. I odkryłam, że to strach przed byciem ocenianą. A teraz właśnie wpadłam jeszcze na to, że poczucie własnej wartości też szwankuje😔. Bo nie chce innym zabierać czasu, jestem tak mało ważna. Kurcze zaskoczyło mnie to szczerze mówiąc. Ale dobrze, że wyszło. Kolejny dowód na to jak wszystko ze wszystkim jest splątane.
Wyszedł pierwszy miesiąc dziś właśnie. Pewnie nie bez znaczenia jest to, że na ostatnim zoomie była o tym mowa. Nie na temat, ale akurat takie mam wnioski i przemyślenia na gorąco po tej lekcji.
Dziękuję Wam, że jesteście❤️ i sobie, że Was znalazłam.
Hmm..
Ciekawe spojrzenie na zakochanie.
Kiedy na początku się z kimś zakochujemy widzimy same podobieństwa i prawie żadnych różnic. A do jakimś czasie zaczynamy dostrzegać różnice i się od siebie oddalać…
Czy w takim razie w każdym można się “zakochać”?
Ja kiedyś byłam bardzo uprzedzona do ludzi, do wszystkich, obcych i znajomych. Ale stosując metodę lustra i patrząc czy ja też jakiejś cechy nie mam w sobie, wyszło że mam wszystkie co inni; lub pytam siebie co dana sytuacja mi pokazuje, co mówi o mnie i w takich przypadkach bardzo łatwo nie widzieć winy drugiego człowieka i nie czuć się ofiarą.
Ale nie do końca rozumiem jak jednocześnie czuć jedność ze wszystkimi a jednocześnie pozwolić sobie na samotność i poczucie odrzucenia i od tego nie uciekać.
Czy jeśli coraz częściej będziemy czuć jedność ze wszystkim to już nie będziemy czuć samotności ani poczucia odrzucenia?
W co z koncepcją zakochania się w jednej osobie? Czy w takim razie można czuć to “zakochanie” w stosunku do większej ilości osób?
Dlaczego w przypadku kontaktu z jednymi osobami czujemy od razu “coś ” a w przypadku innych nie?
Czy miałyście kiedyś taką osobę, do której się przytuliłyscie pierwszy raz i nagle coś miedzy wami zaskoczyło? (Właśnie mogłabym to nazwać poczuciem jednosci z drugą osobą). Czemu to przytulenie nie zaskakuje w przypadku kontaktu z innymi ludźmi?
Jak w takim razie nie “przywiązywać” się emocjonalnie i uczuciowo do tej jednej osoby skoro ta jedność można poczuć ze wszystkimi?
Edyta
11 września 2022 07:58
Po kilku dniach mogę stwierdzić, że szukanie podobieństw między sobą a innymi jest super :)
Kiedyś miałam bardzo duże poczucie oddzielenia od innych ludzi, bycia inna, jako dziecko, jako nastolatka, na studiach i w pracy. Zawsze mialam tylko jedna osobę, z którą potrafiłam poczuć więź a reszta była obca.
Teraz, kiedy jestem wśród innych ludzi, obcych czy znajomych i zaczynam oceniać, że np. gadają głupoty, albo że mnie wkurzają swoim bezsensownym gadaniem albo jakikolwiek czuje się od nich inna (lub lepsza), to zaczynam szukać podobieństw. Że przecież ja też gadam na takie tematy, że żyjąc tu na ziemi czasem fajnie jest pogadać o głupotach czy o tym co się dzieje na świcie. Nie trzeba zawsze być takim “uduchowionym” i się “wywyższać”. Teraz już czuje że jesteśmy jednią, że Ci ludzie to też ja, tylko z innej postaci i wtedy po prostu siedzę i się uśmiecham słuchając tych “głupich” rozmów.
Kiedyś jeszcze chcialam być taka wyjątkowa, inna od innych, ale nie rozumiałam że to rodzi poczucie osamotnienia, kiedy chce się być innym, wyjątkowym. Teraz wiem że każdy jest wyjątkowy a jednocześnie taki sam. Wszyscy mamy te same cechy, tylko w różnych sytuacjach i w różnych natężeniach.
Joasia Kowalczyk
2 stycznia 2024 17:57
Ja nie wiem jak to sie dzieje, ale zaczynam przerabiac lekcje z wyprzedzeniem… tzn. wchodze w piaty miesiac ze Zrodlem, a juz od polowy czwartego wyszla u mnie praca z odrzuceniem, w polowie trzeciego weszlam w prace ze zloscia, nie wiedzac jeszcze co mnie czeka w czwartym. Naprawde doskonale ulozylyscie te lekcje, to jak jeden temat wyplywa z drugiego.
Wielkie DZIKEUJE za to!!!
Obserwuje u siebie tez jak moje cialo reaguje, tyle bolow, niedomagan nigdy nie mialam, ale to mija, uzdrawia sie chyba. Nawet ostatnio potrzebowalam odpoczynku, zastanowienia sie czego ja naprawde chce i potrzebuje, nie zwalnialam jednak biegu, no i ciach, rozlozylo mnie, trzy dni w lozku, slabosc niesamowita, ale potem poczulam sie mega dobrze w ciele, bole nagle zniknely, tak tego potrzebowalam…
Najwazniejsze, ze odkrylam jak bardzo od dziecka odrzucalam siebie, zrozumialam dlaczego tak sie dzialo. Ja po prostu zgubilam siebie, odcielam sie od siebie. To odkrycie bylo bolesne, ale i uwalniajace, bo juz wiem, chyba wiem, jak do siebie wrocic.
Dziekuje
Od kilkunastu dni intuicyjnie robiłam coś o czym mówicie. Z mojej perspektywy było to “lustro na warsztat”. Przy sytuacjach kryzysowych ( a było tego sporo w trakcie edukacji zdalnej) dzieciaki dawały tak popalić, że hej. Każdy miał swój udział. Wziełam się za siebie i obserwowałam co się dzieje. Tyle ile teraz odkryłam to przez lata nie docierało do mnie. I to było szukanie podobieństw. Zadawałam sobie pytania w stylu: w jakiej sytuacji ja podobnie robię, reaguję. Dzieci są naprawde cudownymi obserwatorami. Wcześniej nie miałam tej otwartości by usłyszeć co mówią. A jak już usłyszałam od córki, że sie z niczego nie cieszę to tak jakby wyłożyła mi na stół brakującą kartę. Teraz jeszcze potrzebuję “odkryć” tą radość w sobie, nie ukrywam że to trudne dla mnie. To tak jakby radość była oddzielną częścią mnie. Przestałam się cieszyć “jak dziecko” . Dziś zrobiłam krok do przodu I zadzwoniłam do przyjaciółki żeby jej opowiedzieć o moim niesamowitym odkryciu. Przekonaniu blokującym przepływ pieniedzy. I cieszyłam się na maxa. Słyszałam swoją radość I czułam w ciele naprawde wysokie wibracje :)
Dziekuję,
ściskam Was mocno :*
Super :) Plus, po prostu pobycie z pytaniem “co mnie cieszy”, “co sprawia mi radość” też otwiera wiele przestrzeni :)
O i takie proste pytanie, a już dziś były tego rezultaty. Małe kroczki robią różnicę :*
Dziękuję, też o tym pomyślę głębiej :)
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. Czerpię z niej przesłanie, by zwrócić uwagę na to, aby bardziej się cieszyć w moim życiu w tym momencie, w jakim jestem. Czuję wdzięczność :)
Świetne to z szukaniem podobieństw w innych!
Ja ze strachu przed odrzuceniem trzymałam inne osoby na dystans.
Bo jeśli ich nie dopuszczę zbyt blisko, to nie będą mogli mnie zranić.
Długo też przekonywałam siebie samą, że ja nie lubię ludzi i tak naprawdę nie chce mieć z nimi zbyt dużo wspólnego. Lubiłam przebywać między ludźmi, ale z boku, bardziej jako obserwator.
Dopiero jakiś czas temu uświadomiłam sobie, iż to był strach, że nie będę zaakceptowana, że co ja właściwe mogłabym im zaoferować…
Zaczęłam to zmieniać. Jeszcze mam taki wewnętrzny opór, ale idę w to i jestem pod wrażeniem jaka to piękna wymiana energii 🙌
Pozdrawiam serdecznie!
Pięknie :)
Po roku w źródle wracam intuicyjnie do tego rozdziału. Przeżyłam bardzo boleśnie odrzucenie w przyjacielskiej relacji . Dotarło do mnie że to jest to czego najbardziej się boję. W dzieciństwie byłam nagminnie odrzucana przez moją starszą siostrę . Wyobrażała sobie ze jestem jej służącą i wszystko robię źle . A jak tak bardzo chciałam żeby mnie akceptowała . Na dzisiaj już wiem że to było z zazdrości o mnie , lecz to że wiele razy płakałam , kiedy nie miałam jej akceptacji , wciąż odrzucana (chociażby w zbiorowych zabawach na podwórku , powtarzała z nią się nie bawimy – mówiła do wszystkich koleżanek , wyśmiewanie publiczne i negowanie , złośliwe uwagi ) widzę że nadal są sytuacje w których za wszelką cenę chce być akceptowana i zgadzam się na wiele żeby tak było, lecz dzięki źródle wkoncu to dostrzegłam i świadomie zaczynam być bardziej asertywna ! Poraz pierwszy w życiu . Dziękuje Wam za to ogromnie !
I właśnie doznałam olśnienia po przesłuchaniu podcastu poraz kolejny że nie mogę iść dalej w rozwoju , bo odrzucam poczucie samotności ze świadomością odrzucenia mnie samej przez ludzi którzy mniej znają , kiedy nie widza tego co ja . Dostrzegam dużo więcej od kiedy zaczęłam prace w źródle i boje sie że będę samotna z moim innym zrozumieniem życia zwłaszcza z najbliższymi osobami a zwłaszcza z mężem , który mówi w skrócie że mam „swój świat „ . Mam poczucie że nie nadąża za mną i to nas dzieli . Czy to normalne że tak czuje ?
Hej. Cudownie, że tyle już zintegrowałaś. To co wybija jeszcze z wypowiedzi, to próba szukania na zewnątrz winnych tego co czujesz. Jeśli chodzi o odrzucenie, to nikt nie może nas odrzucić jeśli nie odrzucamy siebie. Przyjrzyj się relacji z samą sobą i obserwuj gdzie sama siebie odrzucasz. W relacjach z innymi doznajemy ucieleśnienia tego co przeważa w nas emocjonalnie, najczęściej w stosunku do samych siebie. Nasze emocje w stosunku do siebie – tu odrzucanie siebie, albo jakiejś części siebie, powoduje, że wysyłasz takie a nie inne wibracje. I dostajesz dokładnie to czym wibrujesz.
Jeśli chcesz do zmienić, wystarczy tylko i aż, zająć się akceptacją każdej części siebie.
Mąż nie musi za Tobą nadążać, każdy ma swój sposób i tempo odkrywania różnych rzeczy i każdy ma za zadanie wziąć odpowiedzialność tylko za siebie. ;)
Zajmując się sobą, powodujemy zmiany na zewnątrz.
Taki efekt motyla.
Pozdrawiamy
Dziekuje bardzo za odpowiedz . Tak myśle że dokładnie tak jest , zauważam to coraz bardziej .Zawsze wydawało mi się że dbam o swoje potrzeby ale napewno zawsze i wciąż mam zastrzeżenia do swojego ciała (konkretnie brzucha ). Zawsze tez miałam problem z wyrażeniem siebie , co teraz powoli się zmienia . Nawet ostatnio mam momenty dumy , kiedy staje za sobą , gdzie kiedyś napewno bym odrzuciła .Wspaniałe że udało mi się wogóle to dostrzec i procesować. Dziękuje za to że jesteście i za to że trafiłam do Was ☺️
<3
Świetny materiał jak zawsze. Dziękuję.❤️
Najpierw odsłuchałam, a za drugim razem dopiero robiłam notatki. Jakiś smutek mnie ogarnął przy tym drugim razie.
Nie wiem czemu akurat przy tej lekcji zastanawiałam się po raz kolejny dlaczego nie potrafię (mimo tylu emocji, wrażeń, wniosków, odkryć, aha momentów i czego tam jeszcze) na zoomie wypowiedzieć tego wszystkiego. Kilka zdań, szybkich by nie zajmować czasu i już. I odkryłam, że to strach przed byciem ocenianą. A teraz właśnie wpadłam jeszcze na to, że poczucie własnej wartości też szwankuje😔. Bo nie chce innym zabierać czasu, jestem tak mało ważna. Kurcze zaskoczyło mnie to szczerze mówiąc. Ale dobrze, że wyszło. Kolejny dowód na to jak wszystko ze wszystkim jest splątane.
Wyszedł pierwszy miesiąc dziś właśnie. Pewnie nie bez znaczenia jest to, że na ostatnim zoomie była o tym mowa. Nie na temat, ale akurat takie mam wnioski i przemyślenia na gorąco po tej lekcji.
Dziękuję Wam, że jesteście❤️ i sobie, że Was znalazłam.
Super że tak przyszło :)
Hmm..
Ciekawe spojrzenie na zakochanie.
Kiedy na początku się z kimś zakochujemy widzimy same podobieństwa i prawie żadnych różnic. A do jakimś czasie zaczynamy dostrzegać różnice i się od siebie oddalać…
Czy w takim razie w każdym można się “zakochać”?
Ja kiedyś byłam bardzo uprzedzona do ludzi, do wszystkich, obcych i znajomych. Ale stosując metodę lustra i patrząc czy ja też jakiejś cechy nie mam w sobie, wyszło że mam wszystkie co inni; lub pytam siebie co dana sytuacja mi pokazuje, co mówi o mnie i w takich przypadkach bardzo łatwo nie widzieć winy drugiego człowieka i nie czuć się ofiarą.
Ale nie do końca rozumiem jak jednocześnie czuć jedność ze wszystkimi a jednocześnie pozwolić sobie na samotność i poczucie odrzucenia i od tego nie uciekać.
Czy jeśli coraz częściej będziemy czuć jedność ze wszystkim to już nie będziemy czuć samotności ani poczucia odrzucenia?
W co z koncepcją zakochania się w jednej osobie? Czy w takim razie można czuć to “zakochanie” w stosunku do większej ilości osób?
Dlaczego w przypadku kontaktu z jednymi osobami czujemy od razu “coś ” a w przypadku innych nie?
Czy miałyście kiedyś taką osobę, do której się przytuliłyscie pierwszy raz i nagle coś miedzy wami zaskoczyło? (Właśnie mogłabym to nazwać poczuciem jednosci z drugą osobą). Czemu to przytulenie nie zaskakuje w przypadku kontaktu z innymi ludźmi?
Jak w takim razie nie “przywiązywać” się emocjonalnie i uczuciowo do tej jednej osoby skoro ta jedność można poczuć ze wszystkimi?
Po kilku dniach mogę stwierdzić, że szukanie podobieństw między sobą a innymi jest super :)
Kiedyś miałam bardzo duże poczucie oddzielenia od innych ludzi, bycia inna, jako dziecko, jako nastolatka, na studiach i w pracy. Zawsze mialam tylko jedna osobę, z którą potrafiłam poczuć więź a reszta była obca.
Teraz, kiedy jestem wśród innych ludzi, obcych czy znajomych i zaczynam oceniać, że np. gadają głupoty, albo że mnie wkurzają swoim bezsensownym gadaniem albo jakikolwiek czuje się od nich inna (lub lepsza), to zaczynam szukać podobieństw. Że przecież ja też gadam na takie tematy, że żyjąc tu na ziemi czasem fajnie jest pogadać o głupotach czy o tym co się dzieje na świcie. Nie trzeba zawsze być takim “uduchowionym” i się “wywyższać”. Teraz już czuje że jesteśmy jednią, że Ci ludzie to też ja, tylko z innej postaci i wtedy po prostu siedzę i się uśmiecham słuchając tych “głupich” rozmów.
Kiedyś jeszcze chcialam być taka wyjątkowa, inna od innych, ale nie rozumiałam że to rodzi poczucie osamotnienia, kiedy chce się być innym, wyjątkowym. Teraz wiem że każdy jest wyjątkowy a jednocześnie taki sam. Wszyscy mamy te same cechy, tylko w różnych sytuacjach i w różnych natężeniach.
Ja nie wiem jak to sie dzieje, ale zaczynam przerabiac lekcje z wyprzedzeniem… tzn. wchodze w piaty miesiac ze Zrodlem, a juz od polowy czwartego wyszla u mnie praca z odrzuceniem, w polowie trzeciego weszlam w prace ze zloscia, nie wiedzac jeszcze co mnie czeka w czwartym. Naprawde doskonale ulozylyscie te lekcje, to jak jeden temat wyplywa z drugiego.
Wielkie DZIKEUJE za to!!!
Obserwuje u siebie tez jak moje cialo reaguje, tyle bolow, niedomagan nigdy nie mialam, ale to mija, uzdrawia sie chyba. Nawet ostatnio potrzebowalam odpoczynku, zastanowienia sie czego ja naprawde chce i potrzebuje, nie zwalnialam jednak biegu, no i ciach, rozlozylo mnie, trzy dni w lozku, slabosc niesamowita, ale potem poczulam sie mega dobrze w ciele, bole nagle zniknely, tak tego potrzebowalam…
Najwazniejsze, ze odkrylam jak bardzo od dziecka odrzucalam siebie, zrozumialam dlaczego tak sie dzialo. Ja po prostu zgubilam siebie, odcielam sie od siebie. To odkrycie bylo bolesne, ale i uwalniajace, bo juz wiem, chyba wiem, jak do siebie wrocic.
Dziekuje