Wygląda na to, że nie jesteś zalogowana.
2020-12-11T23:41:49+01:00
Subscribe
Powiadom o
600 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bea M.
Bea M.
6 października 2020 10:56

Cześć, jestem Beata. Obecnie jestem w procesie terapii schematów. Chciałam dodatkowo się wzmocnić, więc stwierdziłam, że źródło może mi pomóc :) Mam w sobie dużo lęku przed bliskością. Poczucie wadliwości towarzyszy mi od dziecka. Chcę pracować nad wstydem i uwolnić się od niego. Bo wiem, że jeśli się tego nie pozbędę, nie zrealizuję moich celów. 
Mam nieuporządkowaną relację z rodzicami. Dopiero przez ostatni rok tak na serio zaczęłam poznawać moje potrzeby i żyć po swojemu. Powoli uczę się funkcjonować na własnych zasadach i budować swoje życie. Ale brak mi wiary we własne możliwości, poczucia, że jest OK. Że jestem w porządku, nawet jeśli mam jakieś wady? 

Tak, mój największy demon to poczucie, że gdzieś pod powierzchnią nie jestem OK i inni to widzą. I dlatego nie będę chcieli ze mną np. stworzyć relacji, bo jestem nie taka jak być powinnam. Albo ze mną pracować.. To takie dojmujące poczucie wstydu z powodu swojego istnienia.

Cieszę się, że tu jestem i mam nadzieję, że sobie wzajemnie pomożemy :)

Bea M.
Bea M.
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
9 października 2020 08:08

Dziękuję Wam za odpowiedź.
Ta nieuporządkowana relacja polega głównie na tym, że oni oczekują, że będę na ich każde zawołanie i się podporządkuję. Jeśli nie to pojawiają się wyzwiska, nieprzyjemne słowa, próby wzbudzania poczucia winy..
Głównie chodzi tu o matkę, bo ojciec jest całe moje życie w pracy, poza PL. A jak przyjeżdża, to nawet nie umiemy się normalnie porozumieć, bo on nikomu nie ufa..

Ostatnie dwa związki skończyly się katastrofą. Rodzice nie akceptowali mojego partnera (oboje), nachodzili w mieszkaniu (matka), non stop dzwonili i pisali sms, które miały mnie obrazić czy wzbudzić wstyd (matka).. Aż w końcu byłam zmuszona urwać relację, bo nie byłam w stanie wytrzymać poziomu niepokoju i stresu, jaki miałam zafundowany.

Co niedziela obiad, którego szczerze nienawidzę.
Jak nie przyjadę – źle, a jak się zjawię w domu rodzinnym to matka też jest zła i niezadowolona. W zasadzie czego bym nie zrobiła – jestem krytykowana. A z drugiej strony słyszę, że to wszystko dla mnie i oni mnie bardzo kochają i się martwią, jak ja sobie poradzę bez nich.

Staram się, przy pomocy terapeuty, wyjść z tych zachowań uległych. Już jest lepiej. Tylko boję się co będzie jak się z kimś zwiążę i on będzie musiał przeżywać to samo.. Dlatego staram się nie wiązać z nikim obecnie, ale najpierw przerobić to sama..
Dodatkowo mieszkam w mieszkaniu, które niestety należy do nich.. więc to dodatkowo komplikuje sytuację.

Sama na to pozwoliłam, ale wcześniej nie miałam ani miłości do siebie, ani odwagi, żeby coś z tym zrobić. Powoli zaczynam w siebie wierzyć. Ale jeszcze do końca nie wierzę w to, że sama jestem w stanie sobie poradzić, bez ich wsparcia np. w postaci tego mieszkania.

Renata Broczkowska
Renata Broczkowska
7 października 2020 16:48

Jestem Kobietą, Córką, Siostrą, Partnerką i Przyjaciółką.
Często bywam szczęśliwa w Praktyce Wdzięczności za moje życie i to co mam, za codzienność i za spokojną noc..za siebi, Bliskich i Przyjaciół, za życie.
Jestem Tutaj, ponieważ coraz częściej i wyraźniej odkrywam w sobie tęsknotę za czymś, co jeszcze przeze mnie nienazwane.
Jestem Tutaj przede wszystkim dla Siebie i dla Tych, którzy są dla mnie Ważni.
Jestem Tutaj, bowiem to Tutaj i Teraz jest kolejnym oddechem w głąb, takim Miejscem na Przystanek w Podróży do Samej Siebie.
Wykreowałam dla siebie Bycie w Tym Projekcie, tak jak dobrych kilka miesięcy temu wykreowałam sobie dostęp do czerpania od Was Dziewczyny, od embraceyourlife.
Tak, od kilku dobrych lat daję sobie już pełne prawo aby czerpać pełnymi garściami z zasobów Wszechświata na miarę mojej gotowości i otwartości. .mniej lub bardziej., Wcześniej, kiedyś.. byłam w pełnym zadziwieniu: czy mogę? czy mi sie należy?
Może jest Ktoś lepszy.. mądrzejszy ode mnie.. może Ktoś bardziej potrzebuje.. to był mój program na życie: niedocenianie siebie i potrzeba udowadniania wszem i wszystkim, że mogę i dam radę.
Nawet jak bolało i było ponad moje siły. Z miłością dla innych.. i bez miłości dla siebie.
Od kilku lat jest we mnie bardzo inaczej, teraz jestem w Podróży do siebie.. z miłością i czułością dla siebie samej.
Na początku i na koniec ja jestem.. wszystko i wszyscy dzieją się pomiędzy.
Jestem równie ważna jak inni. Teraz ja. W szacunku do prawa i mocy każdego innego.
Nie mam już potrzeby udowadniać cokolwiek komukolwiek, nie muszę już też wcale dawać rady i.. tak jest dobrze:-) Teraz bardzo lubię siebie i zgadzam się na siebie.
Czerpię od Świata, a świat czerpie ode mnie, dbam o bycie w równowadze w braniu i dawaniu.. a kiedy błądzę lub gubię się całkiem.. to są najcenniejsze doświadczenia.
To jest moja Podróż. To jest odkrywanie.
U Źródła to Proces, w którym mam potrzebę jeszcze bardziej zbliżyć się do tego.. co do tej pory nie zostało przeze mnie nazwane i zaopiekowane.
Tam, gdzie blokuję się na przepływ.
Na dziś czuję, że mam zablokowany obszar finansowy. Czegoś nie widzę, lub.. nie jestem gotowa aby w pełni tego doświadczyć. Więc jestem Tutaj.
Przyjmuję sercem, że wszystko co się pojawia jest właściwe i jest dla mnie.

Jestem Tutaj, aby z większą odwagą zrobić kolejny krok w przód.. może czasem trzy kroki w bok, lub być może w Tym Procesie zatrzymam się na chwilę.
Nie wiem co się wydarzy i to jest dobre. To jest odkrywanie:-)
Ja właśnie potrzebuję ODKRYĆ, ZROZUMIEĆ,NAZWAĆ i UZDROWIĆ.
Cokolwiek się stanie, to jest i będzie moje:-)

Renata Broczkowska
Renata Broczkowska
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
8 października 2020 18:27

Dziękuję Dziewczyny.. Wasze pytania są dla mnie cenną podpowiedzią. Chętnie je przyjmę sercem.. ciekawe czy równie chętna i otwarta na odpowiedzi będzie głowa;-)
Ja jestem na tak:-)

Barbara Pioch
Barbara Pioch
10 października 2020 13:51

Witam!Po wysluchaniu tego nagrania od razu przyszedl mi jeden przyklad wstydu z mojego zycia.
Jako 20-sto latka bylam zaproszona do bardzo ekskluzywnwj restauracji. W Polsce mieszkalam w malej wiosce i nigdy w takowych nie bywalam wiec bylam troche podekscytowana. Zamowilam rybe, ktora zostala podana w calosci i pojawil sie problem z doborem sztuccow. NIe do konca wiedzialam ajk ja jesc i bylam tym bardzo zazenowana. podczas tej „rybiej walki” w pewnym momencie maly kawalek mojej ryby wyladowal na talerzu mojej znajomej. Nikt tego nie zauwazyl, ale dla mnie to byl koniec wieczoru. Wypelnilam sie wstydem! Na drugi dzien kupilam kilka ksiazek savoir vivre przy stole i nauczylym sie wszystkich zasad. Pielegnowalam ten wstyd w sobie rpzez kolejne 20 lat i nawet moje dzieci musialy sie od najmlodszych lat tych zasad uczyc( aby tylko nie musialy przezyc takiego wstydu jak ja kiedys). Az pewnego dnia moja przyjaciolka zapytala, jaka sytuacja mnie najabardziej zawstydza. Opowiedzialam ta historie na glos( chyby po raz pierwszy w zyciu) i ona zaczela sie smiac.Nie jakos wysmiewajaco, tylko tak z lekkoscia. Ja wlasnie w tym momencie sie zatrzymalam i zobaczylam ta sytuacje zupelnie w innym swietle. Nagle to okazalo sie takie blache, malo znaczace, odebralam moc tej paralizujacej mnie przez lata sytuacji. Tak jak Sylwia tu powiedziala, mowienie na glos o naszym wstydzie, strachu sprawia, ze on maleje, wypala sie. Czasem dopiero slyszac siebie mowiacych o jakiejs wstydliwej sytuacji , uswiadamiamy sobie, ze to jest jakas blokada w naszych dzialaniach. Od tej poty kiedy czuje wstyd , staram sie na chwile przy nim przycupnac, tak wewnetrznie go objac, zaakceptowac to ze czegos nie umialam, zle zrobilam i wybaczyc to sobie.

Barbara Pioch
Barbara Pioch
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
17 października 2020 16:17

Taaak, zafiksowany:) trafnie to ujęłaś!
Tych momentów wstydu było jeszcze sporo po drodze i pewnie wciąż coś się będzie pojawiać, ale już umiem szybciej je zaobserwować:)

Gosia Gabryś
Gosia Gabryś
11 października 2020 22:20

Cześć, witajcie!

Moją intencją bycia tutaj jest praktykowanie duchowości. Jakiś czas temu trafiłam na podcast Wysokie Wibracje i bardzo trafiło do mnie to, w jaki sposób jest tam przekazywana wiedza – profesjonalnie i bez żadnych skrajności ;) z dużą otwartością ale też szacunkiem do odbiorcy i jego swobody, wolności.

Mam ogromną potrzebę bycia gdzieś stałym bywalcem gdzie właśnie będzie trochę wiedzy, trochę praktyki i przestrzeń do wymiany doświadczeń. Mam nadzieję, że zostanę tutaj na dłużej (bo czasem z konsekwencją i regularnością mam problem).

Zawodowo – na tą chwilę mam własną firmę. Pomagam zapracowanym ludziom odzyskać swobodę i czas. Pracuję głównie coachingowo oraz prowadzę konsultacje. Od czasu do czasu zdarzają mi się jakieś warsztaty. Nagrywam podcast „Biznes bez spiny” i prowadzę dwie grupy na FB – jedną typowo biznesową a drugą taką na luzie dla kobiet. Jakiś czas temu stworzyłam karty do pracy z osobistymi granicami… To był czas, kiedy tych granic bardzo w życiu potrzebowałam. Aktualnie mierzę się z wyzwaniem pt. pandemia vs marzenie przetrwania na rynku i utrzymywania się ze swojej działalności bez konieczności wracania na etat albo rejestracji na bezrobociu. To na tą chwilę najważniejsza dla mnie kwestia.

Prywatnie – mieszkam pod Wieliczką w małym domku na skraju wsi ;) Mam dwie córki – Helenkę (9 lat) i Cecylkę (12 lat), męża i sporo zwierzaków. Bardzo ważna dla mnie jest swoboda w życiu. Lubię czytać, uczyć się, chodzić po górach, robić zdjęcia i rozmawiać z ludźmi, którzy mają otwarte umysły. Beznadziejnie gotuję i od wielu lat nie mogę nauczyć się angielskiego. Zodiakalna Panna. Mocne strony: czar, komunikacja, empatia, bliskość i myślenie strategiczne. Niepoprawna romantyczka. Płaczę na reklamach. Zazwyczaj objadam się pizzą z szynką parmeńską i rukolą. Kocham wino typu moscato.

Mój wstyd? Myślałam, że nie ma tego dużo ale po odsłuchaniu podcastu uświadomiłam sobie jego głębokość i szerokość. Na pewno pierwszym wstydem jest to, żeby tu napisać o największym wstydzie.. I to nawet nie w kontekście osób, których nie znam ale tego, że być może kiedyś dołączy tu ktoś, kogo znam i to przeczyta a ja nie będę mieć na to wpływu ;)
Na co dzień drażni mnie to, że wstydzę się automatycznie za innych np. za aktorów w scenie filmowej (jak ktoś coś robi obciachowego) albo za jakieś osoby w realu – tak jakbym przeżywała ten wstyd za nich… Dziwne.
Myślę, że wstydzę się tego, że mieszkam na wsi albo tego, że nie wiem „wystarczająco” dużo na jakiś temat („kim ty jesteś, żeby coś tam, coś tam..?!”). Akurat te dwie ostatnie rzeczy już mam odkryte i na poziomie świadomym przepracowane ale jednak czasem wskakują z automatu ;)
Czasem wstydzę się samej siebie w jakiejś sytuacji, relacji. Wstydzę się kiedy źle myślę o innych i też tego, co ja zrobiłam „złego” w swoim życiu.

… się rozpisałam :P

Magdalna J-B
Magdalna J-B
12 października 2020 16:46

Cześć jestem Magda, Jestem na tym etapie życia ze nareszcie mogę zając sie soba i relacjami z własnym ja. Zaczęłam kilka ładnych lat temu od porządkowania relacji z rodzicami, ale w środku ciagle byłam niepewną siebie osobą, która po mału budowała swoją pewność siebie.a przede wszystkim zacząć kochać siebie Zawsze ciągnłe mnie do aniołow i duchowych przewodników,widzenia i czucia i czegoś co jest poza „normalnym” pojmowaniem świata. i teraz znalazłam Was.
Zastanawiając się nad wstydem to najbardziej przychodzą mi do głowy chwile, kiedy inni bliscy stawiali mnie w sytacjach gdy musiałm sie wsydzić za nich ich zachowanie lub słowa. Dawno zrozumiałąm, że to ich wstyd nie mój ,ale coś zostało.i tkwi może jescze nie do końca odkryte/
Dlatego cieszę się, że mam możliwość odkrycia tego wszystkiego co macie do zaoferowania i wzniesienia się na wysokie wibracje

Iwona Kielar-Gracz
Iwona Kielar-Gracz
13 października 2020 12:37

Jestem Tworzycielką czyli wyczarowuję coś z niczego.
W tym momęcie jestem na etapie tworzenia nowej przestrzeni dla siebie i dzieci, oraz znalezieniu sposobu na niezależność finansową.
W sobote powiedziałam mężowi że chce się rozwieść. Ta decyzja juz jakiś czas we mnie kiełkowała. Chce się wyprowadzić i zamieszkać z dziećmi sama.
W niedziele zadałam sobie pytanie czego ja teraz będę potrzebować najbardziej.
I przpłyneło do mnie -wsparcia i prowadzenia. Potem zdałam sobie drugie pytanie;jak to sobie dam? i usłyszałam słowo „źródło”.
Będę potrzebować właśnie wsparcia emocjonalnego i duchowego w procesie tworzenia nowej drogi dla siebie i dzieci.
Od kiedy pojawiły się dzieci w naszym życiu to mąż nas utrzymywał.
Syn szybko zdiagnozowany bo juz w wieku 2 lat na autyzm i dodatkowe”prezenty” Córka wysoko wrażliwa z zaburzeniami sensorycznymi.
Wspieranie ich w rozwoju i zapewninianie im takiej opieki jakiej potrzebują wypełniało moj czas dzienny po brzegi. 
Moje pasje i zarabianie dodaktowe było niemożliwe. Teraz mam ciut czasu, więc dorabiam ale nie jest to tyle by się wyprowadzić i nas utrzymać.
Jakie pytanie mogę sobie zadać by znaleść sposób z tej sytuacj?

Moim najwiekszym wstydem teraz będzie to, że będę po rozwodzie.
Wsyd bycia samotną matką. Wstyd, że dzieci nie będą mieć kompletnej rodziny.

Iwona Kielar-Gracz
Iwona Kielar-Gracz
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
13 października 2020 15:02

Z całego serca dziękuję za słowa wsparcia. Tak właśnie to wszystko czuję, że idzie nowe. Popłyneły mi łzy… przy aniołach. A coś jest na rzeczy z tymi aniołami w moim życiu. Dzieci dają mi najtrudniejsze lekcje do odrobienia. Są dla mnie lustrem wszystkiego czym nie mogłam być w dzieciństwie, a ja daję im tą przestrzeń na odkrywanie siebie. To bardzo trudne sytuacje i emocje. Od nich uczę sie bliskości i miłości której nie miałam.
Mam jeszcze poczucie winy związane z mamą. Po nie udanej próbie samobójczej mama miała zawał. I cały czas czuję że to była moja wina.(23 lata temu)
Gdy leżała w szpitalu (4 lata temu) i dzwoniła kilka razy do mnie, ja nie odebrałam telefonu bo dzieci odbierałam ze szkoły. Potem odzwaniałam ale nie odebrała. Wieczorem zmarła. Tu też mam jakieś poczucie winy…
Jakie pytanie mogę sobie zadać, by sobie pomóc?

Iwona Kielar-Gracz
Iwona Kielar-Gracz
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
14 października 2020 21:10

Dziękuję. To dość głębokie pytania i pochodzę z nimi.

Dziś rano obudziłam się i do mnie dotało, coś co nigdy nie łaczylam. Jak bardzo i jak dużo wstydu miałam/mam za męża. Za to jak mówi, co mówi, jak się zachowuję, jakie ma przekonania na temat ludzi, życia… Wszystko to co jest przeciwieństwem moich wartości. Wszyscy którzy nas znają dziwią się jak ja z nim mogę być. Ja w takich sytuacjach czułam tą emocje, ale nigdy jej nie nawałam „wstyd” .To jest duże odkrycie dla mnie. Niby takie oczywiste, ale te nie nazwane emocje wracaja po swoje.

Iwona Kielar-Gracz
Iwona Kielar-Gracz
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
28 października 2021 11:48

Witajcie Kochane, odsłuchałam nasz ostatni zoom i wróciłam do pierszego wpisu. Doznałam olśnienia jak to u mnie ostatnio bywa. To co nazwałam tu przestrzenią to jest teraz przestrzenią-polem serca i miłości. Fizycznie nic się nie zmieniło, ale na poziomach wymiarów wiele. I jak to nie nazwać magią? Jest pieknie, nigdy bym nie pomyślała że to taka cudowna przestrzeń i tyle można w niej doświadczać miłości. I mam ciekawośc co się teraz bedzie działo :) Dziekuje Wam z całego serca za tą piekną drogę !

Magdalena Rekść-Kopyłowicz
Magdalena Rekść-Kopyłowicz
13 października 2020 14:20

Witajcie, mam na imię Magda. Jestem tu, bo tak pokierowało mnie moje serce. Niedawno (okres ostatnich kilku miesięcy), po raz kolejny w życiu, zaczęłam stawać pod ścianą poczucia nienazwanego bólu i potężnej samotności w życiu, w małżeństwie, w pracy zawodowej…. w sobie. Im bardziej chciałam wolac na zewnątrz tym bardziej coś wolalo mnie od środka. Postanowiłam szukać pomocy, choć jestem jedną z tych milionów co o pomoc nie proszą, bo to wstyd…. poszłam na terapię, trafiłam na cudownie mądrą kobietę, która poruszała jaby z instrukcją w ręku zastałe tryby moich emocji i podświadomości. Proces ruszył gwałtownie fizycznie (nie spałam, żołądek wariował), a co ważniejsze wewnetrznie. Postanowilam, że nie wystraszę się i nie zatrzymam. Wszechświat zaczął podrzucać książki (w tym o ciszy), a ja trafiłam na mój pierwszy podcast w życiu. Nigdy nie słuchałam podcastów,nic o nich nie wiedziałam a trafiłam na Wysokie Wibracje. Przesłuchałam cały i słucham dalej zaczęłam trafiać na inne, też ważne, zapisałam sie na studia (w wieku 44lat), zapisalam sie do newslettera Waszego. Wykupilam kurs kochania siebie i tak, z serca trafilam TU. Poruszam się powoli i nieregularnie, nie potrafię jeszcze medytować, choć próbuję od lat. Jednak tym razem nie ujmuję sobie, ze jestem gorsza. Po prostu akceptuje ten fakt i patrzę w ciszy.
Mój najwiekszy Wstyd? Nie wiem, wstydzę się od najwczesniejszych wspomnień. Od gości w domu rodziców i mnie patrzącej przez szparę w drzwiach, żeby tylko mnie nie zobaczyli. Wstydem ponad miare były występy w szkole muzycznej. Zachodzę w glowe dziś, jak pani dyrektor mogła twierdzic, że mam talent, skoro mi nie szło nic a nic, a każdy występ był tragedią. Wstydzilam się przed ludźmi, bo byłam przekonana, że są wszyscy lepsi ode mnie. Teraz, jako dorosła kobieta, wstydzę sie mniej,dawno temu przekulam to w zbroję (muszę dać radę, bo zginę), a teraz się „rozkuwam”, próbując poznać prawdziwą siebie. Pochodzę z rodziny wysoce toksycznej, z bardzo agresywnym ojcem, wbijajacym w poczucie bycia niczym. Teraz jako dorosła ja, uczę sie bycia sobą a nie nikim. To wszystko w otoczce zewnetrzego życia mogącego być oceniane jako dobre, 10letniego małżeństwa z dobrym mężczyzną, zamknietym jak ja, wiec nie wiem, czy przetrwamy moje zmiany. Ale idę dalej. Do siebie. Do źródła. Wszechswiat mówi i krzyczy puść się. A ja nie wiem jak to zrobić, ale idę.

Monika M
Monika M
14 października 2020 16:23

Cześć! Ja jestem Monika.
To, że tutaj jestem, to zasługa intuicji, którą odkryłam dopiero chwilę temu. Może jakieś 2 miesiące temu zaczęłam się przysłuchiwać w jej zduszany do tej pory głos. Uczę się odpuszczania ostatnio. I w tę środę, w którą zaplanowany był webinar, miałam wieczorem być zupełnie gdzie indziej. A od rana zdarzały się takie rzeczy, które mówiły mi: nie jedź, nie jedź. Bezawaryjny samochód zaczął szwankować. Córka dostała gorączki. Strajk rolników na drodze do miejsca spotkania. I jeszcze pół roku temu walczyłabym i pojechałabym tam mimo tych wskazówek. Ale w tę środę napisałam do dziewczyn, z którymi miałam jechać, że odpuszczam, nie jadę, nie będę walczyć ze światem. Dokładnie w tej samej sekundzie odpuszczania wyskoczył mi post zapraszający na webinar. Zapisałam się od razu, a w jego 6 minucie wiedziałam, że Źródło to miejsce dla mnie.
Budzę się :) z matriksa, marazmu, sterowanego przez innych życia :) tak dużo do mnie teraz przychodzi, tak dużo zmian już zaprowadziłam przez ostatni okres – poprawiających jakość mojego życia – głównie dzięki Waszym podcastom, za co Wam serdecznie dziękuję! Ciekawy ten proces i w sumie uszczęśliwiający!
Największy wstyd? Zdecydowanie związany z kobiecością, a może bardziej ze zduszaną kobiecością. Wstydzę się być kobietą – okazywać słabość, wrażliwość, bezinteresowność. Pozwolić, by kto inny się mną zajął. Pozwolić działać intuicji, przestać przeliczać i logicznie myśleć. Tworzyć, uwolnić kreatywność. Założyć różowy kolor! Wszystkie cechy, które są przypisywane kobietom, uznaję za słabostki. Pracuję nad tym mocno. Dotarłam już do paru niewspierających mnie przekonań w tym zakresie. Odkrywam, że bycie kobietą jest fajne! Ale jeszcze dużo pracy przede mną.

Gosia
Gosia
16 października 2020 22:50

Cześć! Mam na imię Gosia. Czuję się szczęśliwym człowiekiem. Przyciągnęłam do siebie wiele pięknych sytuacji, rzeczy, zdarzeń, osób. Ale w tym moim pięknym pałacu (wykorzystując Wasz opis Dziewczyny) uwiera mnie głęboko zakopany trup. Zepchnięty w najgłębszą część podświadomości. Kłuje mnie niskim poczuciem własnej wartości. Rozumem sobie mówię, że przecież jestem wyjątkowa, mądra… Ale niech tylko coś nie wyjdzie, to zaraz szukam winy w sobie, zaraz zadaję pytanie, gdzie popełniłam błąd, kto się na mnie zawiódł i czy mi wybaczy. Może trochę przerysowywuję.
Szukam odpowiedzi na pytanie skąd u mnie to niskie poczucie własnej wartości od wielu lat. Dostaję lekcje od Wszechświata (do tej pory nie wiedziałam, że to są lekcje) i nie potrafię ich odrobić, ale próbuję nieustająco. Więc Wszechświat podsyła mi narzędzia, tak myślę – i tak trafiłam na Wysokie Wibracje.
Wychowałam się w dobrej, spokojnej rodzinie. Bez nałogów, bez przemocy. Kochający i wspierający rodzice, super rodzeństwo. Tak zwyczajnie normalnie.
Moje pierwsze poczucie winy jakie świetnie pamiętam, bo co roku od 42 lat o sobie przypomina to…
Boże Narodzenie, kolęda, ma przyjść ksiądz. Ja mam sześć lat i zeszyt do religii, w którym są wklejone i pomalowane obrazki. W dniu kolędy maluję ostatni obrazek, żeby pochwalić się pięknym zeszytem księdzu i… coś mi nie wyszło w tym malowaniu. Żeby nikt nie zauważył wyrywam kartkę. Panicznie boję się, że ksiądz to zauważy i mama będzie musiała się za mnie wstydzić. Nikt nawet tego nie zauważył ale poczucie winy miałam ogromne… do dzisiaj nikomu o nim nie powiedziałam. Kocham Boże Narodzenie i nie znoszę kolędy. Co roku ze wstydem myślę o tamtym wydarzeniu.
Kolejny wstyd i poczucie winy wiąże się też z księdzem. Mam 13 lat i zakochuję się pierwszy raz i bez pamięci w księdzu. Całowanie się, pieszczoty, dotykanie intymnych miejsc. Byłam szczęśliwa. Czułam się taka dorosła. Nawet nie musiał mi mówić, żebym nikomu nie mówiła. Jakbym mogła powiedzieć rodzicom coś takiego. Wiedziałam, że to było złe, ale mimo to czułam szczęście i… olbrzymi wstyd.
Potem byli następni… i ktoś z tego środowiska uznał, że trzeba mnie wysłać do egzorcysty, żeby wypędzić złego ducha ze mnie, żebym już nikogo nie kusiła. Byłam i to było straszne. Zakopałam to głęboko. Zapomniałam wiele z tamtego czasu, jakby nigdy nie istniał. Nie wiem, czy moja szwankująca pamięć nie ma w tym źródła. Choć mój mąż mówi mi, że to tylko moje przemęczenie…
Wysyłam to szybko, żeby nie zdążyć skasować…

Justyna Chyla
Justyna Chyla
18 października 2020 16:15

Cześć
Nazywam się Justyna i mam 33 lata.
Od ponad 11 lat mieszkam i pracuję za granicą.
Pracuję w szklarni i kończę szkołę ogrodniczą.
Samotnie wychowuję dwie córki (4 i 7 lat).
Rozstanie z ojcem dzieci wyszło ode mnie. Nie potrafiliśmy się już porozumieć, a on nie wykazywał chęci pracowania nad naszym związkiem.
Rozstanie jest dla mnie wielką porażką, że nie umiałam utrzymać rodziny razem. Ale jest również wielkim skokiem w moim rozwoju bo w końcu zrobiłam coś TYLKO dla siebie.
Moi rodzice są alkoholikami i nie mam z nimi zbyt dużego kontaktu.
Od mojego starszego rodzeństwa również trzymam zdrowy dystans ze względu na bolesną przeszłość, w której była przemoc fizyczna i psychiczna.
Bardzo lubię mojego młodszego brata i bardzo mu kibicuję.
Jestem na początku procesu pokochania i zaakceptowania siebie. Wiem, że bez tego nie ruszę dalej i nie zbuduję zdrowego związku.
Jestem tu no jestem gotowa na zmianę i liczę na to, że znajdę tu energię akceptacji.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie ❤️
Jednym z moich historii podszytych wstydem jest historia kiedy jako 8-9-latka miałam pojechać na zawody szkolne. Mieliśmy jechać bardzo wcześnie rano.
Moja mama dzień wcześniej bardzo się upiła i nie obudziła mnie na czas.
Kiedy rano się obudziłam i zorientowałam sie, że już jest za późno przestraszona wzięłam plecak i pobiegłam do szkoły na lekcje.
Moja nauczycielka wpadła w szał. Wytargała mnie na środek klasy,szarpała i krzyczała. Tak krzyczała, że przyszła inna nauczycielka sprawdzić co się dzieje.
A ja stałam tak na środku tej klasy i widziałam te wszystkie oczy wpatrzone we mnie.
Wstyd, poczucie winy, tego, że wszystkich zawiodłam. I potworny strach bo wiem,że nie było nikogo na tym świecie, żeby stanął w mojej obronie i żeby komuś się poskarżyć.
Ta historia chodzi za mną jak cień…

Justyna Chyla
Justyna Chyla
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
19 października 2020 21:03

Dziękuję bardzo za odpowiedź.
Ale jak poradzić sobie ze złymi uczuciami do tej osoby?
Czy z pracą nad nimi mogę je zamienić na współczucie, a później wybaczenie?
Dzisiaj właśnie przerabiałam 8-smy dzień kursu pokochania siebie. I właśnie dzisiaj jest wizualizacja i proces wybaczania. Czuję stop i niechęć do pewnych osób. Nie robię tego z otwartym sercem bo chyba tak naprawdę jeszcze nie wybaczyłam.
Czy to przyjdzie z czasem?
W każdym razie napewno będę nad tym pracowała.

Justyna Chyla
Justyna Chyla
Reply to  Justyna Chyla
20 października 2020 09:17

Wciąż myślę nad tym dlaczego tak ciężko jest mi wybaczyć i niestety muszę przyznać się przed sobą, że ja rozumiem tych ludzi, którzy mnie tak potraktowali… Że mieli rację i podstawy do tego…
Moja głowa mnie sabotuje i pyta czy ktoś wogóle potrzebuje mojego wybaczenia??

Gosia
Gosia
19 października 2020 09:24

Hej, mam pytanie dotyczące kwestionowania standardów. Wypisałam ich sobie trzydzieści parę i widzę, że te, które nie są dekalogiem nie bardzo mi pasują (nie jestem aktywnym katolikiem ale czuję się chrześcijanką). Czy mam kwestionować wszystkie, czy tylko te, w które chcę wierzyć? I szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak zakwestionować aksjomaty – „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”? Proszę o jakąś wsazówkę… z góry bardzo dziękuję.

Gosia
Gosia
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
19 października 2020 13:06

Dzięki :)

Agnes
Agnes
Reply to  Gosia
17 marca 2021 23:33

Gosiu, jeśli mogę coś dodać, pozwól. Dzis słuchałam lekcji „Obecności” Eckhart Tolle. „Kochaj bliźniego jak siebie samego” -ten cytat jest nad interpretowany. Ten wybitny Myśliciel twierdzi, ze mamy kochać siebie i to jest grunt do wszelkiej miłości. Pochodzę z rodziny katolickiej i dopiero teraz w dojrzałym wieku dostrzegam jak bardzo tłamszono w nas szanse na rozwój miłości w nas samych.

Iwona Guzek
Iwona Guzek
21 października 2020 19:32

Cześć z tej strony Iwona.Jestem tutaj bo próbuję zrozumieć siebie i swoje zachowania.Chcę odnaleźć siebie, prawdziwą Iwonę.Bardzo trudno pisać o swoich lękach i wstydzie bo to tak naprawdę towarzyszą mi chyba od zawsze.Ten rok jest dla mnie przełomowy.Wiem,że muszę nad sobą pracować, bo już inaczej nie potrafię żyć w cieniu swoich lęków.Jestem pośrednikiem finansowym, od 15 lat prowadzę własna działalność.W tym czasie podejmowałam ryzykowne decyzje, w wyniku których wpadłam w finansowe problemy.Bardzo się tego wstydzę. Jestem niby odważna i zdeterminowana ale chyba bardziej wycofana i bardzo nie ufna sobie.Chciałabym pracować ze swoimi myślami i przekonaniami.Jestem rozwiedziona,ma dwie córki i dwie wnuczki.Bardzo szybko wkroczyłam w dorosłe życie, w wieku 16 lat zaszłam w ciążę,napiętnowana przez otoczenie i rodzinę czułam się gorsza.Za wszelką cenę chciałam udowodnić całemu światu że jestem silna, odważna i że dam radę.Mam zł e
relacje z rodzicami i z nowymi znajomościami.Obecnie mam partnera ale nie mieszkamy razem. Dużo pracuję ale czuję że to wszystko jest bezsensowne i syzyfowe.
Ciągle mam pod górkę i bardzo ciężko dochodzę do sukcesu.Ciężko mi się skupić i określić co tak naprawdę chcę robić.Czuję chaos i chciałaby to wszystko poukładać.Boję się żyć, uciekam w pracę, nie mam życia towarzyskiego choć lubie zabawę i szaleństwa, ale jestem zablokowana i wycofana.Mieszkam z rodzicami, który są ciągle nie zadowoleni, każdy partner jest nieodpowiedni i zawsze jest problem .
Jestem tu żeby zawalczyć o swoje życie o siebie

Dziękuję że tu jestem !:)

Asia MP
Asia MP
23 października 2020 10:51

Hej, jestem Asia :-)
 
Jestem tutaj, bo czuje, że jestem w takim momencie swojego życia, który przyniesie ze sobą dużo dobrych zmian. Samo napisanie tutaj kilku słów o sobie jest już dla mnie przełamaniem pewnego rodzaju wstydu. Niestety nie do samego końca, bo pisze pod nikiem a nie posługując się pełnym imieniem i nazwiskiem.
Poczucie wstydu od wczesnych lat wpędziło mnie w perfekcjonizm (pewnie nie jestem odosobnionym przypadkiem :-)) i co za tym idzie w wysokie standardy, które stawiam i sobie i innym w prawie każdej dziedzinie. Nauczyłam się już 'odpuszczania’, akceptowania braku perfekcjonizmu u innych, ale żeby to w pełni zrobić u siebie to jeszcze trochę mi brakuje. Jestem świadoma, że są obszary, w których postrzegam siebie jako niewystarczająco 'dobrą’ , dlatego bardzo często szukam innych obszarów, w których mogę to 'nadrobić’
Liczę na to, że dzięki pracy z Wami i dzięki temu miejscu nabiorę więcej łagodności dla samej siebie i wewnętrznego spokoju, którym będę mogła też obdarowywać innych :-)

Monika Sikora
Monika Sikora
24 października 2020 22:28

Cześć, mam na imię Monika. Jestem kobietą, która coś już przepracował ze swoimi standardami i wartościami. Mimo to jest to nie kompletne i brakuje mi w życiu tych nowych jakości by czuć radość i spełnienie w codzienności. Stąd moja obecność tu w Źródle. Mam 37 lat, jestem żoną i mamą czwórki dzieci, nie pracuje zawodowo. Mój wstyd to brak pracy, czy może własnych pieniędzy a i poczucie winy ,że tak myślę i czasem się na tym fiksuje, bo moja rodzina jest dla mnie ważna. Rodzina to jedna z wartości, która jest na jednym z pierwszych pozycji. Takie okładanie siebie nie jest fajne. Z pieniędzmi jeszcze jest tak, że one zawsze są. Raz mniej, raz więcej ale tyle ile ma być to jest. A ile ma być konkretnie to nie wiem, bo prowadzenie budżetu to bym chętnie robiła, ale nie robię. Tak samo z prowadzeniem kalendarza, wszystkie najważniejsze rzeczy są, ale inne nie. Mam nawet kupiony planer ,by zacząć w jakimkolwiek czasie, ale zapisane są ze trzy tygodnie i koniec. Miałam zakupionych kilka kursów on-line na różne tematy i przerobiłam je, i one jakiś ślad we mnie zostawiły i dalej gdzieś we mnie rezonują, ale układanka dalej jest rozsypana. Wstydzę się moje złości na dzieci i mam poczucie winy że nie jestem taką mamą jaką chciałabym być, że ja zadaję im teraz może jakieś traumy, z którymi będą musiały sobie poradzić, a tak chciałabym żeby były osobami mądrymi i wrażliwymi i dobrymi i dla siebie i dla innych.
Poznałam Was w ramach Waszego udziału w Summit Ajurweda Marii Szabat i tak Was podglądałam i nawet ten kurs o pieniądzach mnie ruszał, ale zaniechałam tego, bo to taki schemat już się zaczął robić. Kupuje, przerabiam i odkładam na półkę jak książkę. Robię notatki, żyję tym przez pewien czas a potem to milknie i zanika w jakimś sensie. A głęboko we mnie jest olbrzymie pragnienie życia, i nie jest tak że teraz nie żyję, tylko czegoś tu i teraz mi brakuje. A temat Źródła i ten webinar, bardzo mi zaskoczył i jestem tu dla siebie, ale głęboko wierzę, że cała moja rodzina na tym zyska. Być może to co napisałam to szczyt góry lodowej, więc tym chętniej biorę się do pracy ze sobą. Czuję teraz ekscytację, i lekki strach – jeżeli taki może być.

Monika Sikora
Monika Sikora
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
26 października 2020 19:25

Dziękuję i myślę że tu w Źródle będę teraz szukać spokoju i ugruntowania się w sobie, bo dookoła dzieje się za dużo i stres wkrada mi się w klatkę piersiową.
Ściskam Was mocno

MB
MB
25 października 2020 09:52

Hej mam na imię Marcin.
Jeszcze dwa lata temu żyłem w świecie zbudowanym na fundamencie przekonań i przykładów, które wchłaniałem z mojego najbliższego otoczenia rodziny, przyjaciół, edukacji oraz obecnego wszem i wobec przekazu medialnego. Musiałem otrzymać potężny cios powalający, tak mocny że przez miesiąc nie potrafiłem podnieść się z ziemi. Żeby otworzyć swoje ślepia szerzej, zobaczyć że horyzont jest o wiele szerszy a nawet to co widziałem było częściowo zasłonięte, tutaj mogę wrócić do sytuacji która mnie powaliła. Dlaczego musiało to tak boleć, dlaczego musiało mnie złapać za gardło i przycisnąć do ziemi? Dlaczego? Odpowiedzią jest bo inaczej nie docenił bym swojej lekcji. Ale dlaczego bym jej nie docenił? Bo takie BYŁO moje przekonanie, które zasłaniało mi horyzont, już widziany przeze mnie. Za tą przeszkodą był cud, zachwyt, efekt wow. MOŻE BYĆ ŁATWO. Pisząc te trzy słowa zdałem sobie sprawę że ta przeszkoda jeszcze stoi, jest już naruszona, ale tak głęboko we mnie jeszcze jest. Dlaczego? Użyłem stwierdzenia „może być” co wprowadza w zwątpienie, niepewność. I co z tym zrobić? Będę ją sukcesywnie rozbierał kamień po kamieniu i zrobię to Z LEKKOŚCIĄ.
Więc wracając do wątku JESTEM TU (co sobie uświadomiłem) przebudziłem się widzę że mój świat jest teraz inny wiele się zmieniło, wiele się jeszcze zmieni. Bardzo dobrze się z tym czuje.

Na początku tego ćwiczenia podszedłem do tego bardzo przedmiotowo notatnik, zapiski. Jednak dziś rano gdy się przebudziłem zrobiłem sobie medytację, zaparzyłem kawę usiadłem w pufie wziąłem notatnik i zapisałem że czuję się zakłopotany jak występuje publicznie, oraz jak zostanę nagle wywołany z tłumu w którym mogę coś powiedzieć ale jestem jakby anonimowy. Jednak w tym pufie niewygodnie się pisało, notatnik na kolanie do tego nawet nie miałem długopisu tylko jakaś kredka się przyplątała. Więc odłożyłem notatnik. Jednak zostałem z tym wstydem i zadałem sobie pytanie dlaczego tak się czuje? Pierwsza myśl to że nie byłem doceniany przez rodziców. Jednak stało się coś jeszcze bardzo dla mnie mocnego. Przyszło do mnie wspomnienie, bardzo stare. Zobaczyłem siebie jako mały chłopiec, chowającego się za fotelem, patrzącego na swojego śpiącego na kanapie tatę jego bohatera, którego kocha, dla którego jest ogromną częścią jego świata. Tata śpi już od kilku dni, a na stole przed nim stoi przeźroczysty napój, który jego bohater co kilka godzin przechyla żeby wlać w siebie i znowu zasnąć. Ten mały chłopiec gdy Tata spał, przywiązał do kanapy dwa szaliki żeby związać tacie ręce, żeby nie mógł sięgnąć jak się przebudzi po napój. Strasznie się jednak boi to zrobić. Stał się jednak cud. Pod namową komentarza innej osoby tutaj na forum. Jako dorosły ja wszedłem do tego pokoju i ten mały człowiek z całej siły się do mnie przytulił i poczuł się kochany. Ja poczułem ogromną ulgę, uwolnienie. W tym samym czasie wstał mój tata był trzeźwy i radosny i też przytulił się teraz już nie wiem czy do mnie czy do tego malca, a może jedno i drugie.

Ogromne dla mnie przeżycie, dziękuje. Stoję przed wami obnażony ze swoich uczuć, jednocześnie nie czuję wstydu. Życzę wysokich wibracji.

Ewelina Przygoda
Ewelina Przygoda
26 października 2020 14:19

Cześć Kochani :) Nazywam się Ewelina. Obecnie pracuję w firmie pożyczkowej, jako analityk wniosków pożyczkowych. Nie jest to praca moich marzeń, ale też ciągle nie wiem, co mogłoby być pracą moich marzeń. Jak tak sobie teraz na to patrzę, to też zawsze wywoływało we mnie wstyd i poczucie winy. Że nie wiem, co chcę robić, że jak tak można. Mieć tyle lat i nie wiedzieć, co się chce robić. A ja nie wiem :) I obecnie staram się to akceptować, a przy tym po prostu odkrywać siebie i poznawać siebie prawdziwą. W sumie od kilkunastu lat chodzę do psychologa. Jest to wynikiem tego, że jestem trzeźwiejącą alkoholiczką. Od kilkunastu lat nie piję. Tak w głębi też się tego wstydzę i mam poczucie winy, że piłam i że jestem alkoholiczką. Kobietą alkoholiczką. Totalna masakra. Mam w sobie poczucie winy, że skrzywdziłam siebie i innych, pijąc. Mam w sobie wstyd z tego powodu, co robiłam, gdy piłam. Mam w sobie poczucie winy, że przez to, że piłam, nic nie osiągnęłam, że musiałam od nowa budować swoje życie, zamiast je kontynuować. Wstyd, który mi przychodzi do głowy z dzieciństwa jest jeszcze ze szkoły podstawowej. Rozmawiałam na lekcji, co mi się raczej rzadko zdarzało, bo byłam grzeczną i ułożoną dziewczynką. Pani za karę kazała mi stanąć z rękami do góry. Razem ze mną stało tak kilku chłopaków. Pamiętam ten wstyd, że jestem napiętnowana i to jeszcze w dodatku jedyna dziewczyna. Pamiętam, jak bałam się wrócić do domu, bo dostałam 2 z kartkówki w czwartej klasie z geografii. Wstydziłam się i płakałam, bo co powie mama. Pamiętam, jak wstydziłam się pijącego ojca, leżącego, zasikanego przed drzwiami. Pamiętam, jak dzieci śmiały się ze mnie, że mam ojca pijaka. Pamiętam, jak na koloniach w podstawówce koleżanki na stołówce chciały, żebym poszła po dżem. A ja się wstydziłam i powiedziałam, a jak nie ma już dżemu, a jak mi nie dadzą? A potem one wyśmiewały się ze mnie i szydziły, że się wstydzę. Pamiętam wstyd, że jestem nieidealną córką, siostrą, wnuczką. Ufff. Dużo tego we mnie. Ale od marca pracuję ze sobą, ze swoimi emocjami. Jestem ze sobą. Poznaję i odkrywam. Staram się być dla siebie dobra. Staram się rozwijać, być otwarta. Być dla siebie. Dziękuję za tę przestrzeń i że mogę w niej być :)

Ewelina Przygoda
Ewelina Przygoda
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
1 listopada 2020 12:20

Dziękuję Kochane za cudne słowa :) Jestem za nie bardzo wdzięczna i za to, że tutaj jestem. Jestem wdzięczna, że jestem w swoim życiu tam, gdzie jestem. Jestem szczęśliwa :)

Grażyna Maroń-Tokarz
Grażyna Maroń-Tokarz
28 października 2020 07:31

Witam serdecznie. Z tej strony Grażyna. Trafiłam do przestrzeni Źródła dzięki pracy z Kursem o relacji z pieniędzmi. Bardzo ze mną rezonowało, i nadal rezonuje to, co robi Honorata i Sylwia. Dziękuję, że jesteście.

Po co tutaj jestem? By wysprzątać jeszcze swoją tzw „piwnicę” i/lub zmienić „rośliny w ogrodzie” na swoje własne….chcę po prostu wznieść się na wyższy poziom.

Mam za sobą wiele terapii psychologa, psychiatry, coacha i wiele innych, więc trochę rzeczy znam z doświadczenia i z całym mnóstwem swoich programów już pracowałam.
Mam nadzieję, że skutecznie :)

Poczułam, że mam być u Źródła, więc jestem.

Na ten moment tyle, ściskam. Grażyna

Grażyna Maroń-Tokarz
Grażyna Maroń-Tokarz
Reply to  Grażyna Maroń-Tokarz
29 października 2020 07:25

Cześć. Dopowiem coś jeszcze o sobie więcej…

Wychowywałam się w rodzinie, która ceniła bardzo wartości religii katolickiej, kościoła. Na przekór temu, moja mama nie zna ojca (wmawiali jej, że urodziła się z gwałtu, co okazało się po latach nieprawdziwe). Całe życie była napiętnowana przez rodzinę z tego powodu (mama i moja babcia), czuła wstyd, żal i wszelkie uczucia niskiej wibracji.
Mój tato natomiast nie znał swoich rodziców ponieważ wcześnie zmarli (mama, gdy miał 8 dni a tata gdy miał 5,5 roku); wychowywały go siostry.
W kwestii dzieci: najpierw dostałam informację, że tylko po ślubie, a później że jak już mam X lat to jest już za późno. Stara panna, bezdzietna itd…kto się będzie tobą opiekował na stare lata…
Jaki to miało na mnie wpływ? …wartości, które mi przekazali, nad którymi zrobiłam już ogrom pracy, by żyć wg swoich zasad to przede wszystkim: religia i kościół to obowiązek; kobieta musi mieć męża; sex tylko po ślubie, nigdy nie bądź w życiu sama; kobieta bez mężczyzny jest nic niewarta…

Idąc za tymi wartościami,moje życie prywatne (bo na nim się teraz skupię) wyglądało tak:
Podświadomie uciekałam od chłopaków i dłuższej relacji (okazało się później, że to programy rodowe: kobiety bardzo cierpiały przez mężczyzn).Gdy już się związałam „na poważnie” to, z poczuciem wstydu wtedy, jednak sex nie doczekał się ślubu (co objawiło się nadżerką spraw kobiecych). Moja ówczesna miłość związała się z kimś innym i zaczęła się jazda bez trzymanki….wina i wstyd miały niesamowity bal….że to kara „boża”, że sex miał być po ślubie, że ze mną jest coś nie tak, a do tego wszystkiego mama po nocach z płaczem mówiła ojcu „jak ona sobie teraz biedna poradzi?” – dodam tylko, że miałam wtedy 22 lata. Wstydziłam się, że żyję….nie identyfikuję się już z tym od lat, lecz sądzę, że może komuś moja opowieść pomóc.
By pokazać, że każde doświadczenie przydarza się dla nas (nie przydarza się nam), moja pierwsza miłość jest obecnie moim przyjacielem (wiem, że gdybym potrzebowała jego pomocy to ją dostanę i odwrotnie). Relacja religia-kościół mocno uległa transformacji. Wstyd i poczucie winy jest mi już w doświadczeniu teraz obcym uczuciem/emocją.
/Coś mi jeszcze odpalało w tym roku trochę przy okazji relacji z pieniędzmi, natomiast mam nadzieję, że to już etap rozpuszczenia./

Obecnie mam 45 lat, nie mam dzieci, od tamtej pory miałam kilka związków, nawet tzw „toksycznych”, które były po to, bym wzrosła do tego poziomu na jakim jestem teraz. Były to trudne relacje, bywałam tą 3-cią, pojawiał się alkohol…nie, już się tego nie wstydzę i nie mam poczucia winy. Wybaczyłam sobie i innym. Podziękowałam za te doświadczenia.

3 lata temu wyszłam za mąż, ślub „tylko cywilny”. (na temat ślubów mam swoje zdanie, ale to osobny wątek). Ślub wzięłam tak jak chciałam,na własnych zasadach, jak czułam… bo to był mój dzień (nasz dzień)…pomimo protestów i oburzenia rodziny….wyjechaliśmy na Dominikanę i wzięliśmy ślub na plaży. Jeszcze mam ciary jak sobie tylko przypomnę….najważniejsze to robić coś w zgodzie z sobą, ze Źródłem, ze swoimi wartościami.

Miłość – Wolność – Autentyczność – Harmonia
To moje wartości, którymi się dziś kieruję.

Pozdrawiam, dobrego dnia :)

Wiola
Wiola
29 października 2020 14:19

Cześć, mam na imię Wiola. Od sześciu lat mieszkam w Wielkiej Brytanii. Na co dzień pracuję w korporacji, od święta jestem fotografem.
Na drodze rozwoju z dobrych dziesięć lat, na drodze rozwoju duchowego połowę krócej. Bez oszałamiających efektów.
Jestem tu, ponieważ jedna z bardzo bliskich mi osób poleciła mi Wasz podcast.
I wpadłam, jak śliwka w kompot :) Dzięki temu co robicie, wszystko zaczęło się układać w jedną całość.
Ten rok jest dla mnie przełomowy. Od wielu miesięcy jestem w błogim stanie „nic nie muszę” (do którego zaprowadziło mnie wybaczenie, również sobie).Kilka tygodni temu z kolei, chyba doświadczyłam czegoś, co nazywa się skokiem kwantowym. Stanęłam w Prawdzie. Przede wszystkim przed samą sobą. Bardzo uwalniające, a przede wszystkim dające ogromną siłę.
Jestem w procesie zakończenia mojego małżeństwa, do czego przez lata nie dawałam sobie prawa (poczucie winy).
Wizja budowania nowego życia napełnia mnie lekkością i światłem.
Zastanawiam się, co jest moim największym wstydem i odpowiedź mnie przestraszyła – ja sama. Wstydzę się siebie, swojego ciała. Tego jak wyglądam, czego chcę, co czuję. Kiedyś wstydziłam się tego, skąd jestem.
Wychowałam się w domu, w którym na pozór niczego nie brakowało, ale brakowało akceptacji. Wszystko, co było dla mnie ważne było dewaluowane, a ja – nie taka, jak powinnam być. Nauczyłam się więc oszukiwać. Siebie i innych, żeby tę akceptację dostać. Moje relacje świetnie to odzwierciedlały, a ja w środku płakałam.
Na szczęście spotkałam na swojej drodze osoby, przy których nie musiałam udawać, nie musiałam ukrywać, co czuję. To dało mi przekonanie, że może być inaczej i siłę, by mój świat budować od nowa. Teraz już wiem, że tej akceptacji nie znajdę na zewnątrz. I to jest piękne uczucie, bo tylko ode mnie zależy, jak się czuję. Jestem przekonana, że Źródło da mi wsparcie na tej drodze.
Przyjmuję też (nareszcie!) to, że ludzie przychodzą i odchodzą z naszego życia. Chcę mieć blisko tylko tych, którzy też tego chcą.
Dziękuję za tę wspólną, bezpieczną przestrzeń.
P.S. Nie chciałam najpierw o tym pisać, ale jednak znalazłam odwagę, żeby się tym podzielić – widziałam kiedyś Anioła. Myślę, że to był mój Anioł Stróż.

Wiola
Wiola
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
1 listopada 2020 22:08

O rety, dziewczyny, dziekuje Wam za te slowa, bardzo mi byly potrzebne!

Patrycja Pieguska
Patrycja Pieguska
29 października 2020 14:31

Witam serdecznie zarowno Was dziewczyny prowadzace, jak i wszystkich uczestnikow Zrodla…:)
Tak bardzo chcialabym pieknie o sobie napisac, niestety ostatnio brakuje mi polotu „do piora”…
Poznalam Was ok. roku temu, uczetniczac w programie „28 dni do pokochania siebie (bardziej)”… do ktorego przywiodla mnie steskniona Dusza…
Rozwojem osobistym na bardziej swiadomym poziomie zajmuje sie od 2016 roku, kiedy to rozstalam sie z mezem… kiedy moje zycie wywalilo sie do gory nogami…
kiedy zrozumialam, ze jestem niedojrzala emocjonalnie… kiedy Serce wyrywalo sie do Prawdy, Zrodla, Milosci… i nadal sie wyrywa…
U mnie jakos to tak wyglada, ze robie 2 kroki na przod, a 5 do tylu… Tyle razy juz mi sie wydawalo, ze jestem taka oswiecona… ze potrafie przenosic gory, ze jestem juz tu gdzie chcialam byc i nagle wszystko sie wali na leb i szyje – w gwoli wyjasnienia – od ponad 20tu lat choruje na depresje i niestety ona lubi do mnie wracac w najmniej oczekiwanych momentach… wstydze sie jej…
Czuje tez w sobie duzo wstydu za to, jak wygladam, kim jestem, a wlasciwie kim nie jestem… za to, ze niewiele robie (nie pracuje zawodowo), ze nie mam pelnej rodziny, a nawet partnera, ze nie potrafie budowac bliskich relacji. Ze jestem zla matka, ze bywam czesto obojetna, nawet na siebie – to wszystko sprawia, ze czuje sie wyalienowana, niegodna i nie zasluguje.

Jednak w porywach czytuje ksiazki, szydelkuje, robie naturalne swiece z wosku sojowego, prowadze bloga kulinarnego, robie bizuterie… etc… etc… – choc prawda jest taka, ze opuscila mnie dawna motywacja i radosc dzialania… Niedawno ukonczylam kurs Praktyka Terapii Anielskiej i nawet na tej tak bliskiej memu sercu plaszczyznie, nie potrafie rozwinac skrzydel…

Jestem przekonana, ze jak kazde z nas tu obecnych, nie znalazlam sie w Zrodle przypadkowo i ufam, ze uzdrowie w sobie to co jest do uzdrowienia… i odnajde na nowo droge do siebie…

Dziekuje za Was wszystkich <3

Patrycja Pieguska
Patrycja Pieguska
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
6 listopada 2020 20:04

Dziewczyny… pokochalam Was juz dawno, a teraz to uczusie sie tylko poglebia… Jestescie wspanialymi Istotami, ktore wiele przeszly…
Wlasnie odsluchalam poranne spotkanie, w ktorym nie moglam uczestniczyc rano i podtrzymuje swoje odczucia wovbec Was…
Nie tylko podnosicie na duchu, ale pomagacie w rozwoju…
Nie sadzilam, ze jestem taka surowa wobec siebie – dotychczas wydawaloo mi sie, ze moim podstawowym celem zyciowym jest rozpieszczanie siebie haha… A to kakalko, a to kawka… a to kapiel etc… – a tutaj taka niespodzianka…
Jestem ogromnie za Was wdzieczna i lece nadrabiac zaleglosci… :)
Z miloscia :-*

Last edited 3 lat temu by Patrycja Pieguska
Eliza Krzywanska
Eliza Krzywanska
3 listopada 2020 22:34

Hej Kochani
Nazywam się Eliza i jestem tu, bo potrzebuję nauczyć się czerpać ze źródła.

Od jakiegoś czasu odkrywam pracę z w własną energią i połączeniem z uniwersum dzięki czemu w moim życiu zaczęły dziać się małe wielkie cuda, a to daje mi pewność, że ogromne cuda też są dostępne tylko potrzebuję się nauczyć jak je tworzyć.

Zawodowo jestem całkiem zagubiona jako coach i artysta i autor książki nie potrafię przełożyć mojej wiedzy i doświadczenia na pieniądze. Całe moje życie kuleje w tym temacie. Mam wiele talentów, ale nie potrafię zakochać w nich innych. Wydałam ogrom pieniędzy i nawet te które były banku na nieskuteczną promocję i nic się nie wydarzyło.

Jeżeli chodzi o przekonania to doszłam do takiego miejsca, gdzie świadome przekonania obalam odruchowo, gorzej z tymi co noszę w głowie i nie wiem, że są. Albo tak głęboko je zakopałam, że sama nie potrafię odkopać.

Mój największy strach
Że próbowałam już tyle rzeczy i z naprawdę ogromnym zaangażowaniem więc czy spełnię swoje marzenia o niezależności, dobrobycie, który daje możliwość życia po swojemu w wolności, pasji, kreatywności i kontakcie ciągłym z naturą? Tak bardzo chciałabym jeszcze raz otworzyć firmę i działać prężnie, ale ja już naprawdę nie wiem co ja mam robić.

Ale jestem tu absolutnie pełna nadziei i otwartości na nowe, bo moje stare nie działa.

Fajnie, że jesteśmy tu razem.

Eliza Krzywanska
Eliza Krzywanska
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
4 listopada 2020 21:23

Dziękuję bardzo za Waszą odpowiedź.

Dałyście mi do myślenia, chyba rzeczywiście przekonań nie szukałam nigdy nigdzie indziej jak tylko w głowie.

Serca zaczęłam używać stosunkowo niedawno, A od Was nauczyłam się, że wszystko trzeba poprzedzić właściwą intencją i wytłumaczyłyście to w którymś nagraniu tak dobrze, że w końcu zrozumiałam, że nie kierowało mną to co powinno tworząc firmę, czy pisząc książkę, te głębokie intencje były związane mocno z EGO, z chęcią udowodnienia mojemu byłemu partnerowi, że jestem wystarczająco dobra itd.… i choć kocham pomagać, kocham tworzyć to zauważyłam niedawno, że to nie było do końca spójne z intencją która np. chciała zarobić.

Strona https://findyourself.pl/
Face https://www.facebook.com/ElizaKrzywanskaFindYourself
Strona artystyczna https://elisajohansson.com/

Jestem ogromnie wdzięczna, że chcecie się nad tym pochylić, dziękuję z całego serca.

Lucy
Lucy
18 listopada 2020 22:19

Cześć. Mam na imię Lucyna, choć zdecydowanie wolę Lucy :)
Znalazłam się tu absolutnie nie przez przypadek – szukając , klika miesięcy temu w sieci czegoś na temat wibracji i… trafiłam na podcast wysokie wibracje.
Jestem psychologiem i terapeutą, a dodatkowo prowadzę szkołę tańca i kursy tańca.
Można rzec, że dużo osiągnęłam (bo tak jest) i naprawdę spełniam się w tym co robię, ale…nadal za mało, nadal nie jestem w tym wszystkim co robię wystarczająco dobra. Niestety, nawet jak to piszę to głęboko w to wierzę, mimo że jest już o wiele lepiej niż kiedyś. Wreszcie mam takie momenty (tak, tylko przebłyski) bycia z siebie dumną. Ale zaraz potem pojawia się wstyd, że …i tu już jest cała lista (że to nadal nie jest taki poziom mojej wiedzy, umiejętności, aby być dobra w swoich zawodach. Chyba już się przyzwyczaiłam, że ten głos ciągle mi dudni w głowie.
Doskonale wiem, że ten wstyd i niedowartościowanie jest z dzieciństwa. Żadne terapie, które robiłam dla siebie z racji zawodu nie pomogły mi poradzić siebie z nim wystarczająco, pomogły mi go nieco osłabić, ale teraz coraz częściej pojawiają się uporczywe sny w których jestem jakby uwieziona w moim rodzinnym domu/podwórko i wszytko , nawet to co dotyczy aktualnych spraw we snach rozgrywa się właśnie tam.
Od dziecka się wstydziłam (w ogóle są takie dzieci, które mogą odczuwać coś innego niż lęk i wstyd??). Żeby było jasne – moi rodzicie to zupełnie normalni, wykształceni, udzielający się mocno religijnie ludzie, z zewnątrz nie ma się do czego przyczepić. A ja czułam się przez nich zamkniętą od świata, patrzącą z wielkiego podwórka na szczęśliwe (w mojej wówczas ocenie) dzieci, które robiły wszystkie te rzeczy pod moim nosem, których mi nie wolno było (jako małe dziecko marzyłam np o brodzeniu nogami w wielkiej kałuży, którą widziałam z okna). Stałam się takim dziwadłem, które wszystkiego się wstydziło, bo byłam inna, po prostu inna. Rodzice mieli swoje strachy, chronili mnie, ciągle się o mnie bali.
Poradziłam siebie (?) z wieloma wstydami – ogromnie bałam się publicznych wystąpień, więc przez wiele lat prowadziłam szkolenia, wstydziłam się jak ktoś na mnie patrzył, gdy się ruszam – więc teraz jestem instruktorką tańca itp. ..i nadal czuje, że się od czegoś nie mogę uwolnić., pomimo szkoleń i całej pracy nad sobą jako psycholog.Mam jakieś kawałki tej całej niejasnej dla mnie układanki, ale już od lat nie udaje mi się tego złożyć w zrozumiały dla mnie obraz, który pomógł by mi wyjść , chyba z tego zamkniętego rodzinnego podwórka… Chyba dlatego tu jestem…

Lucy
Lucy
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
20 listopada 2020 23:28

Dzięki za tak trafne pytanie !!!. Odpowiedź na nie pozwala mi poszerzyć perspektywę w zaskakujący dla mnie sposób, ale też przeżyć kolejne zakopane emocje – smutku po odejściu (dość nagłym) tych 2 ważnych wówczas dla mnie osób.
Moja rozsypana układanka zyskała kilka nowych elementów , choć jestem świadoma, że nie o rozumienie tu chodzi, tylko o przeżycie tego, czego nie zrobiłam w adekwatnej do tych emocji sytuacji. No cóż, zabieram się do dalszej pracy :)

Marzena Ka
Marzena Ka
21 listopada 2020 22:19

Cześć, mam na imię Marzena. Mam 52 lata, dwóch dorosłych synów i trzy psy :) Ponad rok temu odeszłam od męża a potem się rozwiodłam. I mimo, że wiem że mogłam zrobić inaczej, bo ostatnie lata życia z moim byłym mężem były koszmarem, to wciąż nie potrafię zamknąć tego rozdziału i bardziej dostrzegać i doceniać tego, jak dobrze jest mi teraz. Chyba właśnie poczucie winy, przekonanie, że może mogłam bardziej się postarać i uratować swoje małżeństwo spowodowało, że zaczęłam szukać sposobu na rozwój duchowy, zrozumienie i pewnie też, usprawiedliwienie swoich wyborów.
Słuchanie podkastów , medytacja, siedzenie w ciszy i patrzenie na przyrodę pomagają mi dobrze przeżywać moje dni. Wiele rzeczy jest dla mnie nowych i nie zawsze wszystko rozumiem, ale powoli układam to sobie w głowie. Ciekawa jestem , dokąd mnie zaprowadzi Źródło i czego się o sobie dowiem.
Wysłuchałam pierwszego podkastu i zrozumiałam skąd we mnie obsesyjna chęć wiecznego odchudzania się ( z różnym skutkiem), dlaczego przez kilka lat intensywnie trenowałam biegi długodystansowe, aż przebiegłam kilka półmaratonów i maraton…..Dlaczego mimo, że ciągle słyszę, że świetnie wyglądam , mam mnóstwo zastrzeżeń do mojego ciała, którego chyba nigdy nie zaakceptowałam tak naprawdę… Wszystko za sprawą jednej z moich koleżanek ze szkoły, która przy każdej okazji mówiła mi, jaka jestem gruba ( chociaż obiektywnie nie byłam) i docinała mi, że jestem fajtłapą i nie nadaję się do żadnego sportu…. Dla Renaty też nauczyłam się pływać , chociaż ona pewnie nigdy się o tym, jak zresztą o moich osiągnięciach w sporcie, nie dowie. Ten okropny wstyd, który czułam, gdy mnie wytykała palcem a inni jej wtórowali siedzi we mnie do tej pory, chociaż dopiero dzisiaj to zrozumiałam. Dziękuję :)

ALDU
ALDU
Reply to  Marzena Ka
22 listopada 2020 18:34

Rozwód – też miałam poczucie przegranej, bo się nie udało. Ale już po chwili…brawo ja! Z kolei z dzieciństwa pamiętam, jak moje koleżanki w szatni na wfie śmiały się, ze mnie że mam krzywe kolana…spódnicę zaczęłam zakładać jak miałam 34 lata czyli rok temu…i długo czułam strach, że ktoś mnie nie zaakceptuje w nowym towarzystwie. Tak więc głowa do góry, zobacz ile już zrobiłaś, bo jesteś z nami, a przede wszystkim ze sobą w źródle:-)
Ściskam
Ola

Last edited 3 lat temu by ALDU
Marzena Ka
Marzena Ka
Reply to  ALDU
22 listopada 2020 19:30

Dziękuję Olu 💚
Staram się zmieniać myślenie, doceniać siebie, cieszyć się swoim obecnym życiem. I oswajać moje emocje.

ALDU
ALDU
22 listopada 2020 17:48

Hej jestem Ola. Zapoznaje się ze źródłem i pierwsze spostrzeżenie, że jest to SUPER pomysł, że nie wszystko w jednym czasie. Bo ja zauważyłam, że dużo informacji dochodzi do mnie, po paru godzinach czy dniach. Dużo przykładów i pomysłów. To musi się po prostu zadziać. Medytuję od 2 miesięcy regularnie. Zaczęłam od czakr, ale jak tylko doszłam do drugiej to mój wewnętrzny głos krzyczał „Hola, hola z czym do ludzi. Weź najpierw posprzątaj swoją kuwetę”. I tak trafiłam do żródla. Więc sprzątam z Wami:-):-) Wartości, które już odrzuciłam to np. zerwałam z kościołem, chociaż jestem z katolickiej rodziny, zrobiłam tatuaż, chociaż ciała sie nie maluje, z założeniem, że powinnam wyciągnąć rękę i wybaczyć rodzeństwu zawsze i wszystko, bo rodzina jest najważaniejsza i że ślubuję sie „na zawsze”, bo się rozwiodłam. Podważyłam też założenie, że dobrej i stabilnej pracy się nie zmienia, tylko dlatego że źle się tam czujesz 🤦‍♀️ Wyznaje, że każdemu nie dogodzisz, więc dogódź przynajmniej sobie oraz traktuj innych jak sama chciałabyś być traktowana (czasami mnie to przerasta). Less drama czyli nie rób dramatu ze wszystkiego, rzeczy dzieją się po coś. Narzekaj jak najmniej. Zmień, jak możesz, a jak nie możesz to zaakceptuj. Jak nie umiesz czegoś zrobić to zapłać komuś kto umie to zrobić, a nie frustruj się przez miesiąc. Stawiaj granice sobie i innym. Pilnuj swojej aury i nie wpuszczaj tam negatywnej energii innych ludzi. Ponadto bądź szczera, nie kradnij, nie śmieć, pozwól innym być innymi (czasami mi się nie udaje). Listę będę uzupełniać w notatniku i na pewno pozwoli mi ona zauważyć właśnie takie rzeczy, jak powyżej.. że mam własne wartości, które sama czasami łamię. Będę wyłapywać dzięki temu te momenty szybciej.

Ściskam Wszystkich!

Last edited 3 lat temu by ALDU
Justyna Buska
Justyna Buska
22 listopada 2020 18:42

Cześć, mam na imię Justyna. Jestem żoną, matka trzech chłopców, nauczycielką. Pracuje nad relacja z sobą od jakieś czasu, ale jak mówiła Honorata w nagraniu, jestem niecierpliwa, chciałabym od razu wszystko. Jako pierwsze zdanie w dzienniku zapisałam Jesteś w procesie.
Ci do wstydu, dużo tego u mnie i dużo sytuacji że wstydem związanych.
Pamiętam wstyd, gdy wracałam ze szkoły a po drugiej stronie szedł mój pijany ojciec. Pamiętam wstyd, gdy inne dzieci opowiadały o swoich wakacjach, a ja nie miałam takich przeżyć jak wyjazd z rodzicami nad morze lub za granicę. Wstyd, gdy wyraziłam swoje zdanie na temat wycieczki a wychowawczyni się zdenerwowała przy całej klasie. Wstyd, gdy przyszłam do szkoły w okularach i kolega przezwal mnie kujonica. Wstyd, że miałam trądzik, że po urodzeniu dziecka odstaje mi brzuch i nie wyglądam jak wcześniej.
Wstyd i poczucie winy, że nie nadaje się na matkę, bo nie mam wystarczająco dużo cierpliwości i pewnie już skrzywdziłam psychicznie swoje dzieci.
Mój wstyd na pewnie nie jest zintegrowany. Wiem że objawia się moimi wyśrubowanym i standardami co do mojej pracy, zachowania mojego i moich najbliższych, których potrafię krytykować. Najstarszy syn często słyszy ode mnie, że ja w jego wieku robiłam to i tamto. Dlatego też pracuje nad sobą. I nawet jak sobie mówię, że już nie jestem w tamtym domu z ojcem alkoholikiem, to trudno mi czasem zdjąć maskę i przestać że udawać.

ALDU
ALDU
Reply to  Justyna Buska
22 listopada 2020 19:04

Justyna, zrób sobie ćwiczenia z wewnętrznym dzieckiem i wyślij sobie miłość, zrozumienie i przytulanie do wszystkich tych momentów. W każdej takiej podróży daj sobie jakąś rzecz i ta mała dziewczynka i trochę starsza będzie już posiadała ta wiedzę i tą miłość której Ty nie miałaś, gdy byłaś mała. Badz swoim wewnętrznym rodzicem. Mi pomogło. Spróbuj:-)
Dużo wsparcia wysyłam:-)

ALDU
ALDU
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
22 listopada 2020 19:45

Wewnętrzne dziecko przerobilam po raz pierwszy z Wami w kursie „28 dni do pokochania siebie bardziej”. Jezu, jak mi to pomogło.

Beata Czmiel
Beata Czmiel
23 listopada 2020 19:11

O rany od czego by tu zacząć 🤔
Chyba od tego, że Wasz profil od dawna był w gronie moich znajomych na FB ale tylko był polubiony i nigdy nie skorzystałam z materiałów, które na nim przedstawiałyście bo Wasze osoby działały mi na nerwy🤪za nic nie mogłam się stawić do tego co przekazujecie. Nie jest to nic osobistego chyba po prostu nie byłam gotowa na tak duże zmiany na to co mogłoby mnie spotkać. Tak było do momentu wysłuchania webinaru o intuicji. Moja intuicja zawsze dobrze mi doradzała, ale oczywiście nie zawsze jej Słuchałam. Szczególnie mocno została ukryta podczas mojego małżeństwo. Aktualnie jestem po rozwodzie, mam dwójkę cudownych dzieci i ogłoszoną upadłość konsumencką. Kiedy 5 lat temu podejmowałam decyzję o rozwodzie, nie wiedziałam że będzie to najlepsza decyzja jaką w życiu podejmę i że będzie to pierwszy krok do poznania siebie, wybaczenia sobie, pokochania siebie a także chęć rozwoju osobistego i duchowego.
Słuchając podcastu doświadczyłam niemiłej podróży do DZIECIŃSTWA, gdzie ze względu na to, że noszenie okularów w tamtym czasie nie było trendy byłam przezywana upokarzana przez rówieśników. Ciągłe porównywanie mnie przez matkę do lepszych, zdolniejszy ucznió( pomimo tego, że byłam w czołówce klasy i zawsze na świadectwie tylko o jedną czwórkę za dużo miałam do paska) też dawało się we znaki. Jako nastolatka doświadczałam ciągłego molestowania, jako mężatka, doświadczyłam próby gwałtu, głębokiej depresji i poniżania przez męża przed rodziną, znajomymi, pracownikami i dzieckiem. Trzy lata temu w pracy kręgosłup odmówił posłuszeństwa, a na komisjach w ZUS lekarze mówili, że grozi mi wózek inwalidzki jak o siebie nie zadbam, problemy z nerkami nawracają odkąd pamiętam, a moja kreatywność, choć wiem że jest wielka nie potrafi rozkwitnąć tak jak bym chciała. Już jakiś czas temu zrozumiałam, że moje ciało wręcz krzyczała RATUJ SIEBIE I MNIE!!
Czy mam problem z uczuciem wstydu i poczucia winy? W głowie myślałam, że już to sobie poukładałam, wybaczyłam, zrozumiałam, ale czuję, że moje ciało jeszcze jest innego zdania.
Kocham tworzyć a moja twórczość skupią się teraz wokół Aniołów, ale chciała bym by one miały w sobie duszę, a tego nie mogę im teraz dać bo po dzisiejszym dniu widzę, że w moim wnętrzu jest jeszcze większy chaos niż myślałam.

Katarzyna Smolka
Katarzyna Smolka
23 listopada 2020 19:15

Cześć dziewczyny:) Mam na imię Kasia. Od czasu wirusa i kwarantanny moje życie zaczęło się zmieniać. Od marca tego roku mam więcej czasu dla siebie, zaczęłam więcej ćwiczyć, zdrowiej się odżywiać i interesować się rozwojem duchowym. Uczestniczyłam w 1 jednym kursie dotyczącym energii i intencji…poznałam już troszkę ten temat i wiele zrozumiałam o moim życiu…zaczęłam praktykować wdzięczność, medytacje prowadzone, poranne pływanie w oceanie…moja energia wzrosła, czuje, że dopiero teraz jestem na właściwej drodze do szczęścia…bardzo wiele się zmieniło w mojej głowie. Zaczęłam was śledzić na Facebooku i wysłuchałam wszystkie podcasty o czakrach. Jako, że mam wielką potrzebę rozwoju, pomyślałam, że być może Żródło zaprowadzi mnie dalej i pomoże mi uleczyć emocje z przeszłości. Jestem DDA, od dawna znam schematy i rozumiem je…już troszkę je przerobiłam, ale pewnie wciąż to we mnie siedzi. Myśle, że moim najwoekszym wstydem w moim zyciu

Katarzyna Smolka
Katarzyna Smolka
23 listopada 2020 19:26

cdn.:) Dokończę dalej tutaj, bo mi się przez przypadek wysłało wiadomość;) A więc, moim największym wstydem były sytuacje związane z moim ojcem alkoholikiem, przez którego były zawsze awantury w domu i wstyd przed koleżankami, oraz co dalej wynikło z tego -moje jąkanie. Po awantuach, zaczęłam się jąkać i miałam problemy w szkole i wielki wstyd, gdyż śmiały się ze mnie dzieci. Nie chciałam się wogóle wypowiadać, bo ciężko mi było wydusić słowo. Nie chciałam robić zakupów w sklepie….czułam się strasznie…brak pewności siebie…wydaje mi się ze całkiem dobrze sobie z tym poradziłam, wciąż się zacinam, ale już nie tak mocno…i umiem o tym mówić otwarcie…choć ostatnio miałam sytuacje, że w większym gronie dziewczyn miałam sie wypowiadaći mowić cos o sobie i bylo to dla mnie trudne…zrobilam to, choc wracajac do domu musialam sie oczyscic i wyplakac ten brak poczucia wartosci…

Katarzyna Smolka
Katarzyna Smolka
23 listopada 2020 19:34

Wierzę, że nie jestem tu bez powodu. Rozwój bardzo podnosi moje wibracje i mam nadzieję, że Żródło pomoże mi zajrzeć w zakamarki mojej duszy…Pozdrawiam Was!

Katarzyna Smolka
Katarzyna Smolka
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
25 listopada 2020 16:40

Dzieki dziewczyny…tak, jak mowilyscie to moje jąkanie musialo sie wziasc z tego ogromnego poczucia wstydu z powodu ojca alkoholika…ciekawe, czy uleczajac ten wstyd, ta wada moze zniknac? Macie jakies informacje z tym zwiazane?pozdrawiam:!

Mika
Mika
23 listopada 2020 21:25

Hej, tu Monika. I to już jest dla mnie duże osiągnięcie, że coś skrobnę ;) Jestem mamą, żoną, siostrą i córką. Dużo mogłabym pisać o wstydzie i poczuciu winy … Ale przyszło, żeby napisać o wstydzie za siebie, że czuję się gorsza, mniej kompetentna, zawsze „mniejsza” niż inni. I gdy to opublikuję, będę niezadowolona, bo …przecież mogłam napisać lepiej, inaczej etc.
Mam wrażenie, że przez ilość masek zupełnie zatraciłam siebie. Nadszedł więc czas odkrycia, powrotu.
Jestem podekscytowana byciem tu, a jednocześnie przejęta strachem, że się zniechęcę, bo będzie trudno. Ale idę w to :)

Ola
Ola
24 listopada 2020 22:05

Hej, mam na imię Ola. W październiku z intencją rozwoju duchowego i odnalezienia siebie zamieszkałam sama. Weszłam do źródła, bo chcę dać sobie szansę, że nie wszystko muszę sama ;) Dziewczyny znam od ich drugiego podcastu, a więc już chyba rok. Pierwszy raz w eterze ktoś głośno mówił o tym w co ja wierzę i co czuję. Widziałam jak dzięki Wam
wibruję wyżej, jak systematyzuję sobie wiedzę i otwieram się na nowe.
To co widzę jako wyzwanie dla siebie to … odnaleźć swoje źródło mocy, swoje miejsce we wszechświecie. Misję.
Na codzień borykam się z lenistwem, odkładaniem na jutro. Uwielbiam nic nie robić, zatapiać się w sobie. Nie umiem wywierać na sobie presji i w związku z tym marnie mobilizuję się i nie jestem konsekwentna. Niewiele spraw, które zaczynam – kończę. Doskonale umiem odpuszczać i skupiać się na pozytywach, cieszyć się dniem. Chwytać chwile. Jestem otwarta na nowe i spontaniczna, więc w zasadzie dużo się u mnie dzieje. Uwielbiam zmiany.
Co do wstydu… czakra sakralna, to duża moc twórcza a mi takiej brakuje. Znaczy się jest jej wiele, ale co zacznę to mi się wkrótce odechciewa. Wiec chyba mam blokadę? Także z tym wstydem ukrytym coś musiałoby być, ale niewiele widzę. Żadne ze wspomnień, które do mnie przyszły nie wydaje mi się ciężarem w chwili obecnej. Jednak wypisze je tutaj wedle zaleceń: podczas komunii świętej albo rocznicy zrobiłam siku w majtki, bo wstydziłam się zapytać o toaletę i wiedziałam, że ważne jest aby nie przegapić ni chwili. Wujek powiedział, że biust mi rosnie i się zawstydziłam. W podstawówce wolałam powiedzieć „nie wiem” wezwana do odpowiedzi niż narazić się na śmieszność, że czegoś nie będę wiedziała. Masturbowałam się, gdy do pokoju weszła mama. Chłopcy mówili na mnie cnotka niewydymka. W wieku nastoletnim moim największym kompleksem było czerwienienie się. Obecnie uważam, że to piękna oznaka wrażliwości. Nie poradziłam sobie z zarządzaniem zespołem kobiet, zwolniono mnie z pracy. Wstydzę się tego, że nie jestem wystarczająca, choć wiem, że jestem pełnią taka jaka jestem.
Mam wrażenie, że te moje wstydy już przepracowałam. Ale może jest głębiej coś jeszcze?
Nie mam poczucia winy. Może raczej smutek, że nie umiałam się wstawić za sobą i zatroszczyć o siebie w niektórych sytuacjach: w okresie nastoletnio/studenckim uprawiałam seks niemalże z kim popadnie, dużo piłam. Pozbierałam się na szczęście. Teraz nie wiem czy nie za bardzo się uzewnętrzniam, ale co tam. Nazwiska nie widać. Mimo to, last but not least – wstydzę się, że mnie ktoś rozpozna ;p
Serdecznosci wszystkim!
Ola

Last edited 3 lat temu by Ola
Ola
Ola
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
25 listopada 2020 08:01

Och, spanie, do której się chce uwielbiam! Kiedyś była to godzina 11 teraz raczej 7-8 rano. Od dziś rano również przyjmę taką intencję, aby ma stówę realizować cel swojej duszy – jakikolwiek on jest ❤️
Dziękuję za pokierowanie do materiałów.
Dobrego dnia. Ola

Ola
Ola
25 listopada 2020 10:29

Po wczorajszym podzieleniu się z Wami sobą, taki oto wymowny sen:
Jestem w parku i widzę przejeżdżający obok autobus, na którym jest moja naga postać, następnie kieruję wzrok na duży billboard, na którym odtwarzany jest film gdzie wraz z moim mężem jesteśmy nadzy. Uświadamiam sobie, że fotograf, którego miałam za przyjaciela, zemścił się (nie wiem za co) i ukazał mnie nago w reklamie, w której brałam udział. Widząc to wszystko uznaje jednak, że wyglądam ładnie i że nie mam się czego wstydzić i że właściwie mi to nie przeszkadza. Z drugiej jednak strony mówię do męża, że ten fotograf doczepił moją twarz do jakichś nagich sylwetek i że go za to pozwę. Z trzeciej strony mam poczucie że coś co miało było filmowane na prywatnych wakacjach zostało upublicznione i czuję się rozczarowana postawą naszego przyjaciela fotografa.

Tak sobie analizuję, że fotograf to racjonalny umysł. Miał mnie chronić w utrzymywaniu sekretów i to, że świadomie o nich napisałam uznaję jako zdradę. Z jednej strony akceptuję siebie nagą, czyli w prawdzie. Z drugiej chcę siebie za to pozwać, bo jakoby nagość nie jest moja (doczepione ciała do mojej twarzy) – to chyba wyparcie. Z trzeciej czuję rozczarowanie, za dzielenie się prywatą.
Będę wdzięczna jeśli coś Wam w tym temacie przyjdzie do głowy.
PS. Tak, wczoraj chciałam usunąć cały swój wpis, postanowiłam jednak się z tym przespać. Dziś dyskomfort mam mniejszy, może tez dlatego, że otrzymałam odpowiedz.

Agnieszka Wojciechowska
Agnieszka Wojciechowska
27 listopada 2020 11:06

Witam wszystkich, mam na imię Agnieszka. Jestem mamą dwójki dzieci, Bartka i Mai. Na co dzień pracuje w szkole średniej.
Od ponad 8 lat cała rodzina zmierza się z przewlekłą, trudną chorobą córki.
Byłam bardzo zmęczona psychicznie i fizycznie. Ale też dzięki temu doświadczeniu zaczęłam pracować nad sobą. Po trudnych momentach, od ponad pół roku przyszła stabilizacja. Moje podejście do życia bardzo się zmieniło.
Wiem, że jeszcze sporo mam do przepracowania.
Wstyd i poczucie winy towarzyszył mi od najmłodszych lat, odkąd tylko sięgam pamięcią.
Wstydziłam się ludzi, dzieci. Wydawało mi się, że wszystko co robię, mówię itd. jest beznadziejnie. Sama nie wiem skąd takie uczucie u małego dziecka. Wychowałam się w dobrej, fajnej rodzinie. Byłam dzieckiem lubianym.
Pamiętam tylko jedną, dziś dla mnie śmieszną historię. Miałam 4 lata, była zimna.
Do przedszkola zaprowadzał mnie mój tato, zapomniał wziąć mi spódnicy. Nie zauważył, że jej nie mam, bo wyszłam w kombinezonie narciarskim.
Dopiero w przedszkolu się zorientował. I tak cały dzień przesiedziałam w rajstopach. Dzieci się ze mnie śmiały. Panie wychowawczynie tłumaczyły wszystkim, że to jest bardzo wygodna opcja;)
Bardzo się cieszę, że trafiłam do ŻRÓDŁA;)
 

Edyta Sztejnwald
Edyta Sztejnwald
28 listopada 2020 14:13

Witam wszystkich mam na imię Edyta . Jestem po nie udanym małżeństwie(20lat) i związku (7lat). Mam 2 córki dorosłe i wnuczkę. w Styczniu tego roku zaczęłam się zastanawiać co w moim życiu się dzieje że ja mam dosyć. Zaczęłam szukać w intrenecie, słuchałam i czytałam kupiłam kilka egzemplarzy książek Wyciszyło mnie to zastosowałam różne techniki. Zaczęłam od siebie kupiłam kurs jak pokochać siebie bardziej i medytacje, ale chcę popracować nad swoimi emocjami i blokadami. Obejrzałam wasz filmik o intuicji i zadałam sobie pytanie Boże daj mi jakiś znak jak mam sobie z tym poradzić. Za dwa dni oglądam filmik na FB a Pan wypowiada takie słowa:
,,IDŻ DO ZRÓDŁA ONO CIĘ SAMO POPROWADZI,, Nagle radość ja to usłyszałam. Jestem wdzięczna, że tu jestem (zbierałam się 4 dni żeby tu napisać coś)
Słuchając 1 lekcji 2 razy płakałam jak dziecko pojawiały mi się obrazy różnych sytuacji z dzieciństwa. Uświadomiłam sobie ze noszę w sobie wstyd moich rodziców, już kiedyś to poczułam, ale to wyparłam. Nie mam do nich żalu ani pretensji zaakceptowałam to.
Na drugi dzień wróciłam jeszcze raz do tej 1 lekcji i zobaczyłam inny obraz, jak moja starsza siostra wracając z przedszkola ciągnie mnie za rękę i mówi ty lewusie nic nie umiesz dobrze zrobić. Ja cały czas miałam w sobie CO LUDZIE POWIEDZĄ
Nawet jak się rozwodziłam to po cichu to zrobiłam nikomu nic nie mówiąc.
Super cieszę się że, jestem w tym procesie i tej przestrzeni w odnalezieniu SIEBIE.

Sara
Sara
4 grudnia 2020 22:08

Cześć, po przerobieniu tej lekcji (zrobieniu zadań) zrozumiałam ile mam w sobie wstydu, który nigdy nie został zintegrowany. Przed oczami mam sceny z dzieciństwa gdzie bardzo często słyszałam od nauczycieli że jestem w czymś słaba lub, że czegoś nie potrafię i się tego nigdy nie nauczę, często byłam odrzucana przez rówieśników ponieważ robiłam rzeczy w inny od nich sposób, bardzo często mnie wyśmiewano, czułam się głupia, niechciana, odrzucona, słaba, bez szans na zasadzie bo i tak mi nic nie wyjdzie, te strachy wychodzą najczęściej jak próbuję sobie poradzić z czymś nowym, ale tak naprawdę to przekonanie o sobie, że i tak mi nie wyjdzie towarzyszy mi na co dzień okropne poczucie wstydu z tego względu, że się wyróżniam w negatywny sposób i nie jestem tak „dobra” jak inni, mało inteligenta czy wręcz głupia, często ten strach jest dla mnie paraliżujący i sprawia że nie mam sił.. Moim największym wstydem jest to że czuję się mało inteligenta, że nie potrafię i nie jestem w stanie czegoś zrobić…

Kashia
Kashia
14 grudnia 2020 17:44

Ale jest grubo….
Właśnie zaczęłam, DOPIERO zaczęłam – i już mam powód do wstydu… że nie potrafię się ogarnąć, że nie nadążam za życiem. Że jestem tu ostatnia i nikt tu już nie zajrzy.
Jestem w Źródle, bo mi najpierw w duszy coś zagrało jak przeczytałam o tej platformie, a potem przyjaciółka pomogła dołączyć, bo się oczywiście, JAK ZWYKLE spóźniłam… Spóźniałam się całe życie, najpierw za sprawą rodziców np do przedszkola, potem z jakiejś niewyjaśnionej dla mnie przyczyny do szkoły i do pracy. Zawsze się z tego powodu wstydziłam, ale nie potrafiłam nic z tym zrobić.
Jestem w takim trudnym dla mnie czasie w życiu, że kwestionuję wszystkie swoje osiągnięcia życiowe, że nagle dopada mnie pustka i całkowita niemoc. Z jednej strony otwierają się przede mną możliwości, a ja mam poczucie, że nie potrafię z nich skorzystać. Jestem w czasie menopauzy, nawet nie wiem, czy już po wszystkim, bo nie jestem w stanie się zmobilizować i pójść do lekarza. Kupuję książki o rozwoju osobistym, a potem po przeczytaniu paru zdań mam poczucie, że nie wiem co czytam i nie jestem w stanie przebrnąć przez rozdział. Od ponad 20 lat jestem buddystką i mam wspaniałego nauczyciela i cudowne metody i …. wstydzę się, że nie jestem w stanie przebrnąć przez praktyki początkowe. Patrząc na przyjaciół, którzy zaczynali praktykować ze mną, obserwując jak się rozwijają, jak pięknie potrafią mówić o duchowości czuję się jak jakieś niedorozwinięte dziecko.
Przepłakałam połowę podcastu, uświadamiając sobie jak wiele rzeczy ukrywam i ilu rzeczy się w życiu wstydzę…
I mam dla siebie głęboką wdzięczność, że pomimo dzieci, które bardzo angażują moją uwagę, usiadłam dziś w łóżku z laptopem i na kilka wprawdzie rat i płacząc nad sobą wywalczyłam sama dla siebie ten czas.
Teraz czeka mnie jeszcze odrobienie zadania, choć czuję, że napisanie tego długiego jak na mnie tekstu jest już czymś ważnym w procesie integracji.

Kashia
Kashia
Reply to  Honorata i Sylwia (o rozwoju duchowym)
17 grudnia 2020 01:20

<3
Dziękuję Wam bardzo za ciepłe słowa!

Marzena Zajac
Marzena Zajac
Reply to  Kashia
16 grudnia 2020 17:06

Droga Kashiu, na pewno nie dołączyłaś tu jako ostatnia😉na tą chwilę ostatnia jestem ja. Dołączyłam do Źródła na samym początku jego istnienia, ale ciągle odladalam rozpoczęcie pracy.
Zaczynam od czytania wszystkich przywitań i Waszych opisów 😉

Kashia
Kashia
Reply to  Marzena Zajac
17 grudnia 2020 01:29

Dziękuję, ze jesteś i czytasz!

Katarzyna Gale-Ward
Katarzyna Gale-Ward
Reply to  Kashia
27 marca 2021 18:50

A ja dołączyłam parę dni temu i też czytam wszystko. Bo każda z nas ma inną historię a ja się od Was uczę i to jest piękne. Powodzenia Kasia,
Kasia

Ola
Ola
14 grudnia 2020 21:16

Cześć. tu, do początku wracam po jakimś czasie, bo temat wstydu i poczucia winy jakoś jednak we mnie siedzi. Wszystkiego nie sposób wymienić, ale z takich rzeczy, które od razu przychodzą mi na myśl to wstydzę się wady wzroku; zdarza się, że wstydzę się za bliskie osoby w rodzinie, gdy bez szacunku się odzywają do siebie; wstydzę się, że nie jestem bardziej elokwentna, oczytana, ogarnięta zawodowo. I wstydzę się, że się wstydzę, bo czterdziestoletnia osoba powinna mieć już poukładane w głowie. Ostatnie lata z apogeum w tym roku to nie łatwy czas – narastające wątpliwości, zawirowania zawodowe, prywatne, utrata gruntu pod nogami. Okazało się, że nie jestem taka dobra i ogarnięta jak o sobie myślałam. W wielu sytuacjach nie stanęłam za sobą, kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Dopadła mnie świadomość upływającego czasu, pojawiły się pytania co dalej, co z założeniem rodziny, skoro nie dążyłam do tego to czy tego chcę? Zapętlałam się w myślach i nic z tego nie wynikało. To tak jakbym siebie w ogóle nie znała. Do tego zawiodłam bliską osobę i doszło poczucie winy. Świadomość, że ktoś ważny dla mnie cierpi i czuje się fatalnie z mojego powodu była okropna. Podobnie miałam poczucie winy przez wiele lat, kiedy odeszłam z wieloletniego związku, czułam że zwiodłam kogoś, ktoś się przeze mnie męczy. I to poczucie winy wychodziło co jakiś czas, na trochę, przez wiele lat (mimo, że wiedziałam, że on sobie ułożył dobre życie). Teraz najbardziej mnie uwiera to, że się zawiesiłam. Ostatni czas emocjonalnie był trudny, było mi tak źle jak nigdy dotąd. Wstydzę się tej niedojrzałości, przecież wiele osób ma tzw. prawdziwe problemy, ale kreują życie, idą do przodu, bez rozczulania się. Szukałam sposobu, żeby się zdystansować i w końcu się udało, przy tym zastanawiam się czy nie popadłam w jakąś skrajność, bo teraz w zasadzie głównie zajmuję się sobą, inne tematy zeszły na dalszy plan. I tak trafiłam tu :)

Marzena Zajac
Marzena Zajac
16 grudnia 2020 17:40

Witajcie,
dopiero dziś zebrałam się w sobie, żeby zacząć pracę w Zrodle.
Dołączyłam na samym początku, ale nie byłam jeszcze gotowa.
Na początku przeczytałam wszystkie Wasze przywitania i Wasze historie.
I jest tak, że w wielu tych historiach odnajduję siebie.
10 lat temu uciekłam z 3 dzieci od przemocowego męża.
Ale zanim to zrobiłam, to z wrażliwej dziewczynki, stałam się osoba bez poczucia własnej wartości, niedojrzała emocjonalnie, nadużywającą alkoholu i papierosów, a nawet czasem lekkich narkotyków.
Zostałam wychowana przez bardzo dobrego tatę, ale mama, choć była w domu, była nieobecna emocjonalnie. Zmagała się z ciężka depresją, miała próby samobójcze (które widziałam), całymi dniami leżała w szlafroku w łóżku, nie gotowała nam, nie zajmowała się nami (mną i siostrą). Chociaż siostrę traktowała dużo lepiej niż mnie. Biła mnie za moje przewinienia i za siostry (bo była za mała, żeby ją bić. Ja też byłam mala). Nienawidziłam jej. Nienawidziłam jako dziecko i nienawidziłam jako dorosla osoba.
A potem z tego domu trafiłam na kata. Jak się okazało całkiem niedawno, kat był ofiarą swojej matki. Tak bywa zazwyczaj.
Nie radząc sobie z tym co mi się przytrafiało, stalam się ofiarą nawet w swojej głowie.
Jak odeszłam od męża, to moje życie zaczęło się zmieniać. Dostałam nowej energii, siły, zaczęłam budować siebie na nowo, zrezygnowałam z alkoholu i papierosow, regularnie uprawiam sport – ćwiczę, biegam, chodzę po Tatrach i biegam po Beskidach. Założyłam 7 lat temu firmę spedycyjną jednoosobową i pracuje w domu będąc jednocześnie kura domową (pasuje mi to 😉). Odebrałam ojcu prawa rodzicielskie (bardzo zasłużył). Zlikwidowałam wokół siebie toksyczne osoby.
W międzyczasie brałam udział w terapii czaszkowo – krzyżowej.
Zawsze czytałam dużo książek (no może wtedy kiedy piłam to nie), akeod jakiegoś czasu same wpadały mi w ręce książki rozwojowe.
Na początku pandemii zaczęłam medytować sama, ale także z Wasxymi medytacjami prowadzonymi.
I tam zobaczylam siebie (ale moja mamę też) jako mala dziewczynkę i mocno obie tuliłam. Od tamtej pory przyszło zrozumienie dla mamy i wybaczenie.
Cały czas czuję, że to dopiero początek rozwoju i słucham, czytam i regularnie medytuję.
Mój największy wstyd to to, że piłam i paliłam w ostatniej ciąży.
Tak bardzo nienawidziłam swojego życia i tak bardzo nie chciałam tego dziecka, że chciałam, żeby go nie było. Dla mnie ta ciąża to był koniec mojego życia. Jak się okazało, to był właśnie dopiero początek. Bo właśnie jak się urodził syn(całe szczęście całkowicie zdrowy), to dostałam nagle takiej energii do życia i działania, że zawalczyłam o nas. Właśnie wtedy uciekłam od meza, bez pieniędzy i perspektyw, jak mi się wydawało. Teraz syn ma 10 lat (pozostała dwójka 25 i 16)i żyjemy bardzo dobrze. Ale czuję, że wiele traum i uczuc trzeba uwolnic.
Chce nad sobą dakej pracować.
BTW – id alkoholu po prostu mnie odrzuciło. Może leżeć w domu, nie mam ochoty. Zdarza się, że spróbuję jakiegoś wina, ale po połowie lampki nie mam ochoty na więcej. I po tym wnioskuję, że alkoholikiem nie każdy zostaje na całe życie (ta teoria jest tak mocno w skrócie, bo już i tak się mocno rozpisałam).
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wszystkim owocnej pracy nad sobą

Monika Góźdź
Monika Góźdź
21 grudnia 2020 15:56

Hej, jestem Monika. Moją intencją bycia tutaj jest większe połączenie ze sobą samą, ze źródlem i praca nad sobą.
Od zawsze wierzyłam, że jest coś innego jak wiara, którą nam się narzuca przy urodzeniu i zawsze zadawałam dużo pytań. Mimo, że wychowywałam się w wierze katolickiej, to moi rodzice zawsze byli otwarci i kiedy sama z niej zrezygnowałam, nie robili mi z tego problemów.

Z wykształcenia jestem psychologiem, doradcą zawodowym i trenerem. Pracowałam w zawodzie kilka lat od skończenia studiów. Potem wyjechałam za granicę, gdzie pracowałam jako wsparcie i pomoc psychologiczna dla osób z głęboką demencją i z trudnościami motorycznymi. Jednak przez brak możliwości rozwoju i pogarszająca się sytuacja między mna i ówczesnym partnerem, postanowiłam wrócić do Polski.

Gdy wróciłam otworzyły się dla mnie nowe możliwości. Otworzyłam swoją firmę. Psychologia zeszła trochę na dalszy plan, a ja zajęłam się copywritingiem.
Teraz pisze teksty dla innych i to jest moje flow. Pisanie jest moim flow.
Od tekstów na strony, foldery, blogi branżowe i artykuły, po opowiadania, które pojawiają się w mojej głowie z pojedynczych zdań. Współpracuje też przy procesach audytów wzorniczych oraz pomagam w procesie pomysłów tworzenia się startupów i tworzenia wniosków pod dofinansowania na nie.
W tej chwili z moją wspólniczką założyłyśmy spółkę, bo chcemy wdrożyć nasz własny startup.

Znalazłam się w miejscu, w którym zawsze chciałam być. W miejscu, które wymaga ode mnie pokładów kreatywności, rozwiązywania problemów i wymyślania nowych rozwiązań. I miejsca, za które jestem ogromnie wdzięczna. I zawodowo i prywatnie. Napędza mnie to.

Napędza mnie to także do zmian i pracy nad sobą. Chce być lepsza dla siebie samej, a w związku z tym i dla ludzi wokoło mnie.

Od wielu lat jako psycholog pracowałam i pracuję nad sobą, ale dopiero niedawno otworzyła się bardziej na wiele rzeczy i na więcej rzezy świadomie sobie pozwalam odnośnie mojego własnego dobrostanu.

Jeśli chodzi o wstyd, przez długi czas podcastu nie mogłam sobie nic przypomnieć, aż wreszcie do mnie dotarło.
Przez większość swojego życia wstydziłam się swoich emocji. Zawsze uważałam, że mam je tak dobrze rozpracowane, że nic nie potrzebuję i bardzo rzadko emocje okazywałam. Niezależnie od osoby czy sytuacji, często nikt nie wiedział co ja mogę czuć nawet na poziomie podstawowych reakcji odczuć.
Wmówiłam sobie, że pokazywanie i okazywanie emocji jest złe i nie powinnam tego robić. Powinnam nad nimi panować i mieć je w garści, nie okazywać ich tylko być jak za jakąś tarczą, a na zewnątrz cały czas taka sama posągowa niemalże.

Z bliskimi mi osobami mam głębokie i długoletnie relacje i takie też sobie cenie. I choć byłam w kilku długoletnich związkach i zawsze dawałam z siebie dużo, to dopiero w obecnym związku pozwoliłam sobie na okazywanie emocji w pełni i komunikowanie ich bez poczucia wstydu, bez poczucia że może nie powinnam lub że to jest mało istotne.

Inna sytuacja dotycząca wstydu to sytuacja finansowa. Od zawsze zmierzam do niezależności finansowej. Jednak prowadząc własną firmę były tez bardzo ciężkie miesiące kiedy musiłam prosić o pomoc najbliższych. I to, że nie mogłam lub nie mogę być finansowo niezależna cały czas też jest dla mnie powodem do wstydu. Pracuje nad tym już od jakiegoś czasu.

Cieszę się, że mogę tu z Wami być i poznawać Wasze historię, a zarazem pracować nad sobą.

Monika Kolanowska
Monika Kolanowska
22 grudnia 2020 12:11

Witam, nazywam się Monika. Mam 44 lata, żona, mama Szymona (20 lat) i Olka (13 lat). Nauczycielka informatyki i j. angielskiego (od 23 lat w tej samej szkole). Po terapii grupowej (nadwrażliwość na wszystko: hałas, zmiany pogody, układy planet, niektórych ludzi. Do tego spięcia, zawroty, mrowienia, migreny). Do 29.01.2021r. na rocznym urlopie na podratowanie zdrowia (wciąż brak gotowości do powrotu do szkoły). Psychiatra stwierdził nerwicę lękową. Dostałam receptę na xanax. B. Dała mi zioła, pomyślałam, że kobieta „odleciała”, ale zioła nie xanax więc brałam. We wrześniu rozpoczęłam naukę w Instytucie Zielarstwa Polskiego na kierunku Zielarz fitoterapeuta. Kręcę mydła, maści, kremy. Leję wegańskie świece przepełnione mocą i zapachem moich ukochanych ziół. Rano słucham mantr. Czują, że zaczęłam proces, którego nie powinnam przerywać.
Dzisiaj rano słuchając tego co mówicie o wstydzie i poczuciu winy myślałam, że temat mnie nie dotyczy.. a jednak. Umknęło mi to nawet na terapii. W dzieciństwie (miałam może 5 lat), kiedy do rodziców przychodzili znajomi z synem starszym ode mnie 2 lata, byłam zmuszana przez niego w innym pokoju do pokazywania mu części intymnych (dotykał mnie). Miało to miejsce może 3 razy, nie lubiłam jak przychodzili. Wstydziłam się i wstydzę do dziś za swoje zachowanie nie potrafię sobie jednak przypomnieć czy to doświadczenie było nieprzyjemne czy może wstyd jest stąd, że jednak czułam przyjemność?

Renja
Renja
22 grudnia 2020 12:43

cześć :) Mam na na imię Renata. Dołączyłam do źródła aby odkryć i przepracować niewspierające przekonania, których dostrzegam w sobie bardzo dużo.

Prawie 4 lata temu odeszłam z pracy w korporacji i wraz z moim partnerem przeniosłam się na wschód Polski, gdzie mieszkamy z dala od zgiełku miasta, które w pewnym momencie życia zaczęło mnie już przytłaczać. Zawodowo – prowadzę gabinet masażu i robię kosmetyki naturalne, świece sojowe i przetwory z darów lasu. Wszystko to są dla mnie nowe obszary, których wciąż się uczę, bo całe poprzednie życie sprzed przeprowadzki zajmowałam się marketingiem i reklamą pracując zazwyczaj w dużych korporacjach. Kto kiedykolwiek miał do czynienia, wie jak bardzo jest to wymagająca i wyczerpująca praca, której po kilkunastu latach miałam już dość.

Wychowałam się w rodzinie przemocowej, ojciec nadużywał alkoholu a mama była typową ofiarą, która nie potrafiła nas obronić ani zadbać o siebie samą. Mam czterech braci, w tym trzech przyrodnich i jestem najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Dzieciństwo swoje wspominam jako nieustanne pasmo wstydu i poczucia winy. Wstydziłam się przed koleżankami i sąsiadami, że ojciec pije, że w domu są awantury. Wstydziłam się kiedy ktoś mówił, że jestem podobna do mojego ojca bo wtedy czułam się zła i przekonana o tym, że jestem albo wcześniej czy później będę taka jak on. Wstydziłam się że mam piegi i jestem pulchna, że donaszam ubrania po starszym rodzeństwie, że mama codziennie rano wiąże mi kokardę większą od mojej głowy żebym „wyglądała jak dziewczynka”… Wstydziłam się odezwać w obecności dorosłych, zgłosić do odpowiedzi w szkole nawet kiedy znałam odpowiedź. Wstydziłam się patrzeć ludziom w oczy podczas rozmowy i tego że zawsze zalewałam się rumieńcem kiedy zmuszona byłam coś powiedzieć na forum, a co zazwyczaj nie uszło niczyjej uwadze i niejednokrotnie wywoływało salwę śmiechu, co zawstydzało mnie jeszcze bardziej…
W dorosłym życiu przeszłam terapię dla DDA i z pewnymi sprawami udało mi się uporać. Już się tak łatwo nie rumienię i bez trudu umiem patrzeć ludziom w oczy, jednak wciąż nie czuję się komfortowo wśród ludzi – wmawiam sobie że jestem introwertyczką, ale nie mam pewności czy tak jest naprawdę…
Z rodzeństwem nie utrzymuję kontaktów od lat, jesteśmy dla siebie jak obcy sobie ludzie, ponieważ rodzice nie nauczyli nas miłości do siebie i szacunku. Jako dziecko często byłam przez starsze rodzeństwo wyśmiewana, zawstydzana i lekceważona. Tego też się wstydzę i w jakimś stopniu czuję się temu winna, chociaż zdroworozsądkowo jest to kompletnie nie logiczne. O emocjach nigdy w naszym domu się nie rozmawiało więc często sama o sobie myślałam źle, że coś ze mną jest nie tak, skoro wydaje mi się, że w tym domu coś nie działa tak jak powinno a każda próba zakomunikowania tego kończyła się krytyką albo obwinianiem, bo przecież gdym się nie odzywała, to ojciec by się nie zdenerwował, gdybym była grzeczna to mama by nie była zdenerwowana i nie sprowokowało by to ojca do kolejnej awantury…. Moi rodzice już nie żyją a ja dziś ze wstydem stwierdzam, że z ulgą przyjęłam ich śmierć, bo w końcu przestałam czuć się winna temu że nie spełniam ich oczekiwań. Gdybym miała określić co jest moim największym wstydem byłoby to trudne, dlatego napisałam tu o wszystkich tych wstydach, które uruchomiły mi się podczas odsłuchiwania podcastu. Najwyraźniej są jeszcze we mnie na tyle żywe że potrzebowały o sobie przypomnieć, choć myślałam że jestem już z tym wszystkim pogodzona.

Beata Rosik
Beata Rosik
22 grudnia 2020 18:44

Część, jestem Beata. Od pewnego czasu pracuje nad swoim rozwojem ale już od dawna czułam że moje życie nie jest takie jakie powinno być. Od dziecka byłam bardzo zamknięta w sobie, czułam się niedopasowa i gorsza od innych. Zauważyłam że właśnie najbardziej wstydzę się bycia po prostu sobą a szczególnie mówienia że coś mi nie odpowiada, czegoś nie chcę robić, mam wyrzuty sumienia kiedy komuś odmawiam. To moje niskie poczucie wartości i brak pewności siebie powoduje że kuleje u mnie sfera relacji i też zawodowa przez co czuje się niespelniona i często odczuwam frustrację.
Chcę odkryć i przepracowac niewspierajace przekonania, pracuje już z wdzięcznością i medytuje ale często widzę powracajace schematy i niewspierajace emocje.
Myślę że to dobre miejsce dla mnie i cieszę się że tu trafiłam.

Urszula
Urszula
23 grudnia 2020 12:39

Cześć wszystkim. Ciekawe jest to że kiedy postanowiłam cos napisać na tym forum to od razu szukałam opcji aby zmazac moje nazwisko z profilu. Niestety nie wiem jak to zrobić wiec zostało.🙂 przez ta sytuację uświadomiłam sobie ze wstydzę się być widoczna, rozpoznana. Gdzieś wewnętrznie mi się wbiło ze to co prezentuje i pokazuje ludziom jest nieodwracalne, więc całe życie uważam co mówię, jak się zachowuje bo konsekwecje moich słów mogą być tragiczne,.dla kogoś albo po prostu dla mojego ego. Cały czas czuję ze któregoś dnia będę znana z czegoś i to co robię teraz lub robiłam będzie wykorzystane przeciwko mnie. Szok! Ale właśnie uświadomiłam sobie moją fantazje.

Nie jestem nikim znanym czy ważnym. Moze nawet z tego powodu ze nie mam wiary w siebie i dużo zachamowan. Wykształciłam sie aby pracować jako nauczyciel i terapeuta. Robie te dwie prace i na Zrodlo trafiłam bo uświadamiam sobie ze zyje trochę w jakies obłudzie. Niby pomagam ludziom a przecież sama potrzebuje pomocy.

Moim marzeniem jest robic to co wy robicie- Honorata i Sylwia- być w stanie przemawiać live. Niestety jakam się i nienawidzę swojego wyglądu. Czakra 2ga zablokowana jak nic. Widze siebie prowadząca wykłady na uniwerku, piszącą książki, posiadająca tyle klientów ze sa na liście oczekujących. Potrafię to zwizualizowac, ale co z tego jak od dwoch miesięcy mam problem zeby wystawić ogłoszenie o moich usługach terapeutycznych. Nawet nie potrafię zrobić pierwszego kroku!

Bede tutaj pilnym uczniem i zrobię co tylko moge zeby zintegrować moje wszystkie cienie. Czuję że ta czakra jest najbardziej zablokowana.
Do tego stopnia ze nie potrafie wypisać listy standardow. Owszem znalazlam 5, ale wiem ze jest więcej.
Pytanie do was, jak je odnaleźć jeżeli sa ukryte? Zauważyłam ze jak dawałyście przyklady w podkascie to bylo mi łatwiej uświadomić sobie ze to mam ale jak nie slysze o nich to tak jakbym nie wiedziala ze je mam.

Beata Gajdzik
Beata Gajdzik
25 grudnia 2020 23:26

Witam. Mam na imię Beata i jestem niepoprawną optymistką. Nawet gdy zdarzają mi się trudne dni,wiem że będzie dobrze. Na codzień jestem matką piątki cudownych dzieci. Coraz częściej czuję jakby niedosyt bycia, wciąż szukam drogi do siebie. Uciekam często w medytacje, spacery po lesie działają na mnie kojąco. Mam jednak wiele schowanych w sobie uraz, jakiś pretensji, żalu do siebie. Przedewszystkim wstyd mi, że nie potrafię odpowiednio zadbać o swoją rodzinę, nie mam pracy i wciąż borykamy się z jakimiś problemami. Wstyd mi także, że żyjąc w swoich schematach ciągle wchodzę w niszczące mnie chore relacje. Ostatnia taka relacja zakończyła się takim spadkiem energii, że wciąż nie potrafię sobie poradzić. Wchodzę na wyższe wibracje, a potem spadam z hukiem. Mam nadzieję że tutaj, w Źródle, odnajdę siebie, i w końcu nauczę się pozostawać w miłości do siebie 💚
Długo zwlekałam, ale już czas. Czuję to bardzo mocno. Dziękuję za możliwości które dajecie. Pozdrawiam.

Barbara Pioch
Barbara Pioch
1 stycznia 2021 15:30

Witajcie,
Znowu wracam do tematu wstydu.
Jestem w źródle w miesiącu trzecim i odkrywam się wciąż na nowo. Cudowna podróż, choć bywa bolesna to jestem za nią ogromnie wdzięczna, bo jakby uwalniała mnie z twardego muru, którym się otoczyłam.
Przez cały ten czas odkrywania towarzyszyło mi uczucie, że mam jeszcze coś ważnego do odkrycia, ale nie umiałam tego określić co to jest. Pewnego dnia trafiłam na Sylwię Kocoń i jej cykl „Dorosłe dzieci DDD/DDA ” I poczułam jka coś się mocno we mnie scisnelo. Weszłam głębiej w temat. Zobaczyłam ile wstydu w sobie nosiłam za to z jakiego domu pochodzę, jak bardzo mocno to przed światem ukrywalam. (Nawet pamiętam jak przedstawiałam się wam na początku kursu w notatce osobistej i przyszła do mnie ta myśl aby opowiedzieć o tym że w moi domu był nadużywany alkohol i podobnie było w moim małżeństwie, ale w tej samej sekundie wypchnęłam ta myśl.)
Jak siebie obwiniałam, za to iż weszłam w związek z osobą, która podobnie jak mój tato miała problemy z alkoholem. Zrozumiałam skąd moj gruby mur, moja twardość, wręcz niezgoda na bycie uczuciową i wiotka. Przecież musiałam jakoś sobie w tym trudnym dla małej dziewczynki świecie dać radę. Jednak teraz wiem, że wszystkie te cechy są cudowne i bardzo mi pomocne, jestem za nie wdzięczna. Pracuje tylko nad tym, aby przykręcić kurek bycia twardą wojowniczka, a otworzyć źródło delikatności, wrażliwości i ciepła. Jeszcze spora droga przede mną i też sporo wstydu jest jeszcze we mnie, ale już dziś wiem, że dam radę, że jestem na właściwej drodze.

Ściskam mocno 🙌

Eryk Maćkowiak
Eryk Maćkowiak
6 stycznia 2021 16:57

Cześć, jestem Eryk, od dziecka miałem poczucie że jest coś więcej, że można inaczej, jednak było ono nieuświadomione i nienazwane, moja ścieżka z duchowością zaczęła się od praktyki medytacji, w momencie w którym doszedłem do wniosku, że coś muszę zrobić z moim życiem, bo nie chcę żeby ono wyglądało jak ciągle odtwarzany schemat, praca, dom, netflix, sen i od nowa, byłem w dużym dołku. Jakoś w połowie roku trafiłem na podcast Wysokie Wibracje, to zbudowało moje zaufanie do tego co tworzycie i po zakończeniu rozpoczętych kursów tez w tematyce duchowości postanowiłem dołączyć.

Dopiero rozpoczynam moją podróż, która myślę, że będzie trwać przez całe moje życie.
Jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że przez całe życie pragnąłem (i nadal niejako pragnę) akceptacji i uznania innych, może również miłości. Gdy to odkryłem poczułem dużo współczucia i miłości dla siebie.

Jestem pod wrażeniem jak wiele dowiedziałem się o sobie w ciągu ostatniego roku.

Wszystkiego dobrego i do zobaczenia w drodze! :)

Grażyna K.
Grażyna K.
17 stycznia 2021 18:15

Cześć. Mam na imię Grażyna. Jestem matką dorosłego już syna, rozwódką. Mam siostrę i dwóch braci i mamę, tata nie żyje. A szkoda, bo chętnie bym teraz z nim pogadała. Jako dorosła kobieta. Zawsze musiałam rywalizować o uwagę ojca z moją siostrą, ulubienicą taty. I coś mi się wydaje, że o tę uwagę walczę przez całe życie. Moje małżeństwo padło, bo zbudowane było na złych wyborach. Teraz to widzę. Większość mojego życia, to wyboru ze strachu. Dlaczego tutaj jestem? Podejrzewam, że przywiodła mnie tutaj moja dusza. I moje pytania. Przecież nie jestem gorsza od innych, to dlaczego….dlaczego innym udaje się a mi nie? No i jestem.

Basia Chlebiej-Porzak
Basia Chlebiej-Porzak
21 stycznia 2021 22:56

Cześć wszystkim mam na imię Baśka mam 47 lat i dorosłe już dzieci.
W źródle jestem od jakiegoś czasu ale nigdy nie miałam odwagi coś napisać, dużo słucham podcastów ale z ćwiczeniami jest gorzej bo odpowiedzi przychodzą kiedy jestem w pracy i nie mam dostępu do zapisania tego( chociaż ostatnio zaczęłam nosić karteczki i długopisy po kieszeniach) nie miałam odwagi się odezwać, bo dopiero teraz zrozumiałam ze to jest blokada z mojego dzieciństwa, strach przed powiedzeniem czegoś czego wydaje mi się ze niewiem albo będzie nie na temat ( lekcje języka polskiego, pani nauczycielka słuchała tylko tych zdolnych). Cały czas pracuje nad poczuciem własnej wartości, we wnętrz czuje się dobrze ale jak przychodzi coś do czegoś to powstaje blokada i ścisk w żołądku, nawet teraz jak to pisze niewiem dlaczego mnie aż ściska i płakać mi się chce. Na codzień jestem bardzo pozytywna. Poczucie wstydu mam zakorzenione od mojej mamy na temat mężczyzn( teoria mojej mamy brzmi ze nie można się narzucać ze mężczyzna ma o nas zabiegać, to wstyd umówić się pierwszej z facetem i takie tam bzdury) A sex to tylko z miłości i broń Boże na pierwszej randce. Czasami jak mam napisać SMS do kolegi pojawia mi się pytanie CO ON O MNIE POMYŚLI? Czy czasem mu się nie narzucam itp… (tu chodzi o zwykle SMS do kolegi)
Niewiem czy to na temat ale porostu musiałam coś napisać
pozdrawiam

Aga
Aga
26 stycznia 2021 20:29

Cześć :) Jestem Aga.
Jestem tu od miesiąca i dzisiaj w końcu udało mi się tu przysiąść.
Dlaczego przyszłam do Źródła? Po obejrzeniu webinaru o Intuicji chciałam dołączyć, ale stwierdziłam, że finansowo to kiepski moment. W grudniu weszłam na 20 przekonań i podjęłam decyzję, aby wejść, aby uzdrowić to co wymaga uzdrowienia.

Część mojej historii
Pochodzę z małej wioski na wschodzi Polski (tego bardzo się wstydziłam), z rodziny alkoholowej (tego również, już nie wspominając o szydzeniu przez dzieci). Za dziecka doświadczyłam przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej. Było już tak źle, że jako mała dziewczynka planowałam swoje samobójstwo w stodole, modlitwy o to, żeby zabrali nas do domu dziecka nic nie dały.
Pamiętam czas kiedy jeszcze nie chodziłam do szkoły kiedy zadawałam sobie i Bogu (często z nim rozmawiałam) pytania:
Kim ja jestem? Po co tu jestem? Dlaczego tu jestem? Nie zgadzało mi się, że Bóg, którego mi przedstawiano jest miłosierny i karzący, osądzający (jakbym znała innego Boga). Było dużo złości, niepewności, lęku. Gdzieś głęboko czułam, że mam ważne zadanie (o którym z czasem zapomniałam), że nie wykorzystujemy całego potencjału, że jest coś więcej niż to co widzę oczami (no i się pojawiały obrazy, przebłyski jak zrzuty, jakieś fragmenty). Przecież tu nie pasuję, nikt mnie nie lubi, nie kocha, nie chce (miałam być chłopcem dla ojca byłam rozczarowaniem). Czułam dużo samotności, zagubienia, braku kompletności, że ze mną coś nie tak, TAKA NIEZGODNA.

Kiedy miałam 15-16 lat ojciec wygnał mnie z domu. Zbiegło się to w czasie kiedy i tak chciałam się wyprowadzić do miasta, aby się uczyć. Zostałam fryzjerką i od tej pory sama zarabiałam na siebie. Czułam się gorsza, że poszłam do szkoły zawodowej. Chciałam iść do szkoły plastycznej, ale rozsądek zdecydował i poszłam do zawodówki, aby zarabiać pieniądze. I jedno i drugie artyzm, więc się uzupełniło. Na tym nie poprzestałam. Męczyło mnie poczucie winy za to, że zostawiałam mamę i rodzeństwo, a ja się uwolniłam. Latami mnie to dręczyło.
W pewnym stopniu życie bardzo mnie zmusiło, żeby częściowo siebie się wyrzec, uśmiercić. Skoro w szkole mnie nie akceptowali za bycie sobą, w domu było trudno. Doświadczenia syndromu DDA (dorosłe dziecko alkoholików), DDD (dysfunkcyjne) ciągnęło się latami, brak możliwości ekspresji siebie w późniejszych latach w mniejszym lub większym stopniu.

Latami dążyłam do ideału siebie, perfekcjonizm i Zosia Samosia. Silnie miałam rozwinięte poczucie kontroli, odpowiedzialności, braku dystansu do siebie oraz dręczącego wewnętrznego krytyka. W dążeniu do doskonałości nie potrafiła zobaczyć moich sukcesów, zawsze czułam się gorsza i głupsza, nawet po ukończeniu dwóch kierunków studiów. Pędziłam za kolejnymi szkoleniami, kursami, aby wypełnić pustkę braku wiedzy i dowartościować się.

Z góry założyłam, że w “twardych” ziemskich sprawach moja duchowość mi nie pomoże, stąd też powód oddzielenia jej i nie brania pod uwagę, liczył się tylko analityczny, zadaniowy umysł i to co namacalne. Paradoksem okazało się, że to właśnie dzięki niej moje życie wyszło na prostą.

Kilka razy w życiu leżałam twarzą w błocie, doświadczając stanów lękowych, nerwicy, depresji, wypalenia zawodowego oraz innych dolegliwości (stan przedrakowy).
Często byłam dla innych, krzywdziłam siebie i innych. Latami szukałam wypełnienia pustki, którą czułam. Szukałam odpowiedzi czym jest szczęście, miłość, czy istnieje? Bo w takim domu z którego pochodzę ciężko o to było.
Kilka razy byłam za granicą, aby spłacić swoje długi, aby znaleźć lepsze życie, aby uciec od tego czego nie chciałam oglądać – od siebie, wspomnień, bólu.
Byłam kilka razy na terapiach grupowych (kilka lata), częściowo mi pomogły. Dlaczego częściowo, ponieważ skupienie było na analizie, a mało w sercu i czuciu, w dużym uproszczeniu.

Od zawsze miałam wysoką empatię, wysoko rozwinięta Inteligencję Emocjonalną, uważne słuchanie, klientki, koleżanki, zawsze zwierzały mi się z trudnych wątków (które powodowały, że byłam wyssana z energii, z nie swoimi emocjami).
Długo wstydziłam się i byłam przekonana, że mam za mało wiedzy i doświadczenia, żeby o czymś mówić. Męczyło mnie przekonanie, że jestem za „młoda”, aby o czymś mówić (bo jak na taką młodą osobę można mieć tak dużo doświadczenia).
Jakiś czas temu odkryłam, że jestem osobą o cechach Wysokiej Wrażliwości (akceptacja przyszła łatwo, ponieważ już pewien proces uzdrawiania miałam za sobą).

Odkryłam już jakiś czas temu elementy mojej układanki i to były skoki kwantowe (nadal trwają są cudowne, nazywacie to „aha” momenty). To było niesamowite jak zaczęłam odkrywać, że wszystko czego szukałam jak akceptacja, zrozumienia, miłość mam w sobie. Wszystko to się działo kiedy dużo pracowałam nad sobą, kiedy depresja zaczęła znowu się przypominać. Zaczęłam zadawać sobie pytania związane z wtórnymi korzyściami. Pomogła mi filozofia jogi, medytacja i Ajurweda.
Zaczęłam zgłębiać siebie, odpowiedzi przychodziły jedna za drugą. Przyszła też odpowiedź kim jestem i jaki plan ma moja dusza.
Nie wszystko mi się podobało. Powoli zaczęłam wychodzić ze strefy komfortu. Jeszcze więcej widziałam, czułam i słyszałam.  Z czasem zaczęłam nabierać otwartości, ciekawości, zaufania do siebie i tego co oferuje mi Wszechświat. Zaczęłam coraz odważniej podchodzić do poznawania siebie, a zwłaszcza tych mrocznych części mnie, które paraliżowały. To ta praca była i jest najtrudniejsza i najwspanialsza.

Wdzięczność bardzo mi pomogła, zaczęłam coraz bardziej kochać i szanować siebie, swoje skrzywdzone ciało. Zaczęłam w dorosły sposób opiekować się Wewnętrznym Dzieckiem, krok po kroku uzdrawiając zranione części mnie. Przebaczyłam mojemu ojcu, który mnie molestował, przebaczyłam tym, którzy ze mnie szydzili, wyśmiewali się, bili mnie, a przede wszystkim wybaczyłam sobie.
Zaakceptowałam moją dharmę, drogę życia i podążam nią, czasami zejdę z niej i pojawiają się Aniołowie. Dodam, że przez kilka lat nie wierzyła w Anioły i Boga, bo zawsze mi się to kłóciło, jak grzech, wina, wstyd, piekło czy niebo. Przecież sami robimy sobie albo piekło, albo niebo. Długo miałam swoje piekło.
Wraz z rozwojem duchowym, boskość, czy anioły zaczęły się układać w całość, pojawiały się znaki, obrazy, sny.

Moja podróż rozpoczęła się na dobre. Te najtrudniejsze doświadczenia przyczyniły się do tego kim jestem i co teraz robię. Uświadomiłam sobie, że wiele już wiedziałam, doświadczyłam w innych wcieleniach, zaczęło się odblokowywać wiele różnych elementów, które zaczęły się pięknie łączyć.
Jakiś czas temu po wielu wewnętrznych turbulencjach odważyłam się pójść za głosem Intuicji. Najbardziej powstrzymywały mnie mroczne strony moich darów. Nie chciałam przyjąć i zaakceptować, że mam prowadzić kobiety, uczyć miłości i stawiania siebie na pierwszym miejscu. 

Obecnie jestem szczęśliwa, mam kochającego partnera, wspaniałą przyjaciółkę, ułożone relacje z rodziną z postawionymi granicami w zgodzie ze sobą. Mieszkam na Islandii, która otworzyła mój potencjał. Dzisiaj już wiem dlaczego pracowałam w różnych miejscach pracy, zmieniając zawody, często zmieniając miejsca zamieszkania, to była część planu potrzebna dzisiaj.

Zaczęłam pomagać kobietom po takich przejściach jak moje. Inne historie, te same mechanizmy. Długo to podważałam, nie chciałam, uważałam, że nie mogę, że nie jestem wystarczająco godna, aby tym się zajmować.
Przyjaciółka (psychoterapeutka, ale nie moja bo nie można wtedy być w takiej relacji) sporo mnie namawiała, abym zaczęła iść za głosem serca. Moją największą obiekcją było, że nie mam studiów psychologicznych. Przyjaciółka powiedziała mi coś bardzo ważnego, że studia mogłyby ograniczyć mój potencjał, papierek jest potrzebny w niektórych sytuacjach, a ja przecież nie zajmowałabym się psychoterapią, a uzdrawianiem jak pokochać siebie.

Tak po prostu przyszła mi nazwa mojego bloga „Odnaleziona Droga”, później vlogi, a od zawsze uciekałam od social media, uważałam je za samo zło (spaczenie po studiach z bezpieczeństwa i przeszłych doświadczeniach). Z czasem zaczęły pisać do mnie różne osoby czy pomagam np. uporać się z DDA, oraz innymi kwestiami.

Zawodowo postawiłam wszystko na jedną kartę. Jako bezrobotna za granicą zdecydowałam się na własną działalność. Pracuję z kobietami, które stale odkładają siebie do niewidzialnego pudełka z napisem KIEDYŚ, JUTRO, NIE TERAZ. Pomagam im pokochać siebie i odnaleźć to za czym tęsknią.

Wiem, że mam trudność z energią pieniędzy (jestem gromadzicielką), mimo pracy własnej w tym aspekcie nadal coś nie klika. Mam nadzieję, że tutaj uda mi się to zintegrować:)
Stworzyłam kilka rzeczy i dawałam za darmo, zaczęłam się uczyć, żeby przyjmować pieniądze.
Mam za sobą kilka procesów 1:1 z pomyślnym efektem. Tworzę kurs online, a w zasadzie rozszerzam pierwszą wersję.
Osoba, które prowadzi swój biznes wie jak dużo jest do ogarnięcia, robię wszystko sama. Ostatnio sytuacja finansowa trochę się pogorszyła, reklamy pochłaniają spory budżet, a efekt zero. 
Co tydzień w środy prowadzę live, mam za sobą kilka webinarów. Zwołuję Kobiety do Kręgu Kobiet, który rusza w lutym, jestem bardzo podekscytowana.
Inspiruję inne kobiety, że zawsze można wyjść z beznadziejnej sytuacji, sama w nich byłam.
Tak bycie sobą wymaga odwagi, są straty i zyski, o tym wczoraj mówiłam na warsztacie. Odwaga i cierpliwość te dwa słowa mi się pojawiły podczas wglądu na koniec starego i początek nowego roku.

Im głębiej wchodzę, tym więcej dostrzegam, rozpoznaję, doświadczam, przypominam sobie. Wyciągam wnioski z lekcji, codziennie sprawdzam, czy aby na pewno stoję po swojej stronie.
Lubię się uczyć, poznawać nowe, dzisiaj już z niższą ambicją, bo kiedyś prawie mnie to zabiło. Więcej współczucia, zrozumienia i troski o Wewnętrzne Dziecko.

No to mnie poniosło. Eseje to moja bolączka.  Tak kiedyś spełnię to marzenie i napiszę książkę, na razie jeszcze jest opór;)

Poczucie wstydu i winy trochę mnie zastopowało, pojawiło się kilka elementów. 
Jeśli dobrze rozumiem to mam wypisać wszystko w co wierzę nie tylko na temat wstydu, czy poczucia winy? Podczas wypisywania wierzeń, wartości, poglądów moich bliskich nic się nie pojawia, jest mi to obojętne, kiedyś prowadziłam z tym batalię (zwłaszcza polityka i religia) – odpuściłam i dałam im prawo wierzyć w co chcą. 

Dziękuję i cieszę się, że tu jestem i, że Wy jesteście:) 

Kamil B.
Kamil B.
Reply to  Aga
14 marca 2021 20:28

Bardzo mnie poruszyła Twoja historia, sam pochodzę z małego miasteczka na Lubelszczyźnie, a mam rodzinę po wsiach wschodniej Polski i… swoje widziałem. Cieszę się, że odnalazłaś swoją drogę i nią podążasz.

Z serca życzę powodzenia we wszystkich dziedzinach życia

Beata Jaśniak
Beata Jaśniak
1 lutego 2021 21:39

Cześć:)
Mam na imię Beata. Dobrze mi z Wami dziewczyny, uczę się. Jesteście takie „smooth” dla mojego serca. Bardzo Wam dziękuję, tym co robicie budujecie wiarę w Człowieka.

Asia A.
Asia A.
9 marca 2021 00:38

Cześć, jestem Asia. Teraz tak o sobie mówię, bo zawsze byłam Aśką – niepokorną duszą, która chyba jeszcze we mnie jest, ale mówiąc o sobie Asia chyba staram się zagłuszyć tę dawną ja i nie dopuszczać jej do głosu. Choć w głębi duszy zawsze lubiłam i chyba lubię nadal tę łobuzerskość i rogatość we mnie. Czasem nawet tęsknię ;-)
Joanną jestem służbowo, bo najmniej lubię tę wersję imienia.
Czym się zajmuję? Uczę. Uczę dzieci i dorosłych i całkiem nieźle mi to wychodzi. Lubię to i nawet do niedawna myślałam, że praca jest moją pasją. O jakże się pomyliłam. Nauczyłam się spędzać czas ze sobą, w końcu to polubiłam i wynajduję sobie różne zajęcia. Ostatnio kocham malować. Lubię słuchać muzyki. Lubię czytać, jeździć na rowerze, spacerować po lesie i fotografować i robiąc to nie obwiniam się już za to że marnuję czas i nie pożytkuję go na pracę.
Mój rozwój duchowy rozpoczął się tak naprawdę 5 lat temu. Zaczęłam zmieniać moje życie, wywróciłam je do góry nogami. Niczego nie żałuję. Jest mi z tym dobrze, bo odnajduję nową jakość życia. Jestem tu, żeby umocnić to, co już odkryłam w sobie i pogłębić. Moim największym celem jest pokochać siebie, aby dać szansę innym na pokochanie mnie. Szukam w sobie poczucia bezpieczeństwa, spokoju, szczęścia. Jestem pełna nadziei, że to miejsce pozwoli mi to znaleźć i z Waszą pomocą rozwinę skrzydła motyla.
Nie jestem jeszcze gotowa, aby podzielić się tu moim wstydem. Podzieliłam się nim z moją drugą połową, zaczęłam pisać list do mojej wyższej jaźni. Na razie to musi wystarczyć.
Cieszę się, że jestem z Wami.